Jaka jest książka, każdy widzi… To oczywiste. Terminem „książka” określamy zarówno lekturę do poduszki, klasykę pisarską, ilustrowane broszury, albumy, słowniki, encyklopedie, zbiory aktów prawnych, podręczniki akademickie i szkolne, i nie są to wszystkie rodzaje książek przecież. „Wikipedia” definiuje ją jako „dokument piśmienniczy myśli ludzkiej, raczej obszerny, w postaci publikacji wielostronicowej o określonej liczbie stron, o charakterze trwałym”. A czym jest książka w codziennym życiu? Jaki jest jej wpływ na nas, na naszą pracę, na nasze życie? Jaki jest udział podręczników, książek fachowych czy literatury w naszym obcowaniu z książką? Czy potrafimy wyobrazić sobie świat bez książek? Czy w dobie Internetu, zaniku wartości i papki medialnej, jaka wylewa się z ekranów, książka ma w ogóle szansę na przetrwanie? Należy być pewnym, że skoro mimo zmieniających się przez stulecia mód i nastrojów, trwających wojen i rewolucji, zakazów i prześladowań, także teraz, w dobie wolnego rynku, książka przetrwa i nadal dostarczać będzie przyjemności obcowania ze sobą. W dziejach ludzkości książki często stawały się obiektem ataków i prześladowań, były niszczone, palone na stosach, zakazywano ich produkcji i posiadania. Z naszej nieodległej przeszłości wiemy, że książki mogą być przez rządy uznawane za niebezpieczne, że ustawodawca potrafi roztaczać nad książką kontrolę, co wolno wydać, czego nie, a co bezwzględnie trzeba i do tego w jakim czasie i nakładzie. Te czasy na szczęście już za nami, od bez mała 20 lat sektor wydawniczy w Polsce podlega regułom rynkowym. Oznacza to z jednej strony pełną swobodę edytorską, ale z drugiej – konieczność sprostania konkurencji. Nie tylko branżowej, ale także innych produktów starających się zająć czas i dostarczyć rozrywkę. Patrząc na te kilkanaście lat wolnego rynku, na bieżąco, w każdym z obszarów, wciąż przerabiamy kurs gospodarczo-ekonomiczny. Nie było chyba wydarzenia, i to zarówno z rodzaju tych pozytywnych, jak i negatywnych, które by nasz sektor ominęło. Rodzi się więc pytanie o możliwości ochrony wartości, jakie niesie ze sobą książka, a także o możliwość ochrony samego rynku wydawniczo- księgarskiego. Toczy się dyskusja Warto przypomnieć, że w 1997 roku Polska Izba Książki ogłosiła Kodeks Stosunków Wydawniczo-Księgarskich, w którym z dużą szczegółowością wymienia się zasady etyczne i prawne, jakie powinny występować w obrocie literaturą. Oprócz zapisów dotyczących cen detalicznych w dokumencie są i takie, które wskazują zasady dotyczące zakazu wydawania i dystrybucji książek naruszających prawo autorskie, zawierających nieprawdziwe informacje o wydawcy, czy pomijanie daty stanu prawnego w publikacjach prawniczych. Kodeks jako nieetyczne traktuje zaleganie z zapłatą i podawanie fałszywych danych o rynku książki. Można zauważyć, iż było to nic innego, jak ponowienie zasad obowiązujących już w polskim systemie prawnym, spisane i uporządkowane dla potrzeb branży. Jednak z uwagi na fakt integracji europejskiej, coraz bliższe są nam rynki wspólnoty, obserwowane i naśladowane. Jednym z przedmiotów tych obserwacji jest ustawa o książce, która obowiązuje w wielu krajach Zachodu – ustawa, a nie kodeks. Toczy się zatem dyskusja nad wprowadzeniem takowej w życie. I jak każdy projekt aktu prawnego ma ona zwolenników i przeciwników. Ci pierwsi wskazują na książkę jako towar szczególny i wykazują, że promocyjne akcje cenowe wielkich graczy spowodują odejście klientów od średnich i małych księgarń, co może spowodować ich znikanie z handlowych map kraju. W konsekwencji dominacja potężnych sieci księgarskich postawi w niewygodnej sytuacji wydawców, szczególnie tych z bardziej wyrafinowaną i mniejszą ofertą. Zakładając czarny scenariusz, brak ustawy o cenach doprowadzi do sytuacji, w której wielkie sieci sprzedaży w porozumieniu z największymi wydawcami będą oferować jedynie bestsellery, podręczniki i popularne książki ilustrowane. Co na to przeciwnicy ustawy? Twierdzą, że interwencje państwa w wolny rynek szkodzą i hamują jego rozwój. Rynek zarówno po stronie wydawniczej, jak i księgarskiej, jest w ciągłym ruchu, podmioty pojawiają się, znikają, transformują, łączą, ewoluują, i trudno przewidzieć ostateczny scenariusz rozwoju polskiego rynku, bo wiele się jeszcze wydarzy. I tak jak wielkie sklepy nie pozbawiły sensu istnienia małych osiedlowych piekarni, tak i księgarnie przetrwają, jeśli tylko będą odpowiednio reagować na zmiany. Ustawa definiuje książkę jako dobro kultury i ma na celu stworzenie warunków dla jej dostępności na terenie całego kraju poprzez urozmaicanie oferty i zwiększanie liczby punktów sprzedaży książek – czytamy w polskim projekcie. Ma więc ona, …