W bardzo ciekawym, ostatnim w 2008 roku, numerze „Wiadomości Księgarskich” redakcja opublikowała tekst Pawła Waszczyka „Nie taki e-book straszny… Przyszłość książki a przyszłość księgarni”. Tekst w wymowie swej dość optymistyczny dla księgarzy (sam tytuł już na to wskazuje), a tym samym dość nieprawdziwy. Moim zdaniem schemat koegzystencji medium papierowego z elektronicznym będzie trwać bardzo krótko. I znacznie szybciej niż się spodziewamy, będziemy świadkami śmierci księgarń – najpierw tych tradycyjnych, potem tych internetowych – przynajmniej w tej ich części, w jakiej oferują papierowy produkt. Dlaczego księgarnie muszą przegrać? Rzecz jasna z przyczyn ekonomicznych. Otóż model dystrybucji książki oparty o system wydawca-hurt-detal-odbiorca jest szalenie nieefektywny i drogi. Powierzchnia na księgarskich półkach kosztuje – ok. 50 proc. ceny detalicznej, a w dodatku jest ograniczona – pozwala na ekspozycję zaledwie niewielkiego wycinka kulturalnej oferty. Nawet w dużych księgarniach nie możemy kupić wielu podstawowych dzieł przynależnych do literackiej klasyki, nie mówiąc już o pozycjach niszowych. Tymczasem Internet jest w stanie pomieścić wszystko. Tym bardziej pomieści wszystko, gdy pozbawimy książkę jej formy fizycznej. Utrzymanie na serwerach nawet miliona tytułów to koszt bliski zeru, zwłaszcza, gdy uśrednimy go do kosztu jednostkowego konkretnego pliku z treścią. Oczywiście powielenie książki w pliku i jej dystrybucja także nic nie kosztują. Wartość mają jedynie prawa autorskie. I to za prawa autorskie, a nie za miejsce na półce w księgarni, klient w przyszłości może chcieć …