Na Targach Książki w Krakowie, podczas Walnego Zgromadzenia PIK będzie pani musiała przekonać członków tej organizacji, że warto na nią głosować. Co wówczas pani powie? Po pierwsze w branży wydawniczej działam aktywnie od kilkunastu lat, więc moim zdaniem dysponuję odpowiednim doświadczeniem i znajomością realiów polskiego rynku książki. Od zawsze angażowałam się w problemy naszego środowiska a obecnie nie jestem już zaangażowana w bieżące zarządzanie żadną firmą, więc dysponuję odpowiednią ilością czasu. Mogę dużo sił i uwagi poświęcić na konkretną pracę w Biurze Izby. Jeżeli PIK ma być profesjonalną instytucją i służyć realnym wsparciem podmiotom gospodarczym z branży wydawniczej, to potrzebuje menadżera, który nie tylko dostrzega stojące przed nami wszystkimi wyzwania dnia jutrzejszego, ale też po prostu ma czas i skupi się na tym jednym zadaniu. W związku z konieczną rezygnacji Piotra Marciszuka sprawującego teraz funkcję wiceprezydenta Federacji Wydawców Europejskich, poproszono mnie, żebym do następnego Walnego pomogła „popchnąć” palące sprawy naprzód. Stąd kandyduję na prezesa Izby i deklaruję, że jednocześnie będę pełnić funkcję wykonawczą w biurze. Konkretna praca jest zresztą moją silną stroną, preferuję ją. Jakie najważniejsze zadania staną przed nowym prezesem Izby w najbliższych miesiącach? To co według mnie jest sprawą najpilniejszą, to kwestia przygotowania nowego budżetu, opartego o nowy system składek, przegłosowany w maju tego roku na poprzednim walnym zgromadzeniu. Przy czym musi być to taki budżet, na bazie jakiego pracuje się w dobrych przedsiębiorstwach – wydatki kalkulowane w odniesieniu do poszczególnych konkretnych zadań. Terminowe ustalenia i rozliczanie zadań pod względem finansowym i merytorycznym. Z tym związane jest przygotowanie harmonogramu prac Biura ze wskazaniem konkretnych przedsięwzięć, które należy podjąć w przyszłym roku i dokładnym terminarzem. A co do zadań, to w ostatnim okresie trafnie zdefiniowaliśmy cele, jakie stoją przed Izbą i zadania, które powinna realizować. Przypominam prezentację Włodka Albina, który precyzyjnie opisał koszyk usług, jaki Izba ma oferować swoim członkom. Zaakceptowaliśmy go na ostatnim walnym zebraniu. W międzyczasie były one uszczegółowiane. Sądzę, że wiem jak można skutecznie te założenia wprowadzić w życie . Potrzebujemy nowej jakości realizowania tego, o czym wszyscy wiemy, że jest pilnie do zrobienia. Zatem jakie najważniejsze zadania stoją przed Izbą? Reprezentowanie i ochrona naszych interesów gospodarczych, a konkretnie np. rozpoczęta walka o zmniejszenie ilości obowiązkowych egzemplarzy okazowych, które wydawcy są obecnie zobowiązani przekazywać na rzecz kilkunastu uprawnionych do tego bibliotek. Przy tej okazji od razu pojawia się też sprawa obowiązkowego egzemplarza elektronicznego, która bezpośrednio łączy się z poszanowaniem praw autorskich w zakresie funkcjonowania nowych technologii. Niezwykle paląca jest też kwestia doprecyzowania zapisów związanych z VAT na książki, w tym konieczności zrównania, lub co najmniej zbliżenia poziomu obowiązujących stawek podatku VAT na książki drukowane i elektroniczne. Z tym wiążą się znowu niezbędne zmiany w prawie autorskim, które nie przystają do dzisiejszych realiów i w sposób uczciwy i skuteczny nie chronią praw twórców i właścicieli praw majątkowych. Pilne są także takie uzgodnienia wewnętrzne, pomiędzy poszczególnymi segmentami rynku, np. wydawcami