W tym numerze Biblioteki Analiz publikujemy drugą i ostatnią część eseju amerykańskiego ekonomisty Kevina Kelly’ego, w którym przedstawił koncepcję biznesu opartego o produkty darmowe. Śródtytuły pochodzą od redakcji. (RED) Prawie każdy produkt albo usługa może być powiązana z rozmaitą kombinacją funkcji, gdzie jeden z elementów może być darmowy, podczas gdy inne pozostają drogie. Maszynki do golenia i ostrza, drukarki i wkłady tuszowe, banki i konta czekowe – są już obecnie tego typu rzeczami. Ale perspektywą ekonomii sieciowej jest to, że opcja zerowa już obecnie jest – albo wkrótce będzie – dostępna w jakimkolwiek tylko możemy sobie wyobrazić wymiarze. Żywność, ubrania, lekarstwa, mieszkania, transport jak również środki masowego przekazu. Nawet sfery „niemożliwe, żeby to było za darmo”, takie jak podróże kosmiczne, opieka lekarska i handel nieruchomościami, będą wszystkie przejawiać opcje zerowe. Z przyjemnością założę się, że koszt jednego kilograma wystrzelenia materiału na orbitę okołoziemską ewentualnie stanie się „tak jakby zerowy”, a przepisane na zamówienie leki w przeliczeniu na dawkę będą zmierzały w stronę „za darmo”, ale to ty będziesz musiał zapłacić za swój profil DNA. Nawet niektóre środki typu mieszkalnego do wynajęcia będą przejawiać zerową cenę. Niepewność Ceny Zerowej Ale podczas gdy możemy spodziewać się zerowej opcji cenowej [ZPO = zero price option; ang.] we wszystkich gałęziach przemysłu i dla wszystkich podstawowych produktów i usług, to odpowiadająca im przeciw-cena dla pakietów funkcji będzie wszędzie zróżnicowana i to często na kosztowny sposób. Gdzieś tam lodówki będą darmowe, ale powiązane z nimi funkcje warunkujące taki zakup (to znaczy np. albo kupuj swoje towary z hurtowni Whole Foods, albo zrealizuj przedpłatę za elektryczność) zdecydowane nie będą zerowe. Lubię to określać jako zasadę Niepewności Ceny Zerowej. Jeśli zafiksujesz cenę jednego aspektu zakupu na zerze, to nie możesz już zafiksować żadnego z innych aspektów na zerze. Tylko jedna funkcja w danym momencie może być wyzerowana. Stawiając sprawę jasno, wszechobecność cenowej opcji zerowej ZPO w ramach domeny określonego artykułu jest dla klienta opcją. Nie oznacza to dostępności wszędzie, tylko dlatego, że gdzieś tam jakaś firma zaproponuje ZPO dla wszystkich funkcji. A co z Google? Ich wszystkie produkty są darmowe. Darmowy e-mail, darmowy kalendarz, darmowe docs i oczywiście darmowe wyszukiwanie. Czy to nie łamie zasady Niepewności Ceny Zerowej? No dobrze, każdy z tych produktów ma swoją własną dynamikę i opcje punktu zerowego. Google mają w stosunku do nich takie same szanse jak wszyscy inni producenci. Oferują darmowe towary codziennego użytku i wymagają opłaty za usługi premiowe. Chociaż wyszukiwanie jest darmowe, trzeba zapłacić za wyszukiwanie na indywidualne zamówienie [custom Google search]. Albo zamieniają swojego klienta z czytelnika na osobę reklamującą. Dla Google główną klientelę wyszukującą stanowią firmy reklamowe, od których pobierają opłaty. Albo też rozwijają płatne, dodatkowe funkcje i usługi, takie jak wersje desktopowe. Przynajmniej na jakiś czas, dopóki i one również nie staną się artykułami codziennego użytku. Zero i nieskończoność Opcja ceny zerowej, która kiedyś była dużą rzadkością, teraz powszednieje dzięki efektom sieciowym. W poprzednim stuleciu zerowa opcja cenowa ZPO zwykle mogła być ignorowana, ponieważ wymagała bardziej niezwykłych i wyspecjalizowanych warunków do odegrania istotnej roli. Obecnie ZPO wygrywa na zdolności sieciowej do powiększania się w sposób lawinowy, z dnia na dzień. Jeżeli liczba użytkowników Sieci wzrasta liniowo, to wartość sieci wzrasta ekspotencjalnie, co przedstawione za pomocą wykresu wygląda „tak jakby” zmierzała w stronę nieskończoności. Zwiększająca się liczba użytkowników Sieci powoduje, że przechodzenie wytwarzanych dóbr w stronę artykułów codziennego użytku staje się możliwe, płynne i szybkie. W rzeczywistości naginanie się krzywej w kierunku asymptotycznym „zero-za darmo” i ekspotencjalnie w nieskończoność stanowi tę samą krzywą na różnych osiach. To tworzenie się par podczas bumu dot comów stało się przyczyną żartu, że „dwoma najważniejszymi liczbami w nowej ekonomii są zero i nieskończoność. Cena zerowa, wartość sieci nieskończona. Jest w tym jakaś prawda. W kierunku „za darmo” A zatem jeśli technologia chce być darmowa, gdzie rezyduje źródło tego trendu? Uważam, że emanuje z sieci komunikacji, z wewnątrz technologicznego gremium, które otacza każdy towar. Ortodoksyjna ekonomia naucza, że każdy producent próbuje zmaksymalizować cenę, ale jednocześnie w odpowiedzi na konkurencję „zminimalizuje maksimum”. Im bardziej „perfekcyjna” jest konkurencja, tym silniejszy trend do obniżania cen. Głównymi wynalazkami ostatnich 20 lat były niekończące się ulepszenia w łączności i mechanizmach marketingowych, które …