Wśród książek, które miały ogromny wpływ na moją decyzję o zostaniu pisarką, była powieść Wołodymyra Leontijowicza Kisielowa pt. „Pamiętnik Oli” 1, którą po raz pierwszy przeczytałam, mając mniej więcej 10 lat. Właścicielką książki była moja sąsiadka Iwona. Jej egzemplarz nie miał okładki, był też książką mocno zniszczoną, bo czytałyśmy ją wszystkie trzy: jej starsza siostra Grażyna, Iwona i ja, a także inne koleżanki z podwórka. Dopiero jako dorosła osoba dowiedziałam się, że w oryginale książka nazywa się „Dziewczynka i ptakolot”. Jednak najwyraźniej polski tłumacz uznał, że tytuł „Pamiętnik Oli” jest lepszy. Coś w tym było. W końcu do powieści przyciągnęło mnie słowo „Pamiętnik”, bo przecież sama wtedy coś takiego pisałam. Czy zachęciłby mnie „ptakolot”? Nie wiem. Główna bohaterka – starsza ode mnie, bo czternastoletnia – czasem chce być chemikiem i wynalazcą samolotu (ptakolota), a czasem poetką. Przyjaźni się z drugorocznym Kolą. Książka o niej, napisana w formie dziewczęcego pamiętnika, czyli z narratorem w pierwszej osobie, była dla mnie porywająca. To psychologiczna powieść dla młodzieży z wątkami sensacyjnymi, ale poruszająca też trudne tematy, jak rozwód, przyjaźń itd. Być może dlatego, że też wówczas pisałam pamiętnik, utożsamiałam się z Olą. Choć sama byłam prozaikiem, to jej poezja była dla mnie istotna. Nawet nie dlatego, że i mnie zdarzało się napisać wiersz, bo od czasu „poznania” Oli robiłam to rzadziej, a to, co napisałam wcześniej, wyrzuciłam do śmietnika, uznając za beznadziejne. Jej wiersze wydawały mi się lepsze od tych, które ja pisałam. Z bólem stwierdzałam, że nie umiałam dogonić jej w poetyckim kunszcie. Niby podejrzewałam, że ich autorem może być autor powieści, ale odrzucałam tę myśl, bo „Pamiętnik Oli” wydawał się bardzo autentyczny. Po jego kolejnej lekturze przerzuciłam się na opowiadania i zawzięcie pisałam swój pamiętnik, starając się wyrobić własny styl. W lekturze istotne dla mnie było to, że bohaterka pisze, a na swojej drodze spotyka dorosłego, który pomaga jej w publikacji własnej twórczości. Spotkanie jest przypadkowe i dziś w młodzieżowej powieści mogłoby nie przejść przez wewnętrzne niepisane cenzury, które często uznają pewne wątki za nieodpowiednie. W powieści bowiem dziewczynkę zaczepia na skwerze dziennikarz. Dziś uczy się młodzież niereagowania na takie zaczepki ze strony obcych, wtedy jednak marzyłam, by i mnie ktoś zaczepił i spytał o to, co tworzę, a potem to opublikował. Ola była też dla mnie swoistym przewodnikiem po literaturze. Dzięki niej poznałam nazwiska poetów, których jako dziesięciolatka nie znałam, jak np. Taras Szewczenko, którym Ola się zachwycała i perorowała o jego fenomenie. …