Poniedziałek, 7 kwietnia 2008
Rozmowa z Jarosławem Lipszycem, prezesem Fundacji Nowoczesna Polska prowadzacej projekty Wolne Lektury i Wolne Podręczniki
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru218
Fundacja Nowoczesna Polska prowadzi dwa projekty, polegające na bezpłatnym udostępnianiu treści – Wolne Lektury i Wolne Podręczniki. Czy jesteście konkurencją dla wydawców? A czy biblioteki są konkurencją dla wydawców? Idea polega na udostępnianiu dzieł klasyki, należących do domeny publicznej, wraz z komentarzami, oraz podręczników szkolnych pisanych przez samych nauczycieli i udostępnianych na zasadach wolnej licencji, bezpłatnie. Chcielibyśmy, by nasze podręczniki były najlepsze w Polsce i powszechnie używane – na wszystkie możliwe, innowacyjne sposoby. Ale wiem też, że będą jednymi z wielu na rynku. Chciałbym, by w przyszłości sektor edukacyjny zmierzał w kierunku otwartych licencji i takim zmianom modeli biznesowych, by uczeń lub nauczyciel dostęp do dzieła mógł uzyskać za darmo i z pełnią praw do jego wykorzystania, bo od tego zależy dobro edukacji. Edukacja jest istotna w budowaniu rzeczy w czasach społeczeństwa informacyjnego najcenniejszej – kapitału ludzkiego. Im mniej barier w dostępie do edukacji, tym lepiej. Bo to moralne i słuszne, ale też i praktyczne. Kapitał ludzki wpływa na kondycję gospodarki. Jeżeli dostęp do materiałów edukacyjnych może kosztować zero złotych, to powinien kosztować zero złotych. A prawa do tych materiałów? Po pierwsze, mnóstwo materiałów edukacyjnych jest finansowanych z funduszy publicznych, i one powinny być udostępnianie w sposób wolny. Po drugie zaś, coraz więcej osób chce działać na rzecz kultury powszechnie dostępnej, przyświeca im idea wymiany treści i wspólnego zaangażowania w proces tworzenia. To piękna idea, nie widzę powodu, by jej nie wspierać. Przykład zapoczątkowanego w 1971 roku Projektu Gutenberga, gdzie przez 37 lat udało się – siłami wolontariatu – zdigitalizować zaledwie 20 tys. pozycji, kiedy Google digitalizuje więcej książek w ciągu roku, pokazuje, że nawet najbardziej szlachetny społeczny zryw jest mało efektywny. Wolna kultura to nie są wyłącznie oddolne, ainstytucjonalne ruchy. To także szereg instytucji, których misją jest edukacja, upowszechnianie wiedzy i kultury – uniwersytety, szkoły, biblioteki, organizacje pozarządowe. Czasami sprawdzają się jedne modele współpracy i technologie, a czasami inne. Twórcy Gutenberg Project zastosowali najmniej efektywną technologię digitalizacji, jaką jest przepisywanie książek. Google, ale i współczesne biblioteki, skanują zbiory za pomocą zaawansowanych narzędzi, a trzeba też pamiętać, że nie działają w pojedynkę – współpracują z wydawcami i bibliotekami uniwersyteckimi. A jak digitalizowane są zasoby projektu Wolne Lektury? My tego w ogóle nie robimy, korzystamy ze współpracy z Biblioteką Narodową i jej cyfrową biblioteką Polona. My dodajemy nowe treści – przypisy, komentarze, oznaczamy poprzez system inteligentnych tagów teksty, tak by ułatwiać wyszukiwanie określonych fraz, tworzymy połączenia hiperlinkowe i zamieniamy tekst na symantyczny język XML, który umożliwia szybki skład tekstu. Uwspółcześniamy też pisownię. Robimy to także z myślą o wydawcach, z naszych zasobów bezpłatnie może każdy skorzystać. Robimy to w oparciu o wolne oprogramowanie, idea