Jak w tym roku handlowało się książkami w Polsce? Maciej Makowski: Sami jesteśmy zaskoczeni, jak dobrze udaje nam się w tym roku funkcjonować na rynku – mam na myśli przede wszystkim poziom realizowanej sprzedaży. Nie widzimy żadnych śladów kryzysu, nie notujemy spadków żadnych ważnych wskaźników, wręcz odwrotnie, idziemy mocno w górę… A wszystko po ubiegłorocznym spadku przychodów… MM: Zgadza się, warto jednak podkreślić, że był to przede wszystkim rezultat powstrzymania się od zakupów przez jedną z największych sieci księgarskich. Właśnie dlatego nie oceniam tego okresu specjalnie negatywnie. Choć przyznaję również, że w 2012 roku nie mieliśmy w ofercie „dużego” tytułu, który pociągnąłby całą sprzedaż. A w tym roku taki lider się znalazł? MM: Nawet nie jeden. W efekcie w tym roku zanotujemy przychód znacznie przewyższający 30 mln zł, zatem wyniki będą wyższe niż w 2012, ale także w 2011 roku, w którym mogliśmy się pochwalić znakomitą sprzedażą książki Marii Czubaszek i Artura Andrusa. Czy wspomniane dobre wynik dotyczą całej oferty Prószyński Media? MM: Niestety tylko działalności związanej z ofertą książkową. Część prasowa, zresztą jak cały ten rynek, systematycznie notuje spadki. Choć trzeba przyznać, że profil wydawanej przez nas prasy powoduje, iż nie są one tak dotkliwe jak np. w przypadku dużych pism kobiecych. Największe straty zanotowaliśmy oczywiście w obszarze przychodów reklamowych, co zmusiło nas do zamknięcia jednego z tytułów specjalistycznych – pisma „Majster”. Jednocześnie w bardzo dobre ręce oddaliście inne pismo. MM: Jeżeli macie na myśli „Czas Fantastyki”, to bardziej precyzyjne byłoby stwierdzenie, że wypożyczyliśmy. Tak jak dzieje się to w przypadku piłkarzy? MM: Tak. W nowym klubie zagrał jeden sezon i prawdopodobnie zagra także drugi. Wszystko dlatego, że współpraca jaką w tym zakresie podjęliśmy z Narodowym Centrum Kultury układa się bardzo dobrze. Choć przyznaję, że czujemy się nieco osieroceni jego brakiem w podstawowym składzie. Ale czy, trzymając się piłkarskiej terminologii, po powrocie z wypożyczenia znajdzie sie dla niego miejsce w składzie? MM: Myślę, że tak. Z bloku fantastyki w ofercie nie na darmo mieliśmy zawsze trzy pisma. „Fantastyka” odwoływała się do najbardziej szerokiej grupy odbiorców, wydanie specjalne, które tak naprawdę jest książką, jest substytutem tego czego na rynku brakuje, a więc antologii opowiadań fantastycznych. Natomiast „Czas Fantastyki” to oferta dla tych najbardziej zagorzałych miłośników gatunku, którzy fantastykę „kochają do bólu”. Dziwna sprawa z tymi opowiadaniami fantasy publikowanymi w antologiach – w Polsce często i chętnie nagradza się wydania tego typu, ale one się kiepsko sprzedają. MM: Rzeczywiście tak jest. Nie wiem gdzie należałoby szukać przyczyn takich kłopotów z antologiami, bo większość dojrzałych miłośników tego gatunku wychowała się właśnie na opowiadaniach. Widocznie wraz ze zmianą pokoleń przychodzi zmiana gustów. Wracając do liderów sprzedaży książkowej. Największym hitem wydawnictwa w ostatnich latach był „Każdy szczyt ma swój Czubaszek” wspomnianego już duetu Maria Czubaszek i Artur Andrus. Jaką łączną sprzedaż miał ten tytuł? MM: 200 tys. egz. i dalej go sprzedajemy. Pod koniec października pojawił się kolejny dodruk i nowa fala zamówień związana z premierą nowej książki „Boks na ptaku, czyli każdy szczyt ma swój Czubaszek i Karolak”. Jaki był jej pierwszy nakład? MM: 80 tys. egz. Pierwotny nakład pierwszej książki wyniósł „zaledwie” 15 tys. egz. I jak wypadły pierwsze tygodnie sprzedaży? Anna Derengowska: Póki co trwa intensywna akcja promocyjna i sprzedażowa. Trudno jeszcze ocenić jej skutki. Ale ponieważ książka jest znakomita, nie mamy obaw. Całość nakładu pracuje na rynku i szybko rozchodzi się wśród czytelników. To które z tegorocznych tytułów ciągnęły sprzedaż wydawnictwa w największym stopniu? MM: Muszę przyznać, że w tym roku mieliśmy naprawdę sporo takich „sprzedażowych parowozów”. Zacząłbym od powieści „Arabska księżniczka”, czyli czwartej części sagi Tanyi Valko, do końca października sprzedaliśmy 40 tys. egz. tej pozycji. AD: Warto podkreślić, że łączna sprzedaż jej książek to już ponad 200 tys. egz. MM: Wspaniałym zjawiskiem jest popularność książki „Cacko” Krystyny Sienkiewicz. Obstawialiśmy sprzedaż na poziomie 12 tys. egz., tymczasem ona przekroczyła już 30 tys. egz. Nieco w opozycji do tego co mówiłem wcześniej o antologiach opowiadań lokuje się kolejny tegoroczny hit, czyli zbiór „Mgnienie ekranu” Terry’ego Pratchetta, które znalazło już blisko 20 tys. nabywców. Kolejny bestseller to zawsze pozostająca w dobrej formie Maria Ulatowska i jej „Całkiem nowe życie”, które przekroczyło 20 tys. egz. Następny tytuł to jedno z tegorocznych pozytywnych zaskoczeń. Mam na myśli „Joyland” Stephena Kinga, którą szczerze mówiąc ocenialiśmy jako nieco słabszą pozycję w jego dorobku, zresztą także nieco mniejszą objętościowo. Tymczