Dawno, dawno temu myślałam, że mitomania to rzadkie zjawisko. Im jestem starsza, tym częściej się z nią spotykam. Jest ona niemalże wszechobecna we współczesnym świecie, a media społecznościowe i aparaty w telefonach komórkowych pomagają w utrwalaniu mitów. Oto fotografia z przypadkowo spotkanym człowiekiem z pierwszych stron gazet pomaga w tworzeniu mitu o znajomości. A czasem o zażyłości, a nawet wręcz przyjaźni. Ileż to ja znam takich historii! Ktoś mi mówi, że przyjaźni się z Iksem. Pech chce, że znam Iksa. Pytam o tę przyjaźń, a on odpowiada: „Nie znam człowieka!”. Mity zawsze i nieodłącznie związane są z wyobraźnią. Ale używane w celu okłamywania otoczenia są przykładem na wykorzystywanie wyobraźni w celach twórczych, które raczej ze sztuką w rozumieniu artyzmu niewiele mają wspólnego. Po co są stosowane? Przeważnie po to, by podnieść własną wartość w oczach otoczenia. Często w tym celu wykorzystywani są ludzie z pierwszych stron gazet, popularne tematy, ale także… wiedza zaczerpnięta z książek, a więc literatura i jej twórcy, czyli pisarze. Kilka lat temu miałam okazję podróżować w towarzystwie mitomana. Choć początkowo, gdy opowiadał niestworzone rzeczy, braliśmy je za dobre monety. Zorientowawszy się, jak się sprawy mają, zaczęliśmy robić sobie z niego tzw. jaja, a nawet… podpuszczać i tym samym świetnie się bawić, gdy opowiadał nam bzdury. Szczególnie zapamiętałam wspaniałą historię o masonach. Nastąpiła ona bowiem dosłownie dwa dni po tym, jak z drugim uczestnikiem wyprawy rozmawialiśmy o ulubionych książkach z dzieciństwa, serii Zbigniewa Nienackiego o Panu Samochodziku i tomie zatytułowanym „Niesamowity dwór”, który był bezpośrednio związany z masonerią. Otóż ów mitoman opowiedział, jak to w pewnym mieście (pal sześć, w jakim) był w masońskiej knajpie. Oczywiście bardzo drogiej, bo nasz mitoman był jeszcze na dodatek snobem i wszystko w jego życiu musiało być najlepsze, markowe, drogie itd. Jego znajomi musieli być elitą, czyli dyrektorami, bo w jego pojęciu elita to dyrektorzy. Gdy tak snuł swoje mitomańsko-snobistyczne opowieści, zaczęłam go o tę masońską knajpę wypytywać. Opowiadał, że to knajpa baaardzo droga i tajna. Wchodzi się tam przez zwykłe mieszkanie, ale otwierający drzwi mówi, że to pomyłka i dopiero gdy turyści mu powiedzą, że słyszeli, że tu jest masońska knajpa, to zgadza się ich wpuścić, ale pod warunkiem wysłuchania trwającego sześć minut (nie wiem, czemu akurat sześć) wykładu o masonach i ich historii. Knajpa jest droga, wystrój bogaty, a na ścianach rzeźby… – Jakie rzeźby? – zainteresowałam …