Wiadomość o kupnie przez Ars Polonę Targów Książki Edukacyjnej „Edukacja XXI” na pierwszy rzut oka wydaje się zaskakująca, gdyż dotychczas organizatorzy targowych imprez krajowych sami męczyli się w niedużym gronie i na własną rękę. Tu trafił się jakiś sponsor, tam natomiast autor, który nie był wymagający od strony honorarium… Jeśli popatrzymy spokojnie na to, co się w dziedzinie targów edukacyjnych dzieje w kraju, można powiedzieć, że nic się nie stało. Oto doświadczona firma przejęła znane targi, organizowane wiosną i jesienią. Firma ma wieloletnie kontakty z zarządem Pałacu Kultury i Nauki, przy dobrze ułożonym kalendarzu może wynajmować powierzchnie wystawiennicze już cztery razy w ciągu roku, zatem i na tyle negocjować ceny za metr kwadratowy od właściciela powierzchni, że wydawcy chętnie będą się wystawiać. Nie wiadomo jednak, jak tę zmianę przyjmą sami wydawcy edukacyjni, bo to ludek zmienny w nastrojach i wymagający. Przy narodzinach „Edukacji XXI” akuszerem był ówczesny kolos wydawniczy, czyli WSiP. Teraz, zależnie od stopnia uświadomienia zmieniającego się co i raz zarządu, WSiP demonstracyjnie nie uczestniczą w targach lub czynią to w zakresie ograniczonym. Ale w tym przypadku to jest jeszcze zrozumiałe, ponieważ widocznie i skutecznie działają terenowi reprezentanci Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych. Są, jak to się mówi, obecni w szkołach na co dzień. I proszę, bez żadnych podtekstów! Zresztą, nie tylko oni. Nie mógłbym zatem uwierzyć w plotkę, że niepełna frekwencja także innych wydawców edukacyjnych w imprezach wynika z tego, że są wstydliwi i nie chcą pokazywać książek, które wprowadzają do sprzedaży i użytku szkolnego. A targów edukacyjnych mamy w naszym kraju w bród. Zauważył to już trzy lata temu Łukasz Gołębiewski w artykule „Czytelnicy mogą się czuć oszukani”, pisząc o nadmiarze chętnych do organizowania targów książki („Rzeczpospolita” z 13 sierpnia 2002 roku). W ujęciu chronologicznym obecnie idzie to tak: w Łodzi w końcu stycznia, w Lublinie w końcu lutego, w Warszawie „Edukacja XXI” i we Wrocławiu Prezentacje Edukacyjne TARED w końcu marca, w Kielcach na przełomie marca i kwietnia, w Inowrocławiu w kwietniu, w Warszawie po wakacjach znowu „Edukacja XXI”, dwa razy w roku wirtualne targi edukacyjne i dwie ostatnie inicjatywy – w Warszawie w listopadzie targi OFON, służące głównie edukacji prowadzonej przez szkolnictwo prywatne oraz targi edukacji i kultury Futurum. Jeśli dołożyć do tego kilka targów, kiermaszów i dni książki akademickiej i naukowej, to może się okazać, że wydawcy mają w czym wybierać. A że z kolei ilość nie zawsze przechodzi w jakość, to oficynom łatwo będzie korzystać z terminów i miejsc, gdy po dłuższej obserwacji odczują ekonomiczne efekty udziału w targach. Może warto przywołać najbliższy przykład niemiecki i, wygląda na to, że skuteczny. Przez ostatnich 20 lat organizowane tam były (przez różne firmy i ze zróżnicowanym profilem) trzy imprezy targowe książek i pomocy szkolnych. Każda w innym mieście, w innym terminie i każda o zasięgu krajowym. Na wniosek kilku gremiów uniwersyteckich trzy imprezy zostały połączone w jedną: „didacta – die Bildungsmesse”. „didacta” to dotychczasowa nazwa jednej z trzech imprez targowych, drugi człon nazwy oznacza „targi edukacyjne”. Od 2006 roku odbywać się będą na terenach targowych w Hanowerze. Stałym terminem będzie koniec lutego. Na terenach targowych, w kilku halach wielkością zbliżonych do hal wystawowych we Frankfurcie nad Menem, na łącznej powierzchni 65 tys. mkw. (i znowu są to …