Joseph Conrad urodził się na dzisiejszej Ukrainie. Zdaje się jednak, że większość Ukraińców nie ma o tym pojęcia, mało prawdopodobne jest więc, by zaanektowali sobie twórcę „Lorda Jima”. A szkoda, bo na tym i my dobrze wyszlibyśmy, i twórczość Conrada, a najlepiej – jak myślę – pamięć o jego rodzinie, szczególnie o ojcu pisarza, Apollonie Korzeniowskm, wybitnym polskim działaczu niepodległościowym. O tyle nietypowym, że bardzo życzliwie nastawionym do Rusinów, domagającym się dla nich równouprawnienia społecznego i narodowego. W swoim czasie podsuwałem ukraińskiemu ambasadorowi w Polsce, Dmitro Pawłyczce rozmaite pisma Korzeniowskiego, akcentując też fakt, że najlepiej w świecie znanym człowiekiem urodzonym na Ukrainie jest właśnie Joseph Conrad. Ukraińcy pewnie sądzą inaczej, ale – jak rozumiem – pańskie zabiegi jako prezesa Polskiego Towarzystwa Conradowskiego miały na celu uzyskanie poparcia dla idei utworzenia w Berdyczowie międzynarodowego Muzeum Conrada. Podobno jednak istnieje na Ukrainie takie muzeum, tyle że nie w miejscu urodzin pisarza. Kiedy byłem w Berdyczowie pierwszy raz – w 1969 roku, o Korzeniowskich nikt tam nie słyszał, a wspaniały niegdyś klasztor, jeden z najwspanialszych zespołów architektonicznych na całej Ukrainie, gdzie chcemy zorganizować muzeum, był ruiną. Ale dziesięć lat później w odległej o dwanaście kilometrów od Berdyczowa Terechowej znalazł się entuzjasta Conrada, Mykoła Szepeljuk i w dwóch izbach wiejskiego domu kultury urządził mu izbę pamięci. Byłem tam, w drewnianym domku z rozchwianą podłogą widziałem eksponaty: książki będące darami od odwiedzających Polaków, kilka przypadkowych publikacji angielskich, fotografię pisarza. Wzruszające to miejsce, ale przecież prawdziwego muzeum zastąpić nie może. Mykoła Szepeljuk dobrze zresztą wiedział, że Conrad urodził się w Berdyczowie, nie w Terechowej, ale że w tej wsi miał możliwość urządzenia izby pamięci, to i z możliwości tej skorzystał. Czy stąd wzięła się legenda o urodzeniu Conrada nie w Berdyczowie a gdzie indziej? To skomplikowana sprawa. Jest faktem, że w jedynym i skądinąd porządnie opracowanym przewodniku po Berdyczowie i okolicy wydanym w 2000 roku w Żytomierzu utrwalona została wersja terechowska, która też z uporem powtarzają przedstawiciele władz Obwodu Żytomierskiego. Czy jednak winy za to zamieszanie nie ponosi sam pisarz, wskazujący jako miejsce swego urodzenia… Żytomierz.Tu nie można mówić o przekłamaniu. Miał metrykę wystawioną w Żytomierzu, sfałszowaną na potrzeby urzędowe, żeby czteroletni chłopiec mógł jechać z rodzicami na zesłanie. Na metryce tej nie ma daty wystawienia, ale to nią, tłumaczoną z rosyjskiego na polski, a następnie na angielski, się posługiwał. Jego prawdziwe nazwisko pisano na Zachodzie z najdziwniejszymi błędami, na 23 sposoby, z których tylko jeden zgodny był z właściwą pisownią. Dla władz brytyjskich, czy to …