a dystrybutorami, które zagwarantują lepsze funkcjonowanie rynku książki a tym samym jego rozwój. Czy oprócz ogólnego celu jakim jest wzrost sprzedaży na całym rynku, rzeczywiście istnieją wspólne mianowniki dla wymienionych przez panią grup? Ależ oczywiście! Zacznijmy od wymienionego podstawowego zadania Izby, czyli obrony interesów branży wobec głównych regulatorów rynku, czyli wobec ministerstw finansów, edukacji, nauki i szkolnictwa wyższego, kultury itp. Zadanie to musi być realizowane z uwzględnieniem interesów wszystkich członków Izby, czyli całego naszego środowiska. Przedsiębiorstw małych i dużych; wydawców, dystrybutorów, księgarzy. Zdaję sobie sprawę, że interesy w branży nie są jednorodne i nie wszędzie dopracowaliśmy się konsensusu, w wielu miejscach są napięcia i spór. Rozwiązując najpierw z sukcesem zadania bezsporne Izba zdobywa autorytet i może skuteczniej pracować nad tymi drugimi. Izba musi być profesjonalną platformą mediacji pomiędzy poszczególnymi uczestnikami rynku. Nie mam na myśli indywidualnych sporów poszczególnych podmiotów, ale poważne porozumienie między różnymi segmentami na temat wspólnej dbałości o to, by rynek książki pozostał różnorodny i dobrze funkcjonujący. Tylko wtedy będzie interesujący dla odbiorców. Przykłady z innych krajów, gdzie segmenty ze sobą w tym duchu współpracują, napawają optymizmem. Najprostszym przykładem wspólnoty interesów jest niewątpliwie aktualne funkcjonowanie nowoczesnych nośników treści, a egzekwowanie prawa autorskiego. Rozwój nowych mediów burzy stary ład i jest dla nas wszystkich sprawą życia i śmierci odnalezienie takiego nowego porządku. Podstawową zaletą nowych mediów jest potencjał w zakresie zwiększania uczestnictwa ludzi w wykorzystaniu wytwarzanych dóbr intelektualnych. Jak ten potencjał wykorzystać bez godzenia w podstawowe interesy twórców, wydawców i wszystkich podmiotów zajmujących się ich kolportażem? Jak kształtować konieczne współgranie jednostek z różnych branż i dziedzin – producentów treści, nowych technologii, dystrybutorów e-mediów – jak odnaleźć w tym model, który będzie się liczył? Jakie regulacje prawne są konieczne? Izba musi aktywnie uczestniczyć w toczących się na tym polu na świecie – bo u nas mało! – dyskusji, musi reagować na pospieszne często eksperymenty, np. w dziedzinie edukacji, z czym boryka się Sekcja Wydawców Edukacyjnych. Temat gorąco dyskutowany w Unii i musimy w tym być na bieżąco i kompetentni, jeśli nie ma nas spotkać los branży muzycznej, która zamykając się na nowoczesność zanotowała spadek obrotów z 48 do 12 mld dolarów. Dlaczego zatem Izba nie funkcjonowała sprawnie przez tyle lat, skoro wszystkie najważniejsze problemy zostały dawno zdefiniowane? Przyczyn braku sprawności w realizacji stojących przed Izbą w przeszłości zadań upatrywałabym przede wszystkim w zbyt skromnym poziomie funduszy, jakie znajdowały się w jej dyspozycji. Kolejna kwestia, to zbyt małe zainteresowanie i zaangażowanie w jej prace firm należących do Izby. Dotychczas Izba zbyt mało, lub zbyt mało zrozumiale, komunikowała się ze swoimi członkami. Zarzucanie zapracowanych szefów firm przeładowanymi treściowo informacjami przynosi zazwyczaj skutek odwrotny od zamierzonego. Natomiast jeżeli odpowiednio dba się o to, aby wszyscy zrozumieli gdzie kryją się w tej chwili największe zagrożenia, jakie sytuacje i zjawiska wymagają wspólnych reakcji i tworzy się odpowiednią platformę do dyskusji …