Kiedy zmienicie nazwę firmy? Marczello Georgiew: Dlaczego mielibyśmy ją zmieniać? Albo kiedy księgarnia Wydawnictwa Naukowego PWN działać będzie pod innym adresem WWW? MG: A, o to ci chodzi. [śmiech] Bo w tej chwili klient, który będzie chciał dowiedzieć się czegoś na temat PWN.pl, wpisując do przeglądarki ten adres znajdzie księgarnię WN PWN. MG: Faktycznie, mamy tu pewien problem z identyfikacją. W tej chwili pod tym adresem znaleźć można nie tylko księgarnię, ale i kilka innych ciekawych aktywności, kiedyś spółka-matka eksponowała tam encyklopedię. Adres www.pwn.pl promuje książki, po naszej stronie leży z kolei wymyślanie różnych „dziwnych” rzeczy. Prezes WN PWN, Barbara Jóźwiak, mogłaby się poczuć lekko skonfundowana słysząc, że jej firma promuje książki. W wywiadzie, jakiego udzieliła nam ostatnio, deklarowała, że za kilka lat wydawnictwo będzie osiągać przychody głównie na treściach elektronicznych. MG: Nadal jednak będą to książki. Wracając jednak do nazwy, nie jestem przekonany, byśmy cokolwiek mogli zyskać na jej zmianie. Rozumiem, że z posługiwania się silnym brandem odnosicie wyłącznie korzyści. MG: Działamy na wielu obszarach – na niektórych przydaje nam się to bardziej, a na innych mniej. Pomimo wpisanej w model naszej działalności nowoczesności jako spółka deklarujemy podobny typ odpowiedzialności za nasze produkty co spółka-matka. Kiedy uruchamialiśmy dział tłumaczeń, jego szef Janusz Kleśta od razu nam zapowiedział, że nie może być tutaj mowy o kompromisach w zakresie jakości. Jako prezes, w naturalny sposób zorientowany na optymalizację kosztów, niekiedy toczę z nim boje. Sensownie wprowadzony do firmy tego typu konflikt potrafi jednak dać efekt w postaci balansu pomiędzy jakością a biznesem. Marka zobowiązuje. O waszej działalności najwięcej przeczytamy w każdym razie pod adresem www.Translatica.pl. MG: O działalności związanej z tłumaczeniami. Translatica.pl ma obecnie 600 tys. unikalnych użytkowników miesięcznie. Planujemy zwiększyć jeszcze w tym roku tę liczbę do 700 tys. i liczbę odsłon do 2 mln. To bardzo dużo. MG: I to jest wynik osiągnięty w ciągu półtora roku. W wyniku czego? Pozycjonowania, zawartości, kampanii Google? MG: Wszystkiego po trochu. Wartość ta jednak różni się w zależności od tego, czy liczy ją Gemius czy Google Analytics. Niedawno Translatica.pl znalazła się w pierwszej „20” najpopularniejszych portali edukacyjnych wg Gemiusa. Czym w takim razie jest firma PWN.pl? MG: Odpowiedź na to pytanie zmienia się w czasie. Dziesięć lat temu powiedziałbym, że jest wydawnictwem multimedialnym. Obecnie wydawane publikacje multimedialne stanowią część naszych usług. W ciągu tych lat uruchomiliśmy produkcję informatycznych pomocy naukowych i kompleks usług związanych z tłumaczeniem – zarówno automatycznym, jak i ludzkim, a także formami pośrednimi. Można powiedzieć, że dziś firma PWN.pl jest dostawcą kompleksowych usług językowych, głównie informatycznych. Potrafimy zaproponować zarówno program tłumaczący dokumenty zapisany na CD-ROM, rozwiązania serwerowe, z których korzysta cała firma, jak i narzędzia internetowe. Mało tego, potrafimy zrealizować zarówno usługę tłumaczenia ludzkiego, niczym tradycyjne biuro tłumaczeń, jak i czegoś, co stanowi formę pośrednią, gdzie serwis internetowy czy poczta email tłumaczone są automatycznie, ale na bazie tłumaczenia ludzkiego. W rezultacie klient dostaje przekład, który jest dokonany automatycznie, ale o jakości tłumaczenia ludzkiego. W jaki sposób to osiągacie? MG: Cześć zawartości poddawanych przekładowi tekstów ma charakter powtarzalny. Są elementy, których za każdym razem tłumaczyć nie trzeba. Mam na myśli takie dokumenty jak sprawozdania i raporty, umowy spółki itp. Wiele ich elementów nie zmienia się. Proponujemy również narzędzia wspomagające pracę tłumaczy, zarządzające całym procesem, który potrafimy dostosować do specyfiki tekstu – np. z określonych dziedzin. Maciej Tyran: Dodatkowo jesteśmy producentem pomocy edukacyjnych. Swój biznes opieracie zatem na dwóch filarach – lingwistycznym i informatycznym. MT: Tak można powiedzieć. A co to jest globalizacja? W ten sposób nazywacie jedną z usług. MG: Globalizacja polega na tłumaczeniu całych stron internetowych występujących w kilku językach, które np. należą do międzynarodowych korporacji. Część zawartości tych stron jest niezmienna i jest tłumaczona na poszczególne języki, a część musi zostać zlokalizowana, czyli dostosowana do lokalnych realiów, np. waluty. Dokonywana przez nas globalizacja tłumaczy zarówno część niezmienną, jak i zmienną, lokalizowaną. Ale tego już maszyna nie zrobi. MG: Tego nie. Zlecamy to wówczas ludziom. I dla klientów świadczycie taką usługę? MG: Powiedzmy, że nie jest łatwo znaleźć klienta w przypadku tak zaawansowanego konceptu. Barbara Jóźwiak twierdzi, że wasze rozwiązania mają tę przewagę nad darmowym translatorem Google, że wy macie pieczęć, certyfikat jakości PWN. A może jednak chcecie pościgać się i zaoferować własne, darmowe narzędzie do tłumaczenia stron internetowych? MG: Na stronie Translatica.pl proponujemy takie narzędzie – powiedziałbym, że lepsze od Google o kategorię. Ale to Google używa świat. MG: Bo Google ma …