Frankfurckie Targi Książki zaskoczyły w tym roku jednym: rewolucja stała się codziennością. Nikt już nie stawiał pytań o sens wydawania e-booków, zagrożenie piractwem czy potrzebę innowacyjnego marketingu. Znikły wyspy elektronicznej awangardy, za to wyłoniły się całe kontynenty nowych możliwości. Nie pytano „czy?”, tylko „jak?”. Inaczej niż w zeszłym roku, w zapełnionych po brzegi halach nie słychać już było złowieszczego słowa na „k”. Wielu angielskich i amerykańskich wydawców, z których część nie dotarła na tegoroczne targi w Londynie, we Frankfurcie złapało wiatr w żagle. – Kryzysu nie ma, biznes kręci się lepiej niż kiedykolwiek. W międzynarodowych halach znów można robić porządne interesy – komentował na gorąco po wizycie w „amerykańskiej hali” jeden z hiszpańskich wydawców. Do Frankfurtu przybyło ponad 7500 wystawców ze 111 krajów. I chociaż odwiedzających było prawie 280 tys., a więc o 10 tys. mniej niż przed rokiem, to mniejsza liczba gości zdawała się nie wpływać na pozytywną atmosferę. Swojego zadowolenia nie krył także dyrektor targów, Juergen Boos. „Interesy szły w tym roku świetnie, zarówno jeśli chodzi o handel prawami do książek klasycznych, jak i elektronicznych” – stwierdził podczas konferencji prasowej podsumowującej tegoroczną edycję wystawienniczej imprezy. Obrosłe atrakcjami Lata ubiegłe uczą, że na targi warto przybyć przynajmniej dzień wcześniej. Już we wtorek osoby odpowiedzialne za licencje mogły podszkolić się z zakresu handlu prawami elektronicznymi. Sala konferencyjna była pełna, choć co bardziej rozeznani w temacie uczestnicy narzekali, że zbyt dużo czasu poświęcono elementarzowi, a więc wyjaśnianiu, czym w ogóle są książki elektroniczne, a zbyt mało na wymianę doświadczeń o obowiązujących stawkach, modelach licencji i zasadach rozliczania się z autorami. Drugi rok z rzędu wydawnictwo O’Reilly zorganizowało w przeddzień targów frankfurcką edycję konferencji „Tools of Change”, na której kilkuset wydawców dyskutowało o zmianach na rynku książki i przyszłości branży wydawniczej – oczywiście z perspektywy digitalizacji. Kluczowym przesłaniem było hasło, iż to nie chęć posiadania treści kieruje decyzjami zakupowymi klientów, ale korzyści, jakie płyną z zakupu konkretnego produktu. Warunkiem jest naturalnie wysoka jakość treści oraz format publikacji dostosowany do contentu. Ale dopiero wyjaśnienie klientowi, że książka, e-book lub mobilna aplikacja pozwoli mu podnieść kwalifikacje, zapewni rozrywkę lub uczyni życie prostszym, decyduje o sukcesie rynkowym produktu. Iskrzy, iskrzy! Po raz pierwszy w tym roku zaiskrzyła inicjatywa Frankfurt Sparks (Frankfurckie Iskry), budująca mosty między światem nowych technologii a książkami. Jednym z jej elementów była konferencja i cykl spotkań StoryDrive, na których wspólnych punktów zaczepienia szukali przedstawiciele branży filmowej, multimedialnej i wydawniczej. Ludzie ekranu, gier komputerowych i książki wymieniali się doświadczeniami z przenoszenia bohaterów i opowieści z papieru na taśmę filmową oraz konsolę do gry. Zacieranie się granic między branżami, cross-medialność i budowanie jednolitej narracji to tylko trzy …