Poniedziałek, 22 października 2007
Rozmowa z Anielą Topulos, doradcą prezesa ds. kontaktów z wydawcami, Januszem Kozakoszczakiem, prezesem, i Jerzym Piekarskim, dyrektorem ds. handlu i marketingu w Drukarni Cyfrowej Sowa
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru206
Nic państwo nie mówili, że oprócz drukarni jesteście wydawcą… Janusz Kozakoszczak: Jesteśmy największą w kraju drukarnią cyfrową. Współpracujemy z ponad 500 wydawcami z Polski i państw Unii Europejskiej. Opublikowaliśmy ledwie dwie książki, jesteśmy więc… bardzo sporadycznym wydawcą. Ale za to z jakimi tytułami! Encykliki Jana Pawła II, „Raport o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych”… JK: To najszybciej wydana książka w Polsce. Jak doszło do ukazania się ich obu? JK: Najpierw sprawdziliśmy kwestię praw autorskich. W przypadku encyklik ze strony internetowej Watykanu można było bezpłatnie ściągnąć pliki PDF, niechronione prawami autorskimi. Każdy mógł to zrobić. Oczywiście, sprowadzenie ich do formy nadającej się do druku wykonywaliśmy sami. Z raportem było inaczej. Kiedy dowiedzieliśmy się, że prezydent go podpisał, skontaktowaliśmy się z jego kancelarią i po poinformowaniu o zamiarze publikacji raportu przeszliśmy do działania. Jerzy Piekarski: Raport ujrzał światło dzienne w piątek w południe, a w sobotę o godz. 10 pierwsze egzemplarze były już w księgarniach. Około południa 1 egz. kupił pan Konstanty Miodowicz w księgarni im. Prusa w Warszawie. Ile sztuk raportu udało się państwu sprzedać? JK: Kilkaset. To sporo. Myślałem, że powiecie „osiem”, najwyżej „kilkanaście”. JK: I było to „więcej kilkaset”, a nie „mniej kilkaset”. Sprzedawaliśmy tę książkę bez prawa zwrotu. W jakiej cenie? JP: 49,90 zł. Czyj ISBN był na okładce? JK: Nasz. A jak było z encyklikami? JK: Encyklik w pierwszym rzucie sprzedaliśmy 1000 egz. JP: Popyt był taki, że nie nadążaliśmy drukować. Przyjmowaliśmy nawet zapisy… Wszystko działo się na targach majowych w Warszawie. JK: Sprzedawaliśmy tę książkę po kosztach druku, chyba za 15 zł. Zależało nam, aby po śmierci Jana Pawła II wzmożone zainteresowanie czytelników skierować również na napisane przez niego encykliki. Co zakładają dalsze plany wydawnicze Sowy? JK: Szczerze mówiąc, nie ma takich planów. Jesteśmy drukarnią i chcemy nią pozostać. Nie wchodząc na rynek swoich klientów? JK: Właśnie tak. A jednostkowe odstępstwa nie powinny wzbudzić najmniejszego niepokoju. Tak się tylko mówi, a potem… JP: Bez obaw. Od kilku miesięcy udział w państwa działaniach ma pani Aniela Topulos, która wcześniej – przez wiele lat – kierowała Wydawnictwami Naukowo-Technicznymi. Jaką rolę powierzyło pani kierownictwo Sowy? Aniela Topulos: Pan prezes zaproponował mi współpracę już po moim odejściu z WNT. Jestem jego doradcą. Wcześniej wiele rozmawialiśmy na temat druku cyfrowego, projektu Wyczerpane. pl oraz innych zagadnień. Swego czasu rozważałam założenie czytelni internetowej z nieobecnymi już na rynku tytułami. Nie udało się jednak ruszyć z tym pomysłem w WNT. Zdaje się, że PWN realizuje coś podobnego. Mówi pani o projekcie Ibuk.pl? AT: Tak. Chociaż Ibuk.pl to tylko czytelnia. A mi chodziło o to, aby był to raczej bank informacji naukowej wykorzystujący treść zamieszczonych książek, z którego można by było korzystać jak ze zwykłej czytelni. Podstawową jednak ideą, która nam przyświecała, było stworzenie możliwości szybkiego dostępu do określonej informacji i porównania omawiających dany problem tekstów z różnych źródeł. Porównanie takie z pewnością pobudzałoby do refleksji i głębszej analizy oraz aktywizowałoby proces uczenia się. Zainteresowany daną tematyką czytelnik poprzez słowa kluczowe docierałby do wybranych treści. W planach Sowy nie ma konstruowania czytelni internetowej, ale system Wyczerpane.pl daje możliwość wyszukiwania poprzez słowa kluczowe, co jest niezbędne w przypadku literatury naukowej i specjalistycznej. Marzy się pani odpowiednik Google Book Search, który wyszukaną według słów kluczowych lub występujących w treści wyrazów publikację odnajduje w księgarniach – stacjonarnych lub internetowych. AT: A jeżeli kupić już jej nie można, na życzenie drukuje ją Sowa. Wiadomo, że nie opłaca się techniką tradycyjną wznawiać tytułu w nakładzie kilku czy kilkunastu egzemplarzy. W