Świat jest urządzony na prostej zasadzie – nic nie tanieje, wszystko drożeje. Okazuje się jednak, że może być inaczej, a rodzimego ustawodawcę stać na gest – koszty sądowe stały się znacząco tańsze. By jednak zachować równowagę w przyrodzie, w niektórych, szczególnych rodzajach spraw, opłaty są wyższe… Obowiązująca od 2 marca 2006 roku nowa ustawa o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, uchwalona 28 lipca 2005 roku (Dz. U. nr 167, poz. 1398), istotnie zreformowała system kosztów należnych sądowi w postępowaniu cywilnym. Najważniejsze jest, że zasadniczo potaniało. Należy przy tym pamiętać, że koszty sądowe nie są równoznaczne z kosztami procesu – to ostatnie pojęcie jest szersze i poza kosztami sądowymi obejmuje również: koszty zastępstwa procesowego (wynagrodzenie profesjonalnego pełnomocnika, a więc adwokata, radcy prawnego lub rzecznika patentowego), koszty przejazdów do sądu strony lub jej pełnomocnika nie będącego adwokatem lub radcą prawnym oraz równowartość zarobku utraconego wskutek stawiennictwa w sądzie. Opłaty zamiast wpisu Niestety, w nowej ustawie zniknęło tradycyjne pojęcie „wpisu”. Zamiast niego pojawia się termin „opłata”. Szkoda. Ani to ładne, ani logiczne. Słowo „opłata” sugeruje ekwiwalentność świadczeń stron, a przecież tak nie jest – wysokość opłaty nie jest uzależniona od stopnia zawiłości sprawy ani od czasu, jaki sąd musi poświęcić na jej rozstrzygnięcie. Tak czy inaczej, koszty sądowe dzielą się obecnie na opłaty i wydatki. Wśród opłat wyodrębniono opłaty kancelaryjne należne za wydanie na podstawie akt: odpisu, wypisu, zaświadczenia, wyciągu, innego dokumentu oraz kopii, a także od wniosku o wydanie odpisu księgi wieczystej. Opłaty kancelaryjne nie potaniały – tak jak dotychczas za poświadczone odpisy, wypisy, zaświadczenia, odpis orzeczenia ze stwierdzeniem prawomocności czy odpis orzeczenia ze stwierdzeniem wykonalności trzeba zapłacić 6 zł za każdą rozpoczętą stronę dokumentu. Natomiast za kopie dokumentów znajdujących się w aktach sprawy trzeba zapłacić 1 zł za każdą rozpoczętą stronę (paserska cena za ksero!). Sąd za nas nie wyliczy Dotychczas było tak: jeśli pozew albo wniosek wnosiła strona niereprezentowana przez profesjonalnego pełnomocnika, nie miała obowiązku wnoszenia od razu wpisu sądowego. Mogła spokojnie czekać aż sąd wyliczy za nią wpis i wezwie ją do jego uiszczenia. Nieco ostrzej traktowano adwokatów i radców prawnych, choć i im nie kazano używać kalkulatora – profesjonalny pełnomocnik miał obowiązek od razu wnosić wpis tylko wówczas, gdy był to tzw. wpis stały, a więc określony w sposób ryczałtowy, np. od wniosku o stwierdzenie nabycia spadku – 20 zł, od pozwu o naruszenie posiadania – 80 zł. Nikt natomiast nie wymagał od nas umiejętności posługiwania się kalkulatorem – jeśli pismo wnoszone do sądu podlegało wpisowi stosunkowemu, a więc uzależnionemu od wartości przedmiotu sporu, sąd sam wpis wyliczał i wzywał pełnomocnika do jego uiszczenia pod rygorem zwrotu pisma. Od 2 marca 2006 roku jest inaczej – nagle ustawodawca uświadomił sobie, że profesjonalny pełnomocnik nie taki głupi i co jak co, ale procenty wyliczać umieć powinien. Z podobną surowością zostali potraktowani przedsiębiorcy w sprawach gospodarczych. Nienależycie opłacone pismo wniesione przez adwokata, radcę prawnego, rzecznika patentowego lub przedsiębiorcę w sprawie gospodarczej, choćby nie był reprezentowany przez profesjonalnego pełnomocnika, sąd zwraca bez wezwania o uiszczenie …