Sobota, 6 września 2025
Rozmowa z MARCINEM FRĄCKIEWICZEM, prezesem zarządu firmy Motyle Książkowe
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeruBiblioteka Analiz nr 648 (16/2025)
Jak zaczęła się twoja przygoda z rynkiem książki? To był zupełny przypadek. Podczas studiów w Warszawie musiałem sam się utrzymywać, więc podjąłem pracę jako magazynier w Platonie. Tak zaczęła się moja przygoda z książkami. Co studiowałeś? Technologię chemiczną na Politechnice Warszawskiej. To kierunek, który daje solidne podstawy w pracy z różnymi substancjami chemicznymi – także tymi bardziej „wesołymi”. Czyli to jest zbieg okoliczności, że wszedłeś do tej branży. Co się wydarzyło później? Kończąc studia, zauważyłem, że rynek pracy w przemyśle chemicznym praktycznie się załamał – zamykano firmy i trudno było znaleźć zatrudnienie w tej branży. Tymczasem wciąż pracowałem w Platonie, więc postanowiłem tam zostać. Wciągnęła mnie ta branża jak wielu i tak już zostało. Po trzech latach przeniosłem się do Motyli Książkowych, gdzie wykorzystałem swoje doświadczenie magazynowe. Równolegle ukończyłem studia podyplomowe z logistyki na Wojskowej Akademii Technicznej. Później coraz bardziej angażowałem się w biznes, dlatego zdecydowałem się na kolejne studia podyplomowe – Akademię Menedżerską w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. W Motylach Książkowych też byłeś magazynierem? Tak. I kiedy nadszedł moment, że mogłeś wprowadzić zmiany w firmie? Około 10 lat temu. Z branżą jestem związany już 15 lat. Po pięciu latach zostałeś szefem magazynu? Można tak powiedzieć. Miałem wpływ na kierunek rozwoju strategii firmy. Jesteś już mocno związany z Motylami Książkowymi. To prawda. Z żoną Beatą Frąckiewicz razem prowadzimy firmę motyleksiazkowe. pl, a obecnie w spółce z o.o. zajmuję się zarządzaniem firmą. Kto wymyślił, że wejdziecie w niszę – dystrybuując książki niszowych wydawców? Wydawało się, że to nie ma prawa przetrwać… Zaczęło się od tego, że Motyle Książkowe na początku swojej działalności świadczyły usługi dla wydawców. Były to tzw. usługi tranzytowe – wydawnictwa, np. z Gdańska, zostawiały towar na ul. Zwrotniczej, skąd odbierali go księgarze i hurtownie lub odwrotnie – odbieraliśmy książki z wydawnictw warszawskich, aby hurtownie spoza Warszawy mogły je odebrać w jednym miejscu. Czyli był to magazyn tranzytowy… Tak, od tego się zaczęło. Potem stopniowo nawiązywaliśmy bezpośrednią współpracę z wydawnictwami. Duże hurtownie nie bardzo chciały zajmować się małymi, wchodzącymi na rynek wydawnictwami, często o bardzo niszowym profilu, a my zaczęliśmy ich obsługiwać. I tak właśnie ruszyliśmy w tym kierunku. Z czasem cały rynek zaczął takich wydawców do nas przekierowywać. Księgarze i hurtownicy mogli znaleźć ofertę ponad tysiąca małych wydawnictw u jednego dystrybutora, co było i jest bardzo wygodne. A widzisz sens takiego rozdziału? Jak postrzegasz te duże hurtownie, które nie chcą zawierać umów z małymi wydawnictwami? Na początku traktowałem to trochę jak misję. Poznawanie mniejszych wydawców i ich oferty niszowej, często bardzo ciekawej, unikatowej. Widziałem wartość w książkach, albumach i historiach, które wydawali – a nikt nie chciał ich publikacji pokazywać. Wtedy uznałem, że warto dać im przestrzeń. Do dziś to do nas trafiają te mniejsze wydawnictwa, bo rynek kieruje je właśnie tutaj. Z czasem jednak musiałem połączyć tę działalność także z dużymi wydawcami. Przez lata przekonywałem księgarnie i odbiorców, żeby zamawiali również tytuły niszowe. To też była misja, bo jeszcze kilkanaście lat temu księgarnie koncentrowały się wyłącznie na popularnych tytułach. Wydawcy i autorzy – np. regionalni – mieli ogromny problem z przebiciem się. Hurtownicy z czasem przekonali się do współpracy z nami i z taką ofertą. Dziś postrzegają nas raczej jako uzupełnienie rynku, z czym się w pełni zgadzamy. W praktyce współpracuje z nami większość hurtowni i robimy to na równych, partnerskich warunkach. Czyli Motyle Książkowe są ogniwem pośrednim. Między wydawcą o dużą hurtownią. Dokładnie tak. Pomagamy na początku wydawcy w dotarciu do hurtu, w zrozumieniu, jak funkcjonuje rynek książki, jakie elementy są niezbędne, np. EAN na książce, jak wystawić fakturę do rozliczenia. Jest wielu świadomych wydawców, którzy wchodzą na rynek świetnie przygotowani, z planem wydawniczym, marketingowym i sporo indywidualnych autorów, których trzeba przeprowadzić przez zawiłości dystrybucji. Wciąż znajdujemy czas na rozmowę z wydawcą, wprowadzamy w tajniki handlu książką, trzeba pamiętać, że to, co dla nas jest oczywiste, dla debiutującego self-publishera może być niezrozumiałe i przerażające. Nie boimy się też takich wyzwań jak współpraca z wydawcami, którzy działają poza granicami Polski czy poza UE. Poza hurtowniami współpracujecie też z indywidualnymi księgarniami? Tak. Jest około setka takich podmiotów, mniejszych kameralnych księgarni. Zapraszamy kolejne do współpracy. A …
Wyświetlono 25% materiału - 678 słów. Całość materiału zawiera 2713 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się