Przy okazji listopadowych XIX Targów Książki Historycznej wśród wielu interesujących książek znalazłem dwie, które skłoniły mnie do refleksji. Są to wydania nowe, uzupełnione, poprawione, czasem zmienione. Niby nic dziwnego, każde nowe wydanie ma w założeniu być lepsze od poprzedniego. Zwłaszcza, gdy są to dzieła niemal pomnikowe, książki poruszające ważki temat, a jednocześnie i czytelnika. Kilka powodów do rewitalizacji Primo: lata mijają, a rozwój wiedzy (także historycznej) i nowe badania przeprowadzone przez innych a nawet przez samego autora skłaniają do uzupełnień. Secundo: czasami (przy wznowieniach po latach) zachodzi konieczność uzupełnienia braków cenzuralnych, choć niekiedy pojawiają się kłopoty innej natury – zamiast cenzury na scenę wkracza niekiedy „poprawność polityczna”, która bywa równie skutecznym narzędziem kontroli myśli. Tertio: Oczywiście istnieje również tzw. czynnik społeczny – pasjonaci pytający o książkę, poszukujący jej nie tylko w antykwariatach, lecz nawet potrafiący wydzwaniać do autora! Czasami prowadzą na jej temat ożywione dyskusje w internecie na forach lub portalach tematycznych. Kiedy już zostanie osiągnięta pewna masa krytyczna, pozostaje jeszcze kilka warunków do spełnienia. Są to: czas i chęci autora, zapewnienie opieki redakcyjnej przez wydawcę i przede wszystkim… pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze (dotacje i inne formy dofinansowania). Efekty tych działań prześledźmy na przykładach. Wydanie nowe Pierwszą ze wspomnianych książek jest „Wojna polska 1939” Leszka Moczulskiego. Nowe, poprawione i uzupełnione wydanie ukazało się na okrągłą, 70 rocznicę wybuchu wojny. Na skrzydełku okładki możemy poznać historię tej książki. Po raz pierwszy opublikowano ją w 1972 roku w Wydawnictwie Poznańskim, po interwencji ambasady sowieckiej wstrzymano dystrybucję resztek nakładu, zaś w bibliotekach książka trafiła na „cimelia”. To była forma ograniczenia dostępu do książki dla czytelników bez odwoływania się do cenzury. Wszak „cimelia” to książki rzadkie, szczególnie chronione, a nie jakieś tam „prohibita”. W bibliotece na Koszykowej w katalogu kartkowym zamiast sygnatury „Z” numer miała ona formę „AZ” numer – wystarczyło dopisać to „A” i nagle, aby uzyskać dostęp do książki, trzeba było się wylegitymować papierem, że jest się co najmniej magistrantem i książka jest niezbędna do pracy, obowiązkowo podpisanym przez promotora z tytułem doktora (najlepiej habilitowanego). Drugie wydanie poprawione przez autora ukazało się w Londynie w roku 1987 nakładem Polskiej Fundacji Kulturalnej. Wprawdzie poprawki były raczej kosmetyczne, autor usunął część wstępu „dopisaną” na potrzeby cenzuralne i przywrócił kilka fragmentów skreślonych przez cenzurę, ale nawet spis treści pozostał niezmieniony. Niedługo później ukazało się wydanie podziemne w wydawnictwie Konfederacji Polski Niepodległej (Wydawnictwo Polskie) – przedruk londyńskiego. Dziesięć lat temu rozmawiałem z autorem o wznowieniu tej książki – było to w czasie po jego „Geopolityce” a przed „Lustracją”. Skłaniał się do wznowienia reprintu wydania londyńskiego, wyjaśniając, że bez dotacji nie mógłby uzupełnić i rozszerzyć tej pracy tak, jak na to zasługuje. I oto po upływie dekady nakładem …