Nowe technologie wiele zmieniły: poszerzyły granice książki, dodały jej konkurentów, jednocześnie ułatwiły i utrudniły życie czytelnikom. Pewne jest także, ze dostarczyły nowych tematów badaczom. Ale też tych badaczy zbliżyły: zarówno jeśli chodzi o możliwość kontaktów, jak i nowe pola badawcze - interesujące dla wszystkich, bez względu na język i specyfikę lokalnego rynku. Myślę, że to dzięki takiej tematyce udało się zainteresować konferencją "Przełamując granice książki. Perspektywa twórcy, odbiorcy, badacza" (Wrocław, 2-4 grudnia 2015 roku) wiele różnych środowisk. Obecni byli, oczywiście, przedstawiciele. Ale w tym roku pojawili się także goście zagraniczni oraz praktycy: wydawcy polskiego środowiska akademickiego, którzy na nasze coroczne konferencje zawsze chętnie przyjeżdżają, firmy technologiczne i bibliotekarze - "papierowi" i "cyfrowi". W jednym z moich ulubionych felietonów Jerzy Pilch pisze o swojej babce Marii Czyżowej, która nie ruszając się z miejsca mieszkała w kilku europejskich krajach, bo w ciągu jej długiego życia "granice latały jak Duch Święty, kędy chciały, człowiek kładł się spać w Polsce, budził w Czechach, granica, co wieczorem była na Stożku, rano biegła na moście, i nie była to w dodatku granica z Czechami, ale z Polską". Przytaczam Pilcha, bo z Wrocławiem jest teraz podobnie. Nie ruszając się z miejsca w styczniu obudzimy się w stolicy, a dokładnie: w Europejskiej Stolicy Kultury. Dlatego zaproponowałam na początku konferencji obejrzenie krótkiego filmu, który - poza ukazaniem urody naszego miasta - nauczył gości prawidłowej wymowy jego nazwy: Vrots-love; "love is a part of our proper name". To ostatnie zdanie miało zachęcić uczestników do przełamywania tytułowych "granic". Do najważniejszych zaliczyłabym granice między polskimi i zagranicznymi uczestnikami konferencji. Ich obecność znakomicie wpłynęła na różnorodność poruszanych tematów, pozwoliła także na porównanie sytuacji, problemów i zastosowanych rozwiązań. Gorzej poszło z przełamywaniem granic między zwolennikami "dead tree publishing" i orędownikami nowych form książki. Pewnie każdy pozostał przy swoich preferencjach, mimo apeli, by nad te różnice stawiać autorskie dzieło, które - w zależności od okoliczności - może być odtwarzane (czytane, słuchane, doświadczane) na różnych nośnikach. Za to niespodziewanie łatwo udało się pokonać granice między światem biznesu i nauki. Kontakty nawiązane ostatnio między uczelniami a tzw. interesariuszami zewnętrznymi ujawniły wzajemne sobą zainteresowanie, a konferencja okazała się świetną okazją do bliższego poznania, a nawet umówienia stażu czy praktyki dla studentów. Prezentacje podzielono na sześć bloków tematycznych. Pierwszy, zatytułowany "Nowe tendencje na rynku wydawniczym", rozpoczął gość specjalny - Angus Phillips, dyrektor School of Arts w Oxford Brooks University oraz International Centre for Publishing Studies. Jest on również autorem kilku książek o tematyce wydawniczej, m.in. przetłumaczonej na kilka języków "Inside Book Publishing" (współautorką jest Giles Clark), której piąte wydanie właśnie się ukazało. Dzieło to uznaje się za jedno z najważniejszych źródeł informacji o globalnym rynku wydawniczym i wykorzystuje zarówno w biznesie, jak i edukacji uniwersyteckiej w wielu krajach. Jak się okazało, można go użyć także jako barometru: Angus Phillips przeanalizował częstość występowania …