środa, 7 lipca 2021
Rozmowa z BARTOSZEM JANUSZEWSKIM, autorem książki „Kino pod okupacją”
Bojkot kin – postulowany podczas okupacji niemieckiej przez władze konspiracyjne – się nie powiódł. Z jakich względów? Rzeczywiście, mimo szeroko zakrojonej akcji ze strony Polskiego Państwa Podziemnego, mającej na celu znie­chęcenie rodaków do uczestnictwa w jawnym i kontro­lowanym przez Niemców życiu kulturalnym, frekwencja podczas seansów filmowych i spektakli teatralnych była wysoka i rosła z każdym rokiem okupacji. Podziemne gazety, nie kryjąc oburzenia, podawały, że warszawskie kina w styczniu 1940 roku odwiedziło 116 tys. widzów, podczas gdy dwa lata później już ponad pół miliona. Nie sposób dziś zweryfikować prawdziwość tych danych, jed­nak trudno przypuszczać, by były one celowo zawyżane. Mogłoby na tym zależeć okupantowi, ale nie władzom konspiracyjnym, szczególnie Biuru Informacji i Propa­gandy Komendy Głównej ZWZ/AK, któremu na sercu leżało raczej pogłębianie solidarności w walce i oporze społecznym niż uwypuklanie bierności i postaw konfor­mistycznych. Dla sterroryzowanych i zmagających się z koszmarem okupacji Polaków pójście do kina i moż­liwość zobaczenia na ekranie przedwojennych gwiazd filmowych było jak chwila zapomnienia, swoisty miraż normalności, wyraz marzeń i tęsknoty za nieodległymi czasami Polski wolnej, suwerennej i bezpiecznej. Trzeba pamiętać, że w tamtej okupacyjnej rzeczywistości trudno było o inną rozrywkę, a możliwości obcowania z szero­ko rozumianą kulturą Niemcy ograniczyli do minimum (np. zabroniono organizowania zawodów sportowych). Nie bez znaczenia był również fakt, że przed wojną kino było powszechną i bardzo popularną formą spędzania wolnego czasu. Podejmowane przez podziemie akcje kol­portażu ulotek w ramach małego sabotażu, popularyzu­jących hasła w rodzaju „Tylko świnie siedzą w szwabskim kinie”, gazowanie lokali przez członków grup dywersyj­nych w czasie tzw. akcji antykinowych oraz piętnowanie przez prasę konspiracyjną postaw niepatriotycznych nie mogły zatem przynieść spodziewanego rezultatu. Tym bardziej że w kinach i teatrach Niemcy nie urządzali łapa­nek, w przeciwieństwie do innych obiektów użyteczno­ści publicznej, jak np. kawiarnie czy restauracje. Nawet członkom podziemia i przedstawicielom środowisk inte­ligenckich o silnie zakorzenionym etosie patriotycznym ciężko było oprzeć się urokowi srebrnego ekranu. Powo­jenne opowieści o społeczeństwie solidarnie kontestują­cym kina i sceny wodewilowe, niezłomnie stosującym się do kodeksu walki cywilnej to nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością i silnie do dziś zakorzeniony mit, będą­cy pokłosiem propagandy czasów PRL. Niemcy pozwolili na montaż i udźwiękowienie polskich filmów, których realizację przerwał 1 września 1939 roku? Hans Frank widział w ograniczonym dostępie do kul­tury użyteczne narzędzie kontroli Polaków. Filmy po starannej cenzurze wydziału propagandy „rządu GG” miały służyć z jednej strony indoktrynacji (tu przede wszystkim wspomnieć trzeba o propagandowych kro­nikach wyświetlanych przed seansami jako „Wiadomo­ści Filmowe Generalnej Guberni”), z drugiej ogłupianiu społeczeństwa, któremu serwowano produkcje błahe w formie i treści, pozbawione akcentów narodowych i patriotycznych i, co ważne, nie mające większych ambi­cji artystycznych. Wychodziło to naprzeciw założeń „polityki kulturalnej” okupanta w Generalnym Guber­natorstwie, zgodnie z którymi Polaków przedstawiano jako naród prymitywny, niewrażliwy na kulturę wysoką, co z kolei korespondować miało z tezami o rzekomej niższości rasowej Słowian. Okupant cynicznie kalkulo­wał, że artystę, który uzyska koncesję na wykonywanie zawodu, będzie można skuteczniej kontrolować, niż gdy­by miał np. pracować jako kelner czy konferansjer. Była to zarazem próba odciągnięcia twórców kultury od anga­żowania się w konspirację. Ten zabieg ściśle reglamento­wanej kultury (dodajmy, że jedynie w Gubernatorstwie, gdyż na ziemiach polskich bezpośrednio włączonych do Rzeszy oferty kulturalnej adresowanej do „podludzi” w ogóle nie przewidywano) okupant dyskontował pro­pagandowo, stwarzając przed międzynarodową opinią publiczną wrażenie, że pod niemieckimi rządami życie Polaków przebiega normalnie. W okresie okupacji na zlecenie spółki Film und Propagandamittel Vertriebsge­sellschaft przedwojenna wytwórnia Falanga dokończy­ła zaledwie dwie polskie produkcje: melodramat „Złota maska” według powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza o tym samym tytule …
Wyświetlono 25% materiału - 565 słów. Całość materiału zawiera 2260 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się