Ukazał się kolejny rocznik „Ruchu Wydawniczego w Liczbach”, który prezentuje dane dotyczące produkcji wydawniczej w roku 2019. Jest to niezwykle cenna publikacja, którą co roku obdarza nas Biblioteka Narodowa. Biorąc pod uwagę, że jest to już 69. edycja tej wzorcowej publikacji, możemy docenić wartość danych zbieranych i opracowywanych przez tę instytucję. Najbardziej znaczącą informacją jest liczba wydanych w Polsce publikacji książkowych, która w ubiegłym roku wyniosła 36.138 pozycji. Było to znacznie więcej niż w 2018 roku, kiedy odnotowano 33.919 tytułów (wzrost o 2219 tytułów, czyli o 6,5 proc.), a bardzo blisko rekordowego wyniku z roku 2017, kiedy to wydawcy przesłali do Narodowej Książnicy 36.260 tytułów. Zdaniem dr Olgi Dawidowicz-Chymkowskiej, autorki raportu, szybki przyrost liczby publikowanych tytułów w ostatnich latach w Polsce to tendencja, która jest widoczna w całej Europie i wiąże się m.in. z uproszczeniem procesu produkcji książek oraz intensywnym rozwojem self-publishingu, czyli publikowania książek na koszt autora. W tym roku można się jednak spodziewać załamania tej tendencji ze względu na kryzys gospodarczy spowodowany pandemią. Egzemplarz (nie)obowiązkowy Należy jednak pamiętać, że podstawę prezentowanych w roczniku obliczeń stanowią otrzymywane przez Bibliotekę Narodową egzemplarze obowiązkowe. I tu zaczynają się wątpliwości wymagające szerszego komentarza, bo jak powszechnie wiadomo w naszym środowisku dawno już „egzemplarz obowiązkowy” przestał być obowiązkowym! Gdy do statystyki z lat przed 1989 rokiem możemy pod tym względem podchodzić z dużym zaufaniem, gdyż przekazywanie egzemplarza obowiązkowego było regulaminowym działaniem wszystkich państwowych i nielicznych niepaństwowych (kościelnych czy spółdzielczych) wydawnictw, tak po przełomie lat 1989 i 1990, gdy powstawały setki, a potem tysiące nowych wydawnictw, w których brak było wpojonej kultury edytorskiej, obowiązek ten stał się „fakultatywny”. Do tego wprowadzona w 1996 roku regulacja nakazująca przekazywanie 17 egz. obowiązkowych do 15 bibliotek jest od początku krytykowana i w wielu przypadkach kontestowana, gdyż stanowi pod względem liczby egzemplarzy szczególny ewenement w porównaniu z innymi krajami, gdzie wszędzie ten obowiązek ogranicza się do kilku egzemplarzy. Nie wchodząc dalej w trwającą od lat dyskusję o konieczności ograniczenia liczby egzemplarzy obowiązkowych, bo jest to „inna historia”, możemy tylko stwierdzić, że w dużej mierze dzięki niej państwo zapewniło sobie bezpłatne zaopatrzenie wielu bibliotek wojewódzkich czy uczelnianych kosztem wydawców. Dlatego też w oparciu o doświadczenia, jakie zbieramy od lat w naszych badaniach rynku książki, możemy z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że podawana przez Bibliotekę Narodową liczba wydanych tytułów w każdym roku jest zaniżona! A o ile zaniżona, tego nie wiadomo. Przed kilku laty dr Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej, szacował, że liczbę tytułów, jakie nie trafiają do narodowej książnicy można ocenić na 10 proc. przekazanych tytułów. Obecnie wydaje się, że jest jeszcze gorzej, że liczba tych tytułów może sięgać nawet 25 proc. Bierzemy tutaj pod uwagę nie tylko książki, których wydawcy odmawiają wysłania lub ewidentnie lekceważą ten obowiązek, ale też z pewnością idącą w tysiące produkcję „okolicznościową”, jak druki skierowane do wąskiego kręgu odbiorców bliskich wydawcy czy autorowi oraz coraz bardziej zwiększającą się liczbę tytułów wydanych w systemie self-publishingu. Z naszych kontaktów wiemy, że bardzo często nie jest to nawet zła wola, bo „wydawcy” takich publikacji nic nie wiedzą o egzemplarzu obowiązkowym. A przecież przepisy stanowią, że nawet w przypadku publikacji o nakładzie mniejszym niż 100 egz. należy wysłać dwa egzemplarze obowiązkowe – jeden …