Ten rok nie miał okazji ujawnić swoich możliwości. W marcu – inaczej niż przyzwyczaił nas klimat – niespodziewanie wszystko zamarzło. Bezprecedensowa sytuacja, z którą musimy ciągle sobie dawać wszyscy radę, dotknęła rzecz jasna także rynek książki wraz z jego sektorem dziecięco-młodzieżowym. – Dziwny jest ten świat. Przypominam sobie troski wydawnicze sprzed roku i wydają się one takie… małe – ta wypowiedź Anny Sójki-Leszczyńskiej (Grupa Wydawnicza Publicat) mogłaby stanowić motto do całego tekstu. Żeby zacząć jakoś optymistycznie, to warto w tym miejscu przywołać badania Biblioteki Analiz, z których wynika, że jeszcze do niedawna (przynajmniej do końca 2018 roku) rynek książki dla niedorosłych w Polsce rozwijał się jak burza! Z raportu przygotowanego dla Instytutu Książki wynika bowiem, że o ile w 2014 książki z tego segmentu stanowiły 7,3 proc. polskiej produkcji wydawniczej, to cztery lata później było to prawie dwa razy więcej (13,5 proc.)! W złotówkach płynących ze sprzedaży oznacza to wzrost ze 180 mln do prawie 300 mln. Dodatkowo przypomnieć należy, że cały polski rynek skurczył się w tym czasie o 10 proc. (230 mln). Czy pewna już recesja będzie kijem w szprychach rozpędzonego roweru polskiej książki dla dzieci? Dowiemy się tego wkrótce. Pandemia a rynek książki dla dzieci i młodzieży: kryzys taki jak w innych sektorach! Wydawcy są zgodni: rynek książki został ugodzony przez pandemię (czy pisząc precyzyjniej – będącą jej efektem kwarantannę) równie mocno jak inne dziedziny życia gospodarczego. Jak mówią Ewa Stiasny i Jadwiga Jędryas (Dwie Siostry): – Sytuacja w biznesie książkowym jest tak samo fatalna jak w niemal każdym innym, może z wyjątkiem mydlarskiego. Jedną z pierwszych „ofiar” koronawirusa (w całej zresztą branży książkowej) była najważniejsza „dzieciologiczna” impreza – Targi Książki w Bolonii. Najpierw zaanonsowano ich przesunięcie na maj, po to, by po parunastu dniach odwołać całkowicie. Rzutem na taśmę, na samym początku marca, udało się zrealizować Poznańskie Targi Książki, ostatnią dużą imprezę książkową w Polsce przed kwarantanną. W „realu” odbyły się więc ważne w świecie książki dziecięcej wydarzenia: wręczenie nagrody Pegazika oraz premiera książek nagrodzonych w V Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren (organizowanym przez Fundację Cała Polska Czyta Dzieciom). Polscy wydawcy publikujący książki dla dzieci i młodzieży ponieśli i ponoszą tego samego rodzaju straty jak inni. Wstrzymują bądź przesuwają premiery książek (np. Bajka, Dwie Siostry), przede wszystkim jednak narzekają na zamknięcie tradycyjnych, księgarskich kanałów zbytu. Tu znowu można przywołać dramatyczną wypowiedź Ewy Stiasny i Jadwigi Jędryas (Dwie Siostry), które zapewne mogą być wyrazicielkami wszystkich przedstawicieli sektora: – Straciliśmy liczne kanały sprzedaży. Księgarnie, duże czy małe, są zamknięte. Czytelnicy jeżeli cokolwiek kupują, to robią to przez internet, szukając najniższych cen, tak samo jak przed epidemią. Instytucje takie jak biblioteki, szkoły czy przedszkola nie działają, więc nie robią zakupów wcale. Została nam więc tylko sprzedaż w internecie, a tam wzmaga się wyścig rabatowy. Na czas kwarantanny zostaliśmy praktycznie pozbawieni przychodów i przez najbliższe miesiące będziemy przede wszystkim wydawać oszczędności. Paraliż naszej branży