tego działania zakłada, że nie ma żadnych ograniczeń w korzystaniu z treści. Mówisz, że współpracujecie z biblioteką Polona, której zbiory to obecnie ok. 30 tys. pozycji. Amazon.com ma ok. 90 tys. cyfrowych książek w ofercie, choć nie korzysta ze środków publicznych. Poprzedniczka Polony, Polska Bibliotek Internetowa, kosztowała podatnika 3,5 mln zł… i można powiedzieć, że pieniądze te zmarnowano. Myślę, że Polska Biblioteka Internetowa, kiedy startowała w 2002 roku, była dobrym pomysłem i miała szansę odegrania ważnej roli w udostępnianiu książek w formacie cyfrowym. Niestety, popełniono błędy – o PBI walczyły rozmaite resorty, a jej zasoby nie były rozwijane, zastosowane rozwiązania dziś wydają się archaiczne i nie spełniają oczekiwań użytkowników. Nie mogę zresztą odpowiadać za działalność innych. Nasz budżet, który w całości pochodzi z darowizn sponsorów, w 2007 roku zamknął się kwotą 200 tys. zł „z hakiem”. Warto zwrócić uwagę na te inicjatywy, które odniosły sukces – np. Federacja Bibliotek Cyfrowych udostępnia 126 tys. pozycji w różnych akademickich bibliotekach cyfrowych ze wspólną wyszukiwarką zasobów. Tworzące federację instytucje uzupełniają się wprowadzanymi zbiorami, współpracują przy poszerzaniu baz, a jednocześnie przy utrwalaniu w formie cyfrowej starodruków. Ile tytułów znajduje się obecnie na stronach WolneLektury.pl? Ok. 200. Miesięcznie przybywa od kilku do kilkunastu. Chcemy mieć kanon dobrze opracowanych lektur – ok. 350 w zupełności wystarczy. Nie zależy nam tak bardzo na ilości, ważniejsza jest jakość opracowania. Choć muszę przyznać, że wraz ze wzrostem liczby tytułów przybywa osób stale odwiedzających nasze strony internetowe. Początkowo było to 40 tys., potem 45 tys., teraz jest ponad 55 tys. unikalnych użytkowników miesięcznie. Pracujemy nie tylko nad wprowadzaniem nowych lektur i opracowań, lecz także nad usprawnianiem narzędzi informatycznych. A projekt Wolne Podręczniki? Kończymy podręcznik do matematyki dla gimnazjum, powinien być gotowy w tym roku. Potem przyjdzie czas na kolejne przedmioty. Pracuje nad tym – z własnej woli i bez wynagrodzenia – kilkudziesięciu nauczycieli. Bez Internetu i narzędzi typu wiki podobne przedsięwzięcia w ogóle nie mogłyby powstać. Technologia nie tylko poszerza dostęp, daje możliwość tworzenia zupełnie nowych inicjatyw. Powiedziałeś o zaangażowaniu bibliotekarzy w proces digitalizacji zbiorów. Takie projekty jak biblioteka Polona, a w jeszcze większym stopniu projekt Google czy Amazon.com, podkopują sens istnienia bibliotek w formie tradycyjnej. Po co komukolwiek papierowe zbiory, zajmujące tysiące regałów, wymagające nie tylko składowania, lecz także konserwacji i merytorycznego nadzoru, skoro niedługo każda książka może być w zasięgu ręki, pobrana z Internetu za jednym kliknięciem. Bez wątpienia wszystkich uczestników kultury czekają głębokie zmiany, na które tylko nieliczni są przygotowani. Rewolucję dla kultury, jaką było pojawienie się Internetu i technologii cyfrowych, można porównać jedynie do wynalezienia pisma i druku. Każda z tych form zrewolucjonizowała komunikację między ludźmi. Cyfrowe technologie komunikacyjne zmienią działalność każdej instytucji zaangażowanej w kulturę – począwszy od autora, przez wydawcę, producenta nagrań, dystrybutora, księgarza, po samego odbiorcę. Dystrybucja kultury