Niewątpliwie najważniejszym, obok informacji o wycofaniu się z polskiego rynku niemieckiego koncernu Weltbild, branżowym wydarzeniem końcówki 2012 roku by ło powstanie nowego podmiotu w segmencie dystrybucji książek elektronicznych. Co ciekawsze, spiritus movens tego projektu było środowisko wydawców. Jak czytamy w komunikacie rozesłanym, w związku z tym wydarzeniem, do mediów: „siedmiu niezależnych wydawców: Prószyński Media, Dom Wydawniczy Rebis, Czarna Owca, Zysk i S-ka, Nasza Księgarnia, Wydawnictwo Literackie i Sonia Draga utworzyło spółkę z ograniczona odpowiedzialnością o nazwie Platforma Dystr ybucyjna Wydawnictw”. Według zapowiedzi inicjatorów tego przedsięwzięcia, celem spółki jest uregulowanie dystrybucji ebooków. Wydawnictwa współtworzące nową spółkę przekażą jej „wyłączność do przechowywania wersji handlowych plików master, ich zabezpieczania i dalszej obsługi nimi serwerów sprzedawcy detalicznego”, a więc wyłączność w zakresie dystrybucji do e-księgarń. W początkowym okresie działalności Platformy, jej poczynaniami kierował będzie zarząd techniczny, w skład którego weszli: Marek Dobrowolski z wydawnictwa Nasza Księgarnia jako jego prezes oraz dwoje wiceprezesów, czyli Anna Gajewska (Prószyński Media) i Marek Korczak (Czarna Owca). W skład rady nadzorczej spółki weszli przedstawiciele kontrolujących ją wydawnictw. Publikujemy rozmowę z kierującym obecnie nową spółką Markiem Dobrowolskim, dyrektorem handlowym wydawnictwa Nasza Księgarnia. Jaki był cel powołania spółki Platforma Dystrybucyjna Wydawnictw? Przede wszystkim pragniemy, czyli współpracujące ze sobą w ramach powołanej spółki wydawnictwa, mieć większą, a w zasadzie znacznie większą niż obecnie kontrolę nad tytułami, które w imieniu licencjodawców oraz autorów wprowadzamy na rynek. W przeszłości na tradycyjnym rynku bywały problemy z nielegalnymi kopiami książek drukowanych. Pamiętam lata, gdzie pojawiały się ni stąd ni zowąd, nie wiadomo przez kogo drukowane egzemplarze bestsellerów, czy innego rodzaju poczytnych lektur. Wraz z upływem lat takie procedery zostały właściwie wyeliminowane do zera i dzisiaj są tylko wspomnieniem, anegdotami, które opowiada się na branżowych imprezach. Jednak anegdotycznego charakteru nie mają już działania podejmowane na naszych plikach, nad którymi wydawcy właściwie utracili kontrolę. Po pierwsze wydawcy nie mają żadnej pewności, że pliki które trafiają do dystrybutorów, jeszcze nie zabezpieczone („miękkim” watermarkiem oczywiście), nie są – już na tym wczesnym etapie – powielane, chociażby na prywatny użytek różnych osób. Zatem w okresie dynamicznego rozwoju rynku e-książek w Polsce musieliście stykać się ze zdarzeniami, które uprawniają do takich poważnych podejrzeń… Nie mam zamiaru w tym miejscu kogokolwiek oskarżać. Po prostu wykazuję bardzo dużą nieszczelność dotychczasowej formy dystrybucji. Podobnych „nieszczelności”, na kolejnych etapach dystrybucji, znajdziemy znacznie więcej. Oczywiście możemy i powinniśmy zaufać naszym najlepszym dystrybutorom. Jednak oprócz zaufania powinniśmy też mieć odpowiednie i odpowiedzialne narzędzia, dzięki którym nasze zaufanie będzie miało realne podłoże, twardy grunt. Podobnie jak dobra, przemyślana umowa handlowa czy dystrybucyjna stwarza solidne podstawy do współpracy partnerów biznesowych. Po drugie, i ten argument wydaje się znacznie ważniejszy, nasze pliki dystrybuowane są na różne sposoby, przez kolejne ogniwa w łańcuchu dystrybucyjnym, co …