przypadku druku cyfrowego opłacalność nie jest uzależniona od nakładu. Wydawcy zaczynają już rozumieć, że o ile sprzedanie w ciągu roku 20 egz. jednego wyczerpanego tytułu nie stanowi zdarzenia wartego uwagi, o tyle podobne zamówienie przy, powiedzmy, 50 tytułach jest już czymś, nad czym warto się pochylić.JP: Podobne przypadki były zresztą powodem wznowienia tytułu w normalnym, rynkowym nakładzie. Dla PZWL przywracamy do życia stare publikacje skanując je i drukując cyfrowo. Pierwszym tytułem, który tak wznowiliśmy, była „Ginekologia ogólna”. „Premierowy” nakład wyniósł 100 egz. Przez rok oficyna sprzedała „Ginekologii…” ponad 1000 egz., stale dodrukowując. Dla WNT skanowaliśmy „Słownik techniczny polsko-hiszpański hiszpańsko-polski”, który także kilka razy dodrukowywaliśmy. Wreszcie, bodaj pół roku temu, wydawca zamówił nakład 2000 egz. Na offsecie. To sporo jak na tak „ekstrawagancki” tytuł. AT: Oj, to nie taka ekstrawagancja, jak się panu wydaje. Słowniki hiszpańskie są bardzo popularne. Ale techniczne? AT: A czemu nie? To język o olbrzymim zasięgu. Wracając jednak do zastosowań druku cyfrowego, znakomicie się on sprawdza przy pierwodrukach, czyli próbnych nakładach nowych publikacji, gdy wydawca chce sprawdzić, czy chwycą. Szczególne znaczenie może mieć w przypadku podręczników akademickich. Obowiązujący tutaj system sprawia, że gdy zapadnie decyzja o dotacji, to książka musi być już przygotowana do druku. W przeciwnym razie zabraknie czasu na wydanie i skorzystanie z dofinansowania. Przygotowanie do druku podręcznika akademickiego to poniesienie większości kosztów. W przypadku nie uzyskania dotacji wydawca może zaryzykować i wydrukować tradycyjną techniką próbując sprzedać tak, by mu się koszty zwróciły. Ponosi jednak dodatkowe wydatki i jeszcze większe ryzyko. Może oczywiście zrezygnować z wydania, a poniesione nakłady zapisać w straty. Wydaje się jednak, że najrozsądniej zrobi korzystając z druku cyfrowego odpowiadając na określone zamówienie. Nie ponosi dodatkowych kosztów i otwiera sobie szansę na pokrycie już poniesionych. A ofertę sprzedaży może zamieścić na stronach internetowych. A co z kalkulacją ceny detalicznej w takim przypadku? AT: Podstawy do jej wyliczenia nie powinny stanowić koszty wydania, gdyż nakład jest „niewiadomą”. Cenę można ustalić na podstawie analizy rynku, szacując, jaką cenę gotów zaaprobować potencjalny czytelnik. Mieliśmy do czynienia z taką sytuacją w WNT. Informacja handlowa o książce znajdowała się na stronie oficyny, zamówienia realizowane były po wydrukowaniu pojedynczych egzemplarzy. Interesujące, że pozycja ta rozchodziła się lepiej, niż gdyby została wydana tradycyjnie. Może ludziom wydawało się, że mają do czynienia z „białym krukiem”, którego normalnie kupić nie można, lub też w podjęciu decyzji o zakupie pomagała świadomość, że nigdzie taniej nie będzie można jej nabyć.JK: Dzięki temu, że pani Aniela z nami współpracuje, Wyczerpane.pl udało się właściwie ukierunkować. Idea tego projektu, a także nazwa domeny, są już za wąskie w stosunku do tego, co robimy. Wydawcom przedstawiamy w tej chwili trzy rodzaje umów – na tytuły wyczerpane, niskonakładowe i wspomniane już przez panią pierwodruki, które są jej ideą autorską. Na podstawie posiadanego kontentu przyszłość przedsięwzięcia można rysować pozytywnie. Porozmawiajmy więc na temat kontentu. JK: Dziennie drukujemy 20-30 tytułów, co daje 600 w skali miesiąca. Każdy drukowany w Sowie tytuł może automatycznie wchodzić na listę wyczerpanych lub niskonakładowych. Bo nie ma przeciwwskazań, aby drukowany w liczbie 700 egz. nakład traktować jako trudnodostępny i umieścić w naszym kanale dystrybucji, który obejmuje już około stu księgarń, a w ciągu dwóch lat planujemy współpracę z tysiącem. Dochodzi do tego umieszczenie informacji o publikacji na naszej stronie internetowej i sprzedaż bezpośrednia przez telefon za pośrednictwem Communication Service, która jest firmą call-center w naszej grupie kapitałowej. Po sprzedaży pierwszego nakładu dodrukowujemy dokładnie tyle egzemplarzy, ile zamówią czytelnicy. Dążymy do modelu wirtualnego magazynu i dystrybutora książek drukowanych …
Wyświetlono 25% materiału - 1142 słów. Całość materiału zawiera 4570 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się