w formie plików sprawi, że w takich zawodach jak księgarz czy bibliotekarz pojawią się zastępy bezrobotnych. Zgadzam się, choć być może bibliotekarzy będzie to dotyczyło w najmniejszym stopniu. Będziemy potrzebowali repozytoriów, strażników kultury, instytucji, które będą odpowiedzialne za misję udostępniania dzieł kultury w formie materialnej i niematerialnej. W skali Polski wystarczy do tego celu kilkanaście bibliotek… Być może tak, być może nie. Być może część bibliotek nie będzie już zajmować się udostępnianiem zbiorów, ale pozostanie rola upowszechniania kultury, miejsce spotkań autorskich chociażby. Do tego wystarczą kluby czy kawiarnie literackie. Mniejsza o nazwę – biblioteka jest instytucją zaspokajającą potrzeby kulturalne lokalnej społeczności. Te potrzeby nadal będą wymagały zaspokojenia. Jeśli plik zastąpi książkę papierową, to po co wówczas księgarnie? W przypadku księgarń czarno to widzę. Technologia cyfrowa jedno robi wyjątkowo skutecznie – eliminuje łańcuch pośredników. W przypadku kultury, jest to łańcuch pośredników między twórcą a odbiorcą. Dobrą lekcją jest obserwacja rynku muzycznego, który bardzo boleśnie odczuł zmianę przejścia na cyfrową formę udostępniania treści. W tym przypadku droga od autora, muzyka do odbiorcy jest bardzo prosta. Każdy ma w domu urządzenie do odtwarzania cyfrowych utworów, a każdy twórca nagrywa je dziś także w formie cyfrowej. Wystarczy zatem nagrać utwór i go powszechnie udostępnić. I tak się dzieje. Mało tego – z korzyścią dla twórców, którzy już zrezygnowali z pośrednictwa producentów i dystrybutorów nagrań. Takie topowe zespoły, jak Radiohead czy Nine Inch Nails, przeszły całkowicie na bezpośredni kontakt z odbiorcą. Drugi z nich udostępnił swoje utwory na dość liberalnej licencji Creative Commons, dzięki czemu można je do woli kopiować i legalnie rozpowszechniać w sieciach wymiany plików peer-to-peer (p2p). I co się okazało? Zespoły na tym nie straciły, przeciwnie! Ale zespoły zarabiają koncertami, a pisarze… To prawda, muzyk koncertuje i to jest ważne źródło jego dochodów. Ale te zespoły zyskały na sprzedaży swoich płyt. Dlaczego? Bo skoro potrzeby odbiorcy zostały potraktowane serio, to on stara się za to odwzajemnić – choćby przez darmowe wpłaty na rzecz zespołów czy kupując drogie limitowane edycje płyt dla fanów – z książeczkami czy innymi gadżetami. Ludzie zawsze będą gotowi płacić za gadżety czy inną wartość dodaną. Pamiętajmy też, że eliminacja pośredników to także zysk – z płyty wydanej przez dużą wytwórnię twórca dostawał parę procent, teraz dostaje wszystko. Dlatego w ślad za Radiohead i Nine Inch Nails chcą iść inni, w tym takie gwiazdy jak Oasis, Jamiroquai czy Madonna. Ale na czym ma zarabiać autor, jeśli nie na książce? Na książce też może zarabiać. Czytelnik – nawet jeśli będzie mógł pobrać książkę w formie elektronicznej za darmo – dokładnie tak samo zechce zapłacić autorowi za jego pracę. Albo dlatego, że coś jeszcze cennego w ten sposób uzyska, albo z dobrej woli. A ja w to nie wierzę. Przynajmniej nie w skali masowej. To zobacz, ile osób odpisuje 1 proc. od podatku na rzecz instytucji użyteczności publicznej. Albo, ile osób dokonuje indywidualnych wpłat, by wesprzeć …
Wyświetlono 25% materiału - 1363 słów. Całość materiału zawiera 5455 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się