jest porównywalny do paraliżu innych branż. Po prostu nie ma handlu. Trzeba jednak przede wszystkim dostrzec tę dziedzinę, w której wydawnicza scena dziecięca jest wyjątkowo pokrzywdzona przez kwarantannę, znacznie bardziej niż inne sektory – tą dziedziną jest promocja! Bardzo znaczące, a może decydujące wsparcie sprzedaży w tym sektorze jest bowiem generowane przez różnego rodzaje kiermasze, festiwale, spotkania autorskie w szkołach i bibliotekach. Mówi o tym Lucyna Rurarz (Dwukropek): – Bardzo dotkliwy jest brak festiwali i targów książki, które były okazją do spotkań z klientami, promocji wydawnictwa i kolejnym miejscem sprzedaży. Jeżeli autorzy książek żyją w nieustannej podróży, to ci tworzący dla dzieci należą do tych najbardziej wędrujących – do ich „destynacji” należą przecież dodatkowo setki i tysiące szkół. Część z tych autorskich podróży generuje zresztą całkiem znaczące przychody ze sprzedaży, która przy szkolnej widowni, liczonej w tysiącach, może być całkiem istotna. Kwarantanna zamknęła tę działalność. Pisarze smętnie liczą straty honorariów, stanowiące w polskich warunkach podstawę ich utrzymania. Wydawcy podsumowują zaś straty ze sprzedaży „autografowej” i wymieniają festiwale, które albo się nie odbędą, albo zostaną przesunięte do internetu, albo przesunięte w bliżej nieokreśloną przyszłość. – Póki co Targi Przecinek i Kropka możemy śledzić na Facebooku, podobnie działania Międzypokoleniowego Festiwalu Literatury Ojce i Dziatki. Co będzie z Rabka Festival i pozostałymi, do tej pory na stałe wpisanymi w kalendarz literacki, wydarzeniami? Trudno powiedzieć – komentuje Anna Bukowska z wydawnictwa Zielona Sowa. Internet stał się właściwie jedyną szansą na częściową chociaż rekompensatę strat w działalności promocyjnej. Szansą bardzo starannie i na różne sposoby przez wydawców wykorzystywaną: – Teraz, kiedy życie toczy się w domowych czterech ścianach, internet staje się głównym narzędziem komunikacji również z tymi młodymi czytelnikami. W okresie wiosenno-letnim Wilga zawsze była blisko dzieci: organizowaliśmy warsztaty plastyczne, spotkania z autorami, pikniki literackie. Teraz oferujemy dzieciom wirtualne spotkania z autorami, emitujemy nagrane wywiady, fragmenty powieści. Podczas pandemii w promocję czytelnictwa bardzo zaangażował się dział redakcji Wilgi, który czyta dzieciom książki na YouTubie. Zauważyliśmy też znacznie większe zainteresowanie e-bookami i audiobookami – mówi Marta Kucharz, promotor książek w wydawnictwie Wilga. Coraz częściej także biblioteki organizują wirtualne spotkania z autorami, o takich spotkaniach pisze często na Facebooku np. powieściopisarka Barbara Kosmowska. Niestrudzona promotorka książki dziecięcej Joanna Olech samodzielnie wystąpiła z inicjatywą nagrywania i umieszczania w mediach społecznościowych klipów polecających książki. Lucyna Rurarz z wydawnictwa Dwukropek dostrzega (tak jak właściwie wszyscy indagowani wydawcy dziecięcy) wzrost wagi Sieci jako kanału dystrybucji: – Częściowo sprzedaż i działania okołosprzedażowe przeniosły się do internetu. To jednak nie zastąpi tradycyjnych księgarń, które już wcześniej były w trudnej sytuacji, konkurując ze sklepami www. Wielu wydawców zastanawia się jednak, na ile postawy i zwyczaje nabywcze klientów wykształcone (odkryte?) w czasie kwarantanny pozostaną na rynku książki na dłużej? Jak duży będzie odpływ ludzi z galerii handlowych i sklepów wielkopowierzchniowych? Docieramy w tym momencie do pytania o kształt przyszłości, która nieuchronnie nastąpi po pandemii. Przyszłość? Ze świata wydawniczego płyną różne przewidywania co do przyszłości polskiej sceny dziecięcej. Dominują głosy raczej pesymistyczne, widzące nadchodzące czasy w ciemnych barwach. – Przyszłość? Zapewne nastąpi spadek sprzedaży książek dla dzieci i wzrosną ich ceny. Być może będzie taka inflacja, że nie ma sensu drukować ceny na okładce… – twierdzi Katarzyna Szantyr-Królikowska z wydawnictwa Bajka. Część wydawców stara się jednak zachować optymizm, odwołując się do natury książek dla dzieci. Wiesława Jędrzejczykowa, właścicielka wydawnictwa Literatura, uważa, że: – Spadki sprzedaży są nieuniknione i będą one bardzo dotkliwe. Niemniej jednak wierzę, że scena dziecięca ze wszystkich kanałów wydawniczych może odczuć tę zapaść stosunkowo najłagodniej. Szeroko rozumiana literatura dziecięca, niezależnie od tego, co dzieje się w naszym świecie, w świecie dorosłych, jest warunkiem dobrego rozwoju dzieci, a na tym żaden rozsądny rodzić nie będzie chciał oszczędzać. Mam nadzieję… Podobnie Anna Sójka-Leszczyńska (grupa wydawnicza Publicat S.A.) dostrzega pewne pozytywy niezbyt korzystnej sytuacji, w której się znaleźliśmy: – Cieszy, że rodzice chętnie sięgają po książki dla dzieci jako po wartościowe, a nawet niezbędne „elementy kultury” w czasie, gdy dzieci spędzają czas w domu. Trzymam kciuki, żeby ta tendencja się utrzymała. Bardzo ciekawe dane – płynące z EMPIKu – mocno potwierdzają takie spostrzeżenie: w czasie pierwszego miesiąca kwarantanny sprzedaż (on-line) książek dla dzieci wzrosła o prawie 300 proc. Wzrosła zresztą także sprzedaż książek dla grupy (podobno) nieczytającej – starszych nastolatków (o 200 proc.). Co ważne – pandemia stała się swojego rodzaju „okazją” dla dziecięcych audiobooków. Całkiem spora grupa rodziców – 16 proc. – wybiera ten format dla swoich dzieci. Monika Karmaza, właścicielka wydawnictwa Tadam, widzi zaś ten „nienormalny czas” jako wielki egzamin ze współpracy rynku książki: – W moim odczuciu mamy szansę go zdać pozytywnie. Mimo oczywistego spadku sprzedaży pojawił się wspólny front. Bibliotekarze prezentowali tytuły rozmaitych twórców, księgarze proponowali dowóz i wysyłkę książek, różne fundacje zachęcały do spędzenia czasu w domu… z książką. Wiele osób – podobnie jak Anna Bukowska z wydawnictwa Zielona Sowa, żywi przekonanie, że zmiana – taka czy inna – jest nieuchronna: – Tymczasem my wszyscy musimy myśleć, że jeśli nawet nie wróci nigdy świat, który znamy, to ten nowy nie będzie gorszy. On będzie inny. Spróbujmy jednak wyjść poza – jakkolwiek ironicznie by to brzmiało – główne wydarzenie sezonu czerwiec 2019 – maj 2020, czyli pandemię. Egmont Polska – pożegnanie z książkami! Nagroda w kategorii Najważniejsze Wydarzenie Roku (poza pandemią) w świecie polskiej książki dla dzieci i młodzieży niewątpliwie powinna zostać przyznana odsprzedaży przez Egmont swojej redakcji książkowej wydawnictwu HarperCollins. Pierwsze nieśmiałe plotki w branży zaczęły się pojawiać już rok temu, kiedy Marynia Deskur ogłosiła swoje odejście z Egmontu. Zastąpił ją – powszechnie znany jako „komiksowy” – Tomasz Kołodziejczak. Decyzja taka została przez niektórych …