– Spotykamy się na Poznańskich Targach Książki, na których premierę ma „111. Antologia Babińca Literackiego”. Dlaczego facet wydaje kobiece wiersze? – Dlatego, że kibicuję im od samego początku. Znam autorki Babińca, śledzę ich twórczość i całą inicjatywę Joanny Fligiel od 2016 roku, kiedy powstała strona Babińca Literackiego. Początkowo był to fanpage na portalu społecznościowym, ale projekt niesamowicie się rozwinął. Zdaję sobie sprawę z tego, ile kosztuje pracy codzienne zamieszczanie wierszy. A wśród nich są przecież także wiersze tłumaczone. Dzięki pracy redaktorek: Anny Musiał, Katarzyny Zwolskiej-Płusy, Agnieszki Wiktorowskiej-Chmielewskiej, Oliwii Betcher, Wioletty Grzegorzewskiej, Anny Błasiak i Barbary Raychert-Anaszewskiej jesteśmy w stanie poznać poetykę np. naszych sąsiadek z Ukrainy, pań z innych krajów, do których wierszy nigdy pewnie byśmy nie dotarli. – Te wiersze były zamieszczane w internecie bezpłatnie? – Tak, to jest w pełni inicjatywa społeczna. Zasada była taka, że miał być wiersz, a do tego czarno-białe zdjęcie i krótki biogram. – Aż podjęto decyzję, żeby wybrane wiersze wydać jednak w wersji papierowej… – Już jakiś czas temu próbowaliśmy podejść do tematu, nie udało nam się jednak uzyskać konsensusu. Przy takiej ilości osób jest ciężko. Tym razem też trwały długie rozmowy, ale w końcu udało się wydać tom – dzięki mecenasowi: firmie Kontra24.pl. Cieszę się, że do pomysłu dał się przekonać Ireneusz Jagiełło, który nas wspiera również przy innych projektach. Myślę, że ta „Antologia” to jedna z ważniejszych książek poetyckich tego roku. Mamy możliwość zapoznać się z artystycznym głosem 111 współczesnych kobiet. – Czy w zbiorze są wiersze tylko naszych rodzimych poetek? – Tak, tu prezentujemy twórczość tylko polskich poetek. Chciałbym już oczywiście przygotowywać kolejny tom, ale wszystko zależy od dziewczyn, które rządzą. Tak, to kobiety rządzą! Ja jestem wykonawcą i cieszę się, że mogliśmy wspólnie ten tom wydać. Staraliśmy się zrobić to jak najlepiej. Autorką okładki jest również kobieta – Daria K. Kompf. Umówiłem się z Joanną Fligiel, że część zysku ze sprzedaży „Antologii” będzie przekazana na wydanie kolejnego – kobiecego – tomiku poetyckiego. Razem wybierzemy autorkę, a Fundacja Duży Format wyda książkę. Także, proszę państwa, 111 i jeszcze 1 powód, aby kupować „Antologię”! – Jak to się w ogóle stało, że jesteś „panem od poezji”? – Już jako młodzieniec pisałem wiersze. Mam na koncie trzy książki z wierszami. Tak naprawdę to po drugiej książce doszedłem do wniosku, że nie mam już nic więcej do powiedzenia w sprawie mojej poezji. W Związku Literatów Polskich byłem nieustająco kandydatem na członka, wreszcie zostałem wyrzucony, bo nie spełniałem warunku wydania trzech książek. I na dłuższy czas przerwałem pisanie. Ale zawsze mnie fascynowało wydawanie książek, również w wersji elektronicznej. Prasa, druk, nowe technologie – to mnie zawsze interesowało. I nagle wróciłem do poezji. W 2009 roku zarejestrowałem domenę PoeciPolscy.pl. Tam zacząłem prezentować różne wiersze wielu autorów. Zamieszczałem też proste e-booki w postaci plików pdf. A jak było zapotrzebowanie na wersję papierową, to też drukowałem. Tak to się zaczęło. A od 2013 roku „wykorzystaliśmy” pulę 100 numerów ISBN. Mogę się pochwalić, że w zeszłym roku wyprodukowaliśmy 21 książek. – I to same tomy poetyckie? – Nie tylko. Były w tym dwie prozy i jeden audiobook. W 2018 roku wydaliśmy książkę zagraniczną – Stanislava Krakova „Życie człowieka na Bałkanach” w przekładzie Agnieszki Żuchowskiej-Arendt. Teraz też mamy w planie wydanie prozy zagranicznej. Coraz śmielej wchodzimy w wydawanie prozy, otrzymujemy sporo propozycji wydawniczych. Uwielbiam wydawać książki! Lubię ten proces tworzenia, lubię dyskutować przy projektach, przy produkcji. I uwielbiam rozpakowywać te prezenty w postaci paczek z książkami. Dzięki mojej pracy mam gwiazdkę kilkanaście razy w ciągu roku! – Robisz to, co lubisz. Ale w pewnym momencie hobby przerodziło się w biznes. Czy da się z tego żyć? – Oczywiście, że nie. Wiele publikacji nie ujrzałoby światła dziennego, gdyby nie współfinansowanie ze strony autorów. Nie ukrywam tego. Niektórzy się na to oburzają, ale mam do nich proste pytanie: kiedy ostatnio kupili książkę poetycką? Gdyby ludzie rzeczywiście kupowali książki poetyckie, to te dobre wydawnictwa mogłyby przetrwać bez dotacji. My nie mamy dotacji ministerialnych, mamy za to mecenasa w postaci Ireneusza Jagiełły z firmy Kontra24.pl – faceta od ochrony, który zleciał nam z nieba. Jest bardzo oczytaną osobą, poza tym jego brat pisze poezję a kuzyn – sensację. To nie jest tak, że wszystko nam opłaca, za każdym razem to jest dyskusja i muszę przekonywać do kolejnego projektu. Co jest dobrym modelem, bo nie rozleniwia. Naszym autorom gwarantujemy dobrą jakość. Mamy sprawdzoną drukarnię, z którą współpracujemy. Okładki naszych książek mają swój charakter i tego się trzymamy. – Jak dobrze rozumiem, wystarczy, że przyjdzie do ciebie autor z pomysłem na książkę i z pieniędzmi… – Nie jesteśmy usługodawcą w postaci drukarni. Najgorszą rzeczą jest przesłanie gotowego pdfa, na który my mielibyśmy wstawić tylko swój numer ISBN i logo. Nie jesteśmy od tego. Autor musi wiedzieć, że to wydawca jest odpowiedzialny za przygotowanie książki. Przechodząc do kwestii finansowej: autor musi zdawać sobie sprawę, że poezja to jest pasja. Z poezji na całym świecie może będzie żyło kilka osób. Jeśli coś się robi wokół poezji, to może to być dochodowa działka. Jeśli dla przykładu zaczniemy ją śpiewać. Dobrym przykładem jest tu zespół „Świetliki”. Jeśli chcemy się pokazać, wywołać u ludzi jakąś emocję, to za to trzeba zapłacić. Wiem, że to może brzmieć okrutnie, ale tak to wygląda. To są kwestie popytu i podaży. Co innego wartościowy tekst, a co innego wyprodukowanie książki. …