– Gdyby nie czystki komunistów polskich w Związku Sowieckim Władysław Gomułka pozostałby postacią anonimową? – Tego potwierdzić nie sposób. Ale szanse Gomułki na tak spektakularny awans, który stał się jego udziałem w latach 1943-1944 byłyby znikome. Przed wojną był bardziej działaczem związkowym niż politycznym, mało w Warszawie znanym, nie bardzo wśród najważniejszych komunistów ustosunkowanym. Owszem, odbył szkolenie w sowieckiej „Leninówce”, gdzie nauczono go zasad konspiracji, ale od tego do wielkiej kariery było jeszcze daleko. Ruch komunistyczny w Polsce dysponował wówczas ludźmi ważniejszymi, dużo bardziej od niego zasłużonymi i bardziej sprawdzonymi, a co najważniejsze – lepiej widzianymi przez Moskwę. Gdy jednak większość z nich została później aresztowana i zamordowana, przed Gomułką otworzyły się drzwi do władzy. Nie ma w tym zresztą niczego nadzwyczajnego. Gdyby nie czystki wśród „starych” bolszewików, Leonid Breżniew też zapewne nigdy tak szybko by nie awansował i nie zasiadł na Kremlu. Co ciekawe, sam Gomułka o mało nie trafił w młyny sowieckiej „sprawiedliwości”, bo już w latach dwudziestych zastanawiał się nad ucieczką do Związku Sowieckiego. Radził się w tej sprawie posła Niezależnej Partii Chłopskiej, Alfreda Fiderkiewicza, który wybił mu ten pomysł z głowy tłumacząc, że Polacy przekraczający sowiecką granicę są zatrzymywani i trafiają do obozów karnych. Tow. „Wiesław” się wystraszył i został w Polsce. Później trafił wprawdzie za swoją działalność komunistyczną za kratki, lecz sanacyjne więzienia w porównaniu z sowieckimi gułagami były sanatoriami. – Liderem Polskiej Partii Robotniczej stał się przypadkowo? – Awans zawdzięczał słabości komunistycznego podziemia. W Peerelu karmiono nas opowieściami o jego potędze i bohaterskich czynach Gwardii Ludowej oraz Armii Ludowej, ale to oczywista nieprawda. Owa konspiracja była słabo uzbrojona, niezborna i niezdyscyplinowana, a jej walka ograniczała się właściwie do wydawania, w znikomym zresztą nakładzie, kilku pism i odezw z napaściami na rząd londyński oraz Armię Krajową. Gomułka zdawał sobie sprawę z tej słabości, czego świadectwem są jego – pisane w latach siedemdziesiątych – pamiętniki. Ale gdyby nie te liche struktury okupacyjne „Wiesław” nie miałby szans na objęcie przywództwa PPR-u. Przede wszystkim dlatego, że dotychczasowi szefowie tej partii byli mianowani przez Moskwę. Gomułka sowieckiego „imprimatur” nie miał, bo partia utraciła radiowy kontakt z Moskwą i nie można było się porozumieć z Georgijem Dymitrowem, szefem Międzynarodówki Komunistycznej, który z ramienia Stalina nadzorował komunistyczne podziemie w krajach okupowanych przez Niemcy. Polscy komuniści wyszli więc trochę przed szereg, co było dla nich niezwykłe. Po aresztowaniu Pawła Findera przez Niemców, Moskwa wysłała zresztą do Polski jego następcę, Barucha Cukiera vel Witolda Kolskiego, ale zginął on podczas lądowania. Gomułka był jedynym – poza Mieczysławem Rakowskim, ale to już …