Wtorek, 28 marca 2023
Kiedyś tętnił życiem. Mąż Sławy Lisieckiej – Zdzisław Jaskuła, był jego duszą i księciem. Pokój, dziś przemeblowany i przegrodzony półką z książkami na część kuchenną i salonową, wówczas gromadził tłumy. Prowadzili otwarty dom. W czasie najgorętszych spotkań z Jackiem Kuroniem czy Adamem Michnikiem potrafiło się w nim zmieścić i dwieście osób. Odwiedzili ich m.in. Artur Międzyrzecki, Julia Hartwig, Adam Zagajewski, Leszek Szaruga, Andrzej Seweryn, Grzegorz Ciechowski, Krystyna Janda, Ryszard Krynicki, Stanisław Barańczak. Odbywały się wykłady Latającego Uniwersytetu i przedstawienia teatralne. Taki podziemny dom kultury. – Czasami na połowie stołu odbywał się bankiet, a na drugiej tłumaczyłam – śmieje się Sława Lisiecka, wybitna tłumaczka z języka niemieckiego. Wspomnienia wspólne Wspomina ten czas z nostalgią i czułością. Poznali się na Uniwersytecie Łódzkim, student i lektorka języka niemieckiego, nieśmiała i wycofana, on uwielbiany przez kolegów, młody, zbuntowany poeta. Sława twierdzi, że Zdzisław uczył ją wrażliwości na słowo i prawdę. Nie żyje od 2015 roku. Przez wiele lat ich mieszkanie na Wschodniej było znane w całej Łodzi. Położone w starej, przedwojennej kamienicy będącej kwintesencją łódzkich klimatów, z długim, zabudowanym ze wszystkich stron podwórkiem-studnią, ze sczerniałymi i wyszczerbionymi ścianami budynków, jeszcze z końca XIX wieku. Po śmierci Zdzisława łódzcy artyści, nawiązując do wymyślonych przez niego tzw. Jaskulanów, przychodzą pod okno Sławy, na Wschodnią 49 i czytają wspólnie jego wiersze. Jeden z nich – „Paramnezja” – umieszczono nawet na pamiątkowej tablicy na ścianie przy wejściu do Małej Sali Teatru Nowego w Łodzi, drugi – „Testament mój” – jest na jego płycie nagrobnej. Obie tablice są autorstwa Alka Janickiego. Sława po śmierci Zdzisława wydała w jednym tomie „Maszynę do pisania”, zbiór prawie wszystkich jego wierszy, i felietony Jaskuły o sprawach Łodzi „Widziane ze Wschodniej”, drukowane w łódzkiej „Gazecie Wyborczej”, cenione za ponadczasowe obserwacje i język. Sam szrot Kiedy jej przyjaciel, filozof Marcin Polak, autor dopiero co wydanej w wydawnictwie Od Do książki „Bogowie śpiewają”, odwiedził ją w mieszkaniu na Wschodniej, po zlustrowaniu jej półek bibliotecznych orzekł, że posiada sam… szrot. Oceniał książki z punktu widzenia ich rynkowej wartości antykwarycznej. – Faktycznie, większość moich książek pochodzi z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, wtedy wszyscy kupowali to, co było dostępne w księgarniach. Antykwariaty nie chcą tych książek kupować. Księgozbioru nigdy nie budowali intencjonalnie, po prostu kupowali to, co chcieli czytać lub co było im potrzebne do pracy. Jej pierwszy zbiór książek dziecięcych, młodzieńczych i z lat studenckich spłonął. Nowy, własny zaczęła kolekcjonować wspólnie ze świeżo poślubionym Zdzisławem Jaskułą. Pamięta pierwsze półki zbudowane we wnęce po drzwiach. – To, co mam w domu, to raczej biblioteka braków niż kompletny księgozbiór, ponieważ mąż miał taką cechę, że masowo rozdawał książki. Młodzież, głównie teatralna, uwielbiała go. Wspomnienia własne Sława Lisiecka podkreśla rolę swojego ojca w kształtowaniu jej gustów literackich. – Był ciekawy świata, wpajał nam zamiłowanie do książek. Mając sześć lat, już samodzielnie czytałam. Ojciec był komunistą i kupował wiele rosyjskich pism, m.in. „Ogoniok”, który namiętnie czytał. Szybko nauczył mnie języka rosyjskiego i sama to pismo czytałam. Popisywałam się tą umiejętnością podczas zapisów do szkoły. Byłam „wypożyczana” jako lektorka do innych klas i czytałam na głos poważne dzieła jak np. „Pan Tadeusz”. Zaprzyjaźniła się z pobliską biblioteką i po etapie okładania książek bibliotecznych w szary papier stała się aktywną czytelniczką i czołową wypożyczającą. Wtedy interesowała ją głównie klasyka dziecięca. Sława Lisiecka należała do ostatniego rocznika, który w ramach nauczania obowiązkowego uczył się języka niemieckiego. Szybko go