Wtorek, 5 marca 2013
Literatura fantastyczna nie jest oddzielnym gatunkiem. Stanowi raczej swoisty pień drzewa, z którego wyrastają coraz to mniejsze, drobniejsze, odmienne pędy. Bo jak inaczej określić fenomen fantastyki?
Czasopismo"Magazyn Literacki Książki"
Tekst pochodzi z numeru2/2013
O kreślenie „fantastyka” mieści w sobie głównie science-fiction (historie, których akcja dzieje się zazwyczaj w dalekiej przyszłości), fantasy (fabuły osadzone w alternatywnej przeszłości lub wykreowanych światach) i horror (czyli literatura szeroko pojętej grozy). Nie wolno oczywiście zapominać o weird-fiction, steampunku, cyberpunku, czy urban fantasy. Głowa może rozboleć dopiero w chwili, kiedy uświadomimy sobie jeszcze jedną, bardzo ważną, cechę fantastyki – uwielbia ewoluować i być kupażowana, tworząc bardzo interesujące światy. Bo jak inaczej określić dzieła E.A. Poe, jeśli nie kryminalnym horrorem, „Czarne oceany” Dukaja to horror wymieszany z cyberpunkiem, „Grillbar Galaktyka” M.L. Kossakowskiej to piękny mariaż fantasy i książki kucharskiej, a najnowszy tytuł Huberatha – „Portal zdobiony posągami” – to zdecydowanie fantastyczne ujęcie esejów z zakresu historii sztuki. Ale dlaczego tak naprawdę czytamy fantastykę? Po co zanurzamy się w kolejne strony wymysłów tych skrzywionych umysłów i pozwalamy im zasiać szybko kiełkujące ziarna wątpliwości w naszych głowach? Odpowiedź jest bardzo prosta – bo wiemy, że mówią o rzeczach niezwykle ważnych. Podróż do nieznanego świata Nie jest przecież nowym podejście mówiące, że literatura fantastyczna stanowi odzwierciedlenie odwiecznych problemów i zagadnień ludzkiego bytu. Fantastyka mówi o tym samym, co reportaże, czy literatura obyczajowa, a nawet romans – o tym co drzemie w człowieku, o tym co to znaczy być człowiekiem, i jak radzimy sobie w sytuacjach krytycznych. Ale to wszystko zamiast „u sąsiadów” dzieje się „w odległej galaktyce”, „kiedy słońce było bogiem”, albo „za zasłoną rzeczywistości”. Dodatkowo fantastyka pozwala nam oderwać się od szarej rzeczywistości. Zamiast myśleć o problemach w pracy czy w domu, przemierzamy cudowne lasy porośnięte wielobarwną roślinnością i podziwiamy obcą faunę. Zachłystujemy się tym wszystkim, czego nie mamy szans zobaczyć na co dzień. Odwiedzamy światy i miasta, których nie ma na żadnych mapach. Książka sama w sobie stanowi daleką podróż do nieznanego świata. W tych fantastycznych wypadkach jest podróżą poza wszelkie horyzonty i krańce wszechświatów. Ale literatura to nie tylko otoczenie, to także możliwość utożsamiania się z bohaterami przez ogromne „B”. Czujemy w dłoni ciężar legendarnego ostrza zapomnianej cywilizacji, krew krąży szybciej, kiedy zamiast pokoju widzimy kokpit potężnego okrętu międzygalaktycznego, włos jeży się na głowie w obawie przed tym, co kryje się w mroku. Fantastyka daje naszej wyobraźni pożywkę najwyższej jakości. Odkłada na bok wszelkie półśrodki i wrzuca czytelników w sam środek wydarzeń. Na długo po zamknięciu książki czujemy tego „czytelniczego kaca”, który nie pozwala nam wrócić do codzienności. Bo jak możemy żyć spokojnie, kiedy nasze mięśnie wciąż drżą z wysiłku po obronie Minas Thirith, każde krakanie kruka zwiastuje nową zbrodnię, a prawa robotyki Asimova powtarzamy niczym mantrę, podejrzliwie patrząc na technologiczne nowinki. Klasa sama w sobie Pierwsze spotkanie z fantastyką to dziś „Hobbit” albo „Przygody pilota Pirxa”. Oba tytuły doczekały się niewdzięcznego miana szkolnej lektury. Gdzieś w podręcznikach przewijają się jeszcze „Bajki robotów”. To cieszy. Chociaż najlepszym spotkaniem z literaturą fantastyczną jest bez wątpienia przypadkowe sięgnięcie po nią w czasie choroby. Wielu współczesnych autorów fantastycznych wspomina, jak podczas grypy czy innego choróbska sięgnęło po Lema i tak już im zostało. Czy możemy w takim razie uznać fantastykę, jako dobry początek przygody z literaturą? Zdecydowanie tak. Bo nic innego nie zachwyci dziecka tak mocno jak przygody dzielnych rycerzy i pięknych księżniczek czy też robotów na obcych planetach. Warto też zwrócić uwagę, że dzisiejsze hity kinowe to głównie fantastyka – „Piraci z Karaibów”, „Avatar”, „The Avengers”, „Jestem Legendą”, „Władca Pierścieni” i wiele, wiele innych. To sprawia, że duża cześć widzów, którym film sprawi przyjemność sięgnie po książkę, na której obraz się wzorował. Stąd skok popularności J.R.R. Tolkiena (najpierw trylogia „Władca Pierścieni”, a teraz pierwsza część „Hobbita”) czy Suzanne Collins (trylogia „Igrzyska Śmierci”). Z drugiej strony mamy do czynienia z przełożeniem popularności literackiego pierwowzoru na film. J.K. Rowling i jej „Harry Potter” to już dziś saga, która urosła do rozmiarów symbolu, podobnie jest ze „Zmierzchem” Stephenie Meyer. Dziś literatura fantastyczna nie zatrzymuje się na srebrnym ekranie, sięga dalej w cyfrową kulturę – wchodzi na ekrany konsol i komputerów. Dmitry Glukhovsky ze swoim uniwersum Metro 2033 oczarował czytelników grami komputerowymi („Metro 2033” i „Metro: Last Night”). Jednocześnie, kto nie znał książek sięgnął po nie po grze. Podobnym fenomenem jest opus magnum Andrzeja Sapkowskiego – „Wiedźmin” – znane światowemu odbiorcy jako „The Witcher”. Sukces, jaki odniosła pierwsza odsłona gry, pokazał Polaków jako poważnych zawodników na światowym rynku rozrywkowym. To dowodzi, że polska literatura fantastyczna tak naprawdę nie ustępuje swoim konkurentom z zagranicy. Sztandarowym przykładem niech będzie wspomniany już „Wiedźmin”. Kiedy w 1990 roku nakładem Reportera ukazał się zbiór opowiadań „Wiedźmin”, w powietrzu czuć jeszcze było gorycz po niedawno zmarłym Januszu Zajdlu. Ale kiedy Andrzej Sapkowski odbierał nagrodę za opowiadanie „Mniejsze zło”, polscy miłośnicy fantastyki wiedzieli, że nadchodzi dla nich dobry czas. I mieli rację. Polska fantastyka ma niezwykle silny filar w postaci nazwisk będących klasą samą w sobie. Na księgarskich półkach od dawna pojawiają się przecież takie nazwiska jak: Huberath, Grzędowicz, Ziemkiewicz, Piekara, Kres, Białołęcka, Kołodziejczak, Oramus, Dukaj i wielu innych. Jeśli zastanowimy się, w jakiej kondycji jest współczesna polska fantastyka, pierwszą myślą przeciętnego polskiego zjadacza książek jest – coś jest …
Wyświetlono 25% materiału - 826 słów. Całość materiału zawiera 3304 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się