– Na ile zatrzymanie gospodarki spowodowane pandemią odbiło się na drukarni Totem? – Pomijając oczywiste kwestie zmniejszenia produkcji, pandemia to głęboka reorganizacja pracy. Pracownicy, którzy mogą wykonywać swoją pracę zdalnie, czyli zespoły handlowe, biuro obsługi klienta, działy marketingu, czy finansów, pracują już drugi miesiąc z domu. Kontakt z klientem został ograniczony do rozmów telefonicznych i wymiany e-maili. Pracownicy produkcyjni objęci zostali bardzo silnymi restrykcjami sanitarnymi – m.in. codziennie każdy przed wejściem do firmy ma mierzoną temperaturę, zobligowani są do odkażania dłoni, noszą maseczki. Zmniejszyliśmy liczbę osób na poszczególnych zmianach, firma jest zamknięta dla osób z zewnątrz, kontakty z firmami kurierskimi zostały zminimalizowane, a przesyłki, które otrzymujemy, przechodzą swoistą kwarantannę. Wszystkie te działania mają na celu zminimalizowanie ryzyka zakażenia i uniknięcie postoju firmy. – Jak bardzo – procentowo – spadła liczba zamówień, a może nie jest tak źle? – Nie jest najgorzej, choć zauważyliśmy zmniejszenie liczby zamówień, szczególnie z krajów takich jak Włochy czy Francja, a przede wszystkim z naszego rodzimego, polskiego rynku. – Jak reagują zleceniodawcy – odwołują zlecenia czy przesuwają je na później? – Jest bardzo różnie, większość wydawców przesuwa zlecenia na miesiące letnie lub jesień. Wszyscy mamy nadzieję na uspokojenie sytuacji epidemiologicznej i odmrożenie gospodarki. Przyglądamy się uważnie planom rządu i czekamy na otwarcie księgarń. …