opanowała. Tata kupował jej książki w języku niemieckim. Zapamiętała tytuł pierwszej: „Eine Freundin wie Gerda”. – Od razu próbowałam ją tłumaczyć i zapisywać w zeszytach. W siódmej klasie zaczęłam się uczyć esperanto, który też przyswoiłam sobie w tempie ekspresowym. Dzięki temu językowi poznałam wielu ciekawych ludzi na całym świecie. Miałam przyjaciół w USA, Francji, Hiszpanii i na Węgrzech. Esperanto pomogło mi w nauce innych języków: angielskiego, francuskiego, włoskiego. Germanista w liceum ogólnokształcącym zauważył talent uczennicy i zlecał Sławie zadania specjalne, uczulał na piękno niemieckiej klasyki. Poznała twórczość Friedricha Schillera i Johanna Wolfganga von Goethego. Bez problemu dostała się na filologię niemiecką na Uniwersytecie Łódzkim, pisząc pracę egzaminacyjną pt. „Sztuki niemieckie na łódzkich deskach scenicznych”. Z rozczuleniem wspomina prywatne lekcje języka niemieckiego. Nauczycielka, urocza staruszka z Wiednia, rozpływała się nad niemieckimi romantykami, m.in. Heinrichem Heine, poetą, który stworzył słynny wiersz o Lorelei. – Miała na mnie niebywały wpływ: rozbudziła moją miłość do tego języka. Pamiętam przeżycia, gdy czytałyśmy „Fausta” Goethego w oryginale. Po studiach Sława przez rok nauczała języka niemieckiego młodzież licealną, kolejna praca na Uniwersytecie Łódzkim jako lektorka zakończyła się haniebnym rozstaniem. Ją i Zdzisława Jaskułę wyrzucono za podpisanie listu protestacyjnego przeciwko zmianom w Konstytucji PRL. Młodzi pozostali pod bacznym okiem bezpieki. Zdzisław Jaskuła wydał wówczas dwa poematy „Wieczór autorski w większym mieście” oraz „Odwołany wieczór autorski w większym mieście” w pierwszej podziemnej Niezależnej Oficynie Wydawniczej NOWA. Były to jej pierwsze publikacje. Sława od dawna robiła tłumaczenia prozy niemieckiej, ale chowała je do szuflady, gdy jednak pojawiło się widmo bezrobocia, postanowiła o siebie zawalczyć. Marzenia – Zawodowe tłumaczenie zawsze było moim wielkim marzeniem, ale miałam świadomość, że to hermetyczne środowisko, a literatury niemieckiej nie wydawało się wówczas zbyt wiele. Kiedy postanowiła przetłumaczyć jedno ze słuchowisk eseistyki Ingeborg Bachmann „Dobry Bóg z Manhattanu”, nie zauważyła nawet, że już to wcześniej uczyniono, próbowała też swoich sił, tłumacząc wiersze Güntera Grassa. Jej sprzymierzeńcem w poznawaniu literatury niemieckiej było Austriackie Forum Kultury, w którym znajduje się obszerny i aktualizowany księgozbiór biblioteczny. – Dzięki nim byłam na bieżąco z literaturą niemieckojęzyczną, bo i austriacką, i szwajcarską. Jeździłam regularnie do Warszawy na Próżną i wypożyczałam. Teraz sama od kilku lat prowadzi warsztaty translatorskie w Austriackim Forum Kultury. – Razem z uczestnikami warsztatów translatorskich pracujemy nad przekładami „Opowiadań wszystkich” Bernharda, które ukażą się w moim wydawnictwie. To bardzo trudna praca. Tłumaczymy również najwcześniejsze dzieła jego prozy z lat pięćdziesiątych, kiedy był… piewcą(!) natury austriackiej i ciężkiej pracy rolnika. Nie muszę chyba dodawać, że to zupełnie inny Bernhard niż ten, którego znamy. Na wydawnictwie Czytelnik niemal siłą wymusiła współpracę. Sławomir Błaut, kierownik redakcji niemieckojęzycznej, sięgnął do przetłumaczonego przez nią dla miesięcznika „Literatura” opowiadania Petera Handkego „Godzina prawdziwych doznań”, nad którym właśnie sam pracował i wydał pod tytułem „Godzina prawdziwych odczuć”. Ale widać przekład przyszłego noblisty zrobiony przez Sławę zrobił wrażenie na redaktorach Czytelnika, bo już wkrótce zaprosili Sławę do tłumaczenia sześciu opowiadań austriackich, w bardzo różnych stylach literackich, wydanych potem w zbiorze „Czyż jest piękniejszy kraj”. – Moim pierwszym samodzielnym tłumaczeniem była biograficzna powieść Petera Härtlinga „Hölderlin” wydana przez Czytelnika w 1982 roku. To jedna …
Wyświetlono 25% materiału - 980 słów. Całość materiału zawiera 3922 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się