„Samotność Fausta” jest wywiadem rzeką przeprowadzonym z panem przez Jacka Moskwę. Czy to pan zdecydował się na tego właśnie rozmówcę? Był to przede wszystkim wybór pana Moskwy. Znamy się oczywiście od dawna, ale czuję się bardzo zaszczycony, że chciał przeprowadzić ze mną rozmowę o moim życiu. Zważywszy, jak świetnych rozmówców miał on wcześniej, a były nimi osoby, które szalenie ceniłem, jak ks. Jan Zieja czy Zofia Morawska. A co do samej książki, to powstawała ona długo. Była już raz zamknięta, nawet oddana do druku, ale Covid-19 ją zatrzymał. Korzystając z tej przerwy, uaktualniliśmy treść z Jackiem Moskwą, nieco dopisaliśmy, nieco wycięliśmy, w obecnym kształcie jest ona inna, niż była początkowo. A jaka? Wydaje mi się, że wobec człowieka, którego szanuję i z którym się czasem nie zgadzam, byłem szczery na tyle, na ile człowiek potrafi być szczery w takim publicznym wystąpieniu. Podobną książkę wydano mi jakieś dwadzieścia lat wcześniej, lecz rozmawialiśmy w niej wyłącznie o filmach, miała więc węższy zasięg tematyczny, a poza tym jest jeszcze na rynku książka o moim życiu rodzinnym, co jest zupełnym fenomenem, gdyż Barbara Gruszka-Zych przeprowadziła ze mną i moją żoną osobne rozmowy, a następnie połączyła je w jedną opowieść, z której ja sam dowiedziałem się z pewnym zaskoczeniem, w jak wielu sprawach różnię się z Elżbietą, co zresztą w codziennym życiu nam nie przeszkadza. Książkę złożyliście panowie w wydawnictwie jeszcze przed pandemią, nie mówiąc o wojnie rosyjsko-ukraińskiej, a potem zmieniliście jej treść. Jakie to były zmiany? Dotyczyły między innymi mojego nowego filmu „Liczba doskonała”, który powstał w międzyczasie, a ja uważam go za bardzo ważny w moim życiu artystycznym. Oczywiście jest o nim wzmianka w poprawionym wydaniu książki, w pierwszej wersji mowę o filmach zamykał „Eter”, w którym motyw faustyczny był bardzo wyraźny. Ale myślę, że jest on również obecny w wielu moich filmach i ja w ogóle mam do mitu Fausta pewne nabożeństwo, przeczucie, że jest on charakterystyczny dla kultury i duchowości europejskiej. Bo tylko Europa wydała taką historię. Kiedy opowiadam o Fauście w Indiach, to słuchają ze zdziwieniem, bo tej gry o młodość i nieśmiertelność tam się nie rozumie tak, jak w naszej kulturze. A mit Fausta jest u nas ciągle żywy i myślę, że wciąż będzie żywy, przynajmniej tak długo, jak długo będziemy wrażliwi na metafizykę czy na to, co uchodzi naszej uwadze i do czego nie mamy dostępu za pomocą zmysłów. To „coś” jest rzeczywistością, być może domniemaną, ale przecież niezwykle istotną. Przez tyle wieków historii Europy ta rzeczywistość nadprzyrodzona stale nam towarzyszyła. Legendę doktora Fausta uruchomił w epoce elżbietańskiej dramaturg Christopher Marlowe, a spotęgował ją i wprowadził na stałe do naszej kultury wielki Johann Wolfgang Goethe. Pan w swojej książce, w zawartych w niej rozważaniach, szuka prawdy, podobnie jak Faust… Tak, ale trafiłem na bardzo złe czasy, głoszące, że prawdy nie ma. A w każdym razie robią to wyznawcy postmodernizmu. Jestem do niej przywiązany i wydaje mi się, że nie sposób zbudować spójnego obrazu świata, jeżeli wątpimy w to, że prawda istnieje. Ona może być niedostępna dla każdego z nas z osobna, mamy z nią tylko kontakt częściowy, jest trochę jak horyzont, który widzimy, lecz nigdy do niego nie docieramy. A istnienie prawdy jest podstawowym założeniem stanowiącym przedmiot wiary. My dzisiaj nazbyt często mówimy o …