Na łamach „Newsweeka” Tomasz Jastrun zdiagnozował trapiącą naród chorobę, której przykrym objawem jest… duża kupa. Napisał: „Zaproszono mnie do radia i stało się to, czego się obawiałem, pierwsze pytanie jest o ową kupę. Mówię, że nie będę mówił, istota bowiem choroby nie w tym, co P. [Palikot] robi, ale że wszyscy o tym mówią, o czym powinno się milczeć”. Co powiedziawszy, Tomasz Jastrun nie tylko rozgadał się na temat rzeczonej kupy Palikota, ale dodatkowo poświęcił jej sążnisty felieton. Palikotowa infekcja niestety dopadła również i jego, co w tym przypadku ma ten urok, że u Jastruna objawiła się porywającą wręcz wizją „kupy w locie”. Gdy czytam i okiem wyobraźni widzę jego słowa: „media podchwyciły temat w locie, owa kupa jeszcze nie spadła, a była już na ustach wszystkich”, to zasadniczo jestem wdzięczny autorowi tych słów nie tyle za literacką brawurę, ile za wydatne wspomożenie moich zabiegów dietetycznych w celu odchudzenia się. To pomaga! Krótko mówiąc, Tomasz Jastrun w obrazowy sposób zaświadczył, że jest przeciwko diagnozie posła Palikota, który stwierdził, iż znana pani minister „sprostytuowała się”. Dodatkowo Jastrun zadał retoryczne pytanie: „Czy [Palikot] się przeliczył?”. I natychmiast odpowiedział: „Nie, można nawet rzec, że zrobił celnie”. Ja rozumiem oburzenie Jastruna, które zmusiło go do tak hardcore’owej metaforyki; w końcu nikt nie lubi kupy na ustach. Rzecz jednak w tym, …