Jak oceniasz zeszły rok jako szef Grupy Wydawniczej Sonia Draga, w skład której wchodzą Wydawnictwo Sonia Draga, Debit i imprinty Młody Book, Non Stop Comics i Post Factum? Oceniam ten rok jako bardzo chaotyczny. Zaczął się optymistycznie, cieszyliśmy się, że wreszcie wychodzimy z pandemii. Borykaliśmy się co prawda z podwyżkami cen papieru i wydawało się, że to będą jedyne nasze problemy. Ale wybuchła wojna w Ukrainie, która przefigurowała zainteresowania czytelników. I to odbiło się akurat i na naszej ofercie, ponieważ mieliśmy kilka tytułów, które planowaliśmy wówczas promować. Ale gusty czytelnicze zmieniły się, skupiliśmy się więc na innych działaniach. Obserwowaliśmy wszyscy niesamowity boom na książki młodzieżowe i to – muszę przyznać – przeszło niestety koło nas. Nie zareagowaliśmy w porę. Inne wydawnictwa szybciej i mocniej w tym obszarze zadziałały i dalej z tego korzystają. Nie wpisaliście się w ten nurt? To szaleństwo książek młodzieżowych, pomimo tego, że też mamy imprint młodzieżowy, nas ominęło. Okazuje się, że wcale nie jest tak, że młodzież kupuje każdą książkę, nie – młodych ludzi interesuje konkretny gatunek, a my akurat tego gatunku nie mieliśmy w swojej ofercie. I nie trafiliście na polską autorkę, która w tym gatunku dominuje… Tak, ale są i autorki zagraniczne, które cieszą się ogromną popularnością w naszym kraju. Światową furorę robi Colleen Hoover, w Polsce wydają ją przynajmniej dwa wydawnictwa. Nikt nie potrafi wyjaśnić przyczyny jej popularności. Od lat wydawała książki i nagle zaistniała i to na światową skalę. Szczęśliwi ci, którzy w porę nabyli prawa do jej książek. Czy w takim razie będziecie podążać teraz drogą wyznaczoną przez innych? Uczestniczę w rynku obrotów prawami autorskimi i wiem, że od maja zeszłego roku zainteresowanie polskich wydawców wszelaką książką młodzieżową jest już bardzo duże. Teraz nie wystarczy mieć książki dla konkretnej grupy wiekowej, trzeba trafić z konkretnym przekazem informacyjnym. Może trochę wpisując się w obecną konwencję i popularną tematykę poruszaną w powieściach „Heartstopper”, wydaliśmy „Bloom”, powieść graficzną. I w tym kierunku planujemy iść. Ale nie zatrudniłam jeszcze osoby, która filtrowałaby dla nas Wattpada. Wiem, że niektórzy wydawcy tak zrobili. Wciąż zastanawiam się, jak długo jeszcze to zjawisko będzie funkcjonować. I jest to duży znak zapytania. Stwierdziłam, miotając się między różnymi decyzjami, że róbmy jednak to, co znamy, co potrafimy. Nie rzucajmy się bez koncepcji w kierunkach, które są dla nas mniej znane. Nie będziesz powoływać do życia nowego imprintu? Na razie takiego ruchu jak Agora, która otwiera nowy imprint, bo ma nową ofertę i sporą liczbę tytułów i musi to teraz wydzielić, my akurat nie planujemy. Tak jak wspomniałam, wciąż się zastanawiam i to pewnie też spędza sen z powiek innym również, ile to nowe zjawisko będzie jeszcze trwało. Wszelkie trendy czytelnicze mają wzrosty, a potem spadki. Zresztą na rynku pojawia wysyp followersów, następuje pewien przesyt, i znowu jest poszukiwanie nowych trendów. Kilku wydawców wypromowało swoje młode autorki. Czy ty masz taką autorkę? Nie. Mam w planach na ten rok wydanie kilku autorów polskich. To pewna zmiana, że w ofercie będzie więcej niż dotychczas rodzimych twórców. Planujemy książki non-fiction, dwa thrillery i jedną książkę szpiegowsko-kryminalną Juliusza Machulskiego. Nastawiamy się na tego typu ofertę. Nie mam odpowiedniczki Weroniki Marczak ani Herytiery „Pizgacz”, niestety. Nie miałabyś żadnych oporów przed wydaniem „ostrych” książek? Mam pewne zasady. Powieści E.L. James były łagodne w porównaniu z tym, co wydawano po niej. A poza tym teraz jest śliska granica między książkami określanymi jako młodzieżowe, a tym co się ukazuje w ramach „New Adult”, gdzie jest już dużo ostrzej. Mówiąc o światowych trendach, warto też wspomnieć o mandze. Jednym z twoich imprintów jest wydawnictwo komiksowe, ale w ofercie Non Stop Comics nie ma mangi. Jeszcze? Jeszcze nie ma, ale poważnie się do tego przymierzam. Już mnie odpowiednio ukierunkowano, że polski czytelnik najbardziej oczekuje oryginalnej japońskiej czy koreańskiej mangi. My mamy dobry dostęp do zeuropeizowanych wersji. Jestem już na dobrej drodze, by dotrzeć właśnie do tej oryginalnej. Prowadzę rozmowy ze stroną japońską, ale to wymaga czasu. A czy to oznacza, że jeszcze w tym roku w wydawnictwie Non Stop Comics pojawi się manga? Mam taką nadzieję. Wiem, że to będzie rosnąca część rynku. Bardziej niż trendy Young Adult czy New Adult, które wydają się chwilowe. W tych przypadkach nie chciałabym startować z niesprawdzonymi tytułami. Tak do tego podchodzę. Wracając do podsumowania ubiegłego roku, czy twoja firma odnotowała wzrost sprzedaży w porównaniu do roku wcześniejszego? Nie, raczej to jest ten sam poziom sprzedaży. Może minimalnie większy jest na ofercie dziecięco-młodzieżowej. Pewnie dlatego nie zauważyliśmy znacznego wzrostu, że nie wbiliśmy się w ten popularny fragment nurtu młodzieżowego, a on ciągnął całą sprzedaż rynku w Polsce. Ten wcześniejszy rok był najlepszy, poprzednie lata były atrakcyjniejsze z roku na rok pod względem sprzedaży oferty dziecięcej. W maju minie trzy lata od kiedy objęłaś stanowisko prezeski Polskiej Izby Książki. Czy nie żałujesz decyzji? Już trzy lata! Czy nie żałuję? I tak, i nie. Z jednej strony ten czas minął bardzo szybko. Natomiast mam poczucie, że trochę nie spełniłam pokładanych we mnie nadziei czy oczekiwań. Moim sztandarem na ustach była ustawa o jednolitej cenie książki, niestety środowisko jest zbyt podzielone i nie udało się wdrożyć projektu w życie. Chociaż, jak uważam, jest przygotowany świetny projekt. Byłam osobiście obiektem ataków personalnych i stwierdziłam, że nie powinnam aż tak ryzykować. Oczywiście, byłam gotowa ryzykować, poświęcić się dla innych, gdyby tylko większość potrafiła moje działania docenić. Głosy były niestety zbyt podzielone. Jak to zwykle bywa w środowiskowych dyskusjach, głosów jest tyle, ile osób w nich bierze udział. Ta nasza ustawa podzieliła tak bardzo środowisko, że już nawet nie chodziło o to, kto jest „za”, a kto „przeciw”. Jeśli nawet ktoś był „za”, to nie odpowiadały mu dla przykładu niektóre zapisy. Potem pojawiły się i takie zarzuty, że przygotowujemy projekt pod konkretny podmiot, co było kompletną bzdurą. Trochę mi żal, …