Nie podobają mi się akcje wokół majowych targów książki. Tych w Warszawie. W połowie grudnia media branżowe doniosły bowiem, że w maju na Stadionie Narodowym, zwanym PGE Narodowym, zadebiutuje nowa impreza. Ma się nazywać Targi Książki i Mediów VIVELO. Sama nazwa VIVELO wydaje się w tym kontekście trochę od czapy, ale mniejsza o nazwę. Zresztą, o czym dalej, sprawa ma drugie dno. Jak powiadomiła Irma Tomaszewska, Dyrektor Generalny targów, „będą łączyć funkcję targową z forum dyskusyjnym dla przedstawicieli branży, wydawców, pisarzy, tłumaczy, krytyków literackich oraz czytelników, służącym promocji kultury”. Czyli na poziomie bardzo ogólnie wyrażonej idei mają być dokładnie tym samym, czym są już inne targi książki, które tradycyjnie odbywają się w tym samym terminie i też w Warszawie. W informacji przekazanej mediom czytamy dalej: „Wizją organizatorów jest stworzenie pierwszego w Europie wydarzenia gromadzącego wydawnictwa książkowe oraz wydawców mediów tradycyjnych i internetowych. W jednej przestrzeni zostaną zaprezentowane książki i media – w drukowanej odsłonie i w wersji cyfrowej, w tym online, audio, wideo i w innych formach zgodnych z najnowszymi trendami technologicznymi”. Wystawienie tuż obok książek fizycznych wytworów zdychającego na naszych oczach biznesu prasowego od biedy jestem w stanie sobie wyobrazić. Ale… telewizja? Radio? Portale internetowe? Wydaje się bez sensu. Zamysł organizatorów zmierza podobno w takim kierunku, by część związana z mediami sprowadzała się nie do funkcji handlowej, a wymiany idei, dyskusji, debaty „nad stanem” itd. Czy przyciągnie ludzi – nie jestem przekonany. Dobrze ograna merytorycznie profesjonalistów przyciągnie na pewno. Organizatorem VIVELO będzie Time SA, czyli znane wszystkim dobrze ZPR-y, istotny gracz na rynku medialnym (prasa, radio, internet), właściciel takich marek jak rozgłośnie radiowe Eska i Eska ROCK (tej ostatniej nie lubię, bo nie zna …