Wtorek, 9 sierpnia 2016
Rozmowa z Dominiką Cieślą-Szymańską, sekretarz zarządu Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru440
Jest Pani jedną z założycieli Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury. W jaki sposób doszło do jego powołania i jakie stały za tym motywacje? Wszystko zaczęło się w 2009 roku, grupa tłumaczy, wśród których byli m.in. Justyna Czechowska - tłumaczka ze szwedzkiego czy Tomasz Ososiński - tłumacz z niemieckiego, wpadła na pomysł powołania stowarzyszenia. Nie znałam większości inicjatorów, ale dowiedziałam się o spotkaniu założycielskim i dałam się wybrać do pierwszego zarządu. W tamtym czasie w Polsce bardzo brakowało organizacji, która rzeczywiście skupiałaby się na sprawach tłumaczy literackich, bo oni mają trochę inne problemy i interesy niż tłumacze specjalistyczni, przysięgli czy tłumacze audiowizualni. Nie zapominam oczywiście, że od wielu lat istnieje Stowarzyszenie Tłumaczy Polskich, tylko że w ostatnim okresie zrezygnowało ono z zajmowania się tłumaczami literackimi, bardziej skupiając się na pomocy tłumaczom specjalistycznym i to dla nich organizowało szkolenia oraz rozmaite inicjatywy. Jak zareagowało dotychczasowe środowisko na powołanie STL? Początki były trudne, zwłaszcza że samo rozkręcenie działalności stowarzyszenia trochę zajęło. Dopiero w 2010 udało nam się oficjalnie zarejestrować. Szybko okazało się, że tych aktywnych osób, które faktycznie chcą poświęcić swój czas, jest niewiele. A rzeczy do zrobienia było mnóstwo. Zaczynaliśmy tak naprawdę od zera. Musieliśmy zająć się gromadzeniem informacji na temat tłumaczy literackich, ponieważ jakichkolwiek badań i statystyk dotyczących naszego zawodu było bardzo mało. Samo środowisko także jest trudne do zintegrowania. Wiadomo, każdy z nas pracuje osobno... Przeważnie konkurujecie ze sobą. Tak, w pewnym sensie jesteśmy też dla siebie konkurencją. Tłumacze to z mojego doświadczenia często introwertycy, których trudno namówić do wspólnych działań. Musieliśmy na samym początku zmierzyć się z różnymi wyzwaniami: gromadzeniem wiedzy, edukacją, działaniami na rzecz widoczności tłumaczy, integracją środowiska i stworzeniem aktywnej grupy, która będzie działać na rzecz stowarzyszenia. Budowanie tej masy krytycznej zajęło kilka lat. A trzeba pamiętać, że do dzisiaj wszyscy pracujemy społecznie. Nie mamy biura ani pracowników zatrudnionych na etacie, działalność w stowarzyszeniu musimy godzić z pracą zawodową i innymi obowiązkami. Ten pierwszy etap udało się zakończyć mniej więcej dwa lata temu. Podsumowaniem tego pierwszego okresu był "Raport o sytuacji tłumaczy literackich w Polsce" Sławomira Paszkieta. Podkreśla się w nim, że zawód tłumacza przez wiele lat pozostawał w cieniu autora, wydawcy, a nawet korektorów. Czy od tego czasu sytuacja tłumaczy uległa jakiejkolwiek poprawie? Myślę, że pod pewnymi aspektami na pewno, zwłaszcza pod względem widoczności, choć nie zawsze to nasza zasługa. Zwiększyła się na przykład liczba nagród dla tłumaczy - nasz zawód uwzględnia m.in. Nagroda im. Kapuścińskiego, Nagroda Angelusa i Nagroda im. Boya-Żeleńskiego. Stowarzyszenie stara się dbać o to, żeby nie zapominano o tłumaczach. Mamy specjalny dział interwencji, który działa w przypadku naruszenia osobistych praw autorskich tłumaczy oraz szeregu innych nagminnych praktyk np. pomijania nazwiska tłumacza przy okazji recenzji. Dzięki naszemu forum i organizowanym spotkaniom środowisko jest bardziej zintegrowane, a ludzie wiedzą gdzie szukać pomocy, to na pewno zmieniło się na lepsze. Widać tę zmianę na plus, gdy patrzycie na liczbę tłumaczy, którzy zgłaszają się do Was po pomoc? Powoli, ale tak. Zwiększa się również liczba członków. W tej chwili to około 150 osób. Wiemy też, że tłumacze rzeczywiście korzystają z materiałów, które przygotowaliśmy, np. z umowy modelowej stworzonej przez nas w zeszłym roku. Jak wygląda taka umowa? To w zasadzie wzór umowy na przekład z komentarzem wyjaśniającym czemu służą poszczególne zapisy, z czego wynikają, czego można się domagać od wydawcy, a czego wydawca może zażądać od nas. A więc umowa i poradnik w jednym. Oczywiście, nawet jeśli tłumacze znają modelowy wzór, nie musi to oznaczać, że później uda im się taką umowę podpisać. Z pewnością są jednak bardziej świadomi własnych praw i tego jak powinni negocjować. Że w ogóle mogą negocjować! Nie wszyscy tłumacze zdawali sobie sprawę, że umowa to nie powinno być coś z góry narzuconego przez wydawcę. Stowarzyszenie zwiększa świadomość tłumaczy, ale czy działacie też na drugą stronę i próbujecie rozmawiać z wydawcami na temat ich obowiązków? W zeszłym roku wspólnie z Polską Izbą Książki zorganizowaliśmy debatę na temat dobrych praktyk. Mam nadzieję, że takim sygnałem dla wydawców będzie też nagroda Lew Hieronima, którą zaczęliśmy przyznawać w tym roku. Jest to nagroda dla wydawnictwa, którego chcemy docenić za dobre praktyki. Oceny dokonują nasi członkowie. Nie chodzi tu tylko o stawki za przekład, ale też ogólne warunki umowy, terminowość, opiekę redakcyjną i kulturę współpracy (czy wydawca traktuje tłumacza jak wyrobnika i zło konieczne czy raczej jak partnera i czy zapewnia mu pomoc w postaci dobrego redaktora lub konsultanta). Tacy wydawcy są, choć na pewno chcielibyśmy żeby było ich więcej. W tym roku wyróżniliśmy Wydawnictwo Czarne. Wspomniała pani o stawkach - od dawna wiadomo, że stoją one na bardzo niskim poziomie. Dlaczego przez lata tłumacze stali niemalże na dnie drabinki płacowej wydawnictw? Kwestię stawek badaliśmy dokładnie od początku. Sprawdziliśmy jak zmieniały się one na przestrzeni kilkunastu lat. Dane na ten temat są skąpe, ale pozbieraliśmy co się dało oraz przeprowadziliśmy wśród tłumaczy specjalną ankietę. Porównaliśmy jak zmieniały się średnie stawki wobec innych obiektywnych wskaźników jak pensja minimalna czy średnia krajowa oraz wartość rynku książki. Właśnie na podstawie tych badań boleśnie uświadomiliśmy sobie skalę problemu. Stawki tłumaczy literackich wzrosły od 2000 roku o mniej więcej 30 proc., podczas gdy średnia pensja brutto wzrosła o ponad 100 proc., pensja minimalna o 150 proc., zaś wartość rynku książki zanotowała wzrost o około 40 proc. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że literatura piękna i literatura faktu, która …
Wyświetlono 25% materiału - 874 słów. Całość materiału zawiera 3498 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się