– Jakie wydarzenie było najważniejsze na Targach? – Było szereg ważnych wydarzeń, jak konferencja wokół książki Thomasa Urbana o Katyniu, pierwsza publikacja niemieckiego autora o tej tragedii. Autorów było wielu, bo każdy wydawca wie, że obecność autora przynosi pieniądze. W tym roku elementem przewodnim był rok 1939, co przebija się u wielu wydawców. Wiadomo, że historia rządzi się datami, w związku z tym najczęściej duzi wydawcy publikują książki związane z takimi rocznicami, co stwarza większą szansę na sprzedaż niż w ramach zwykłej promocji wydawniczej. – A publiczność? – Jak co roku i tym razem na targach było bardzo dużo ludzi. Frekwencja kształtowała się podobnie jak przed rokiem, chociaż pierwszego dnia – w czwartek – było więcej osób niż rok temu. Wówczas frekwencję szacowaliśmy na 30 tys. osób, a tym roku jest podobnie. Natomiast liczba wystawców jest taka sama jak w 2018 roku. W targach bierze udział od 200 do 220 wydawnictw, które prezentują swoją ofertę na stu kilkudziesięciu stoiskach. Żałuję jednak, że nie mamy w tym roku dużego stoiska ukraińskiego, a także, że od kilku lat nie udaje się zdobyć pieniędzy na Salon Bibliotek. Szkoda, bo dzięki temu targi byłyby bardziej komplementarne i można byłoby pokazać wydawnictwa niszowe. W takich bibliotekach jak w Przemyślu czy Włocławku ukazują się bardzo cenne publikacje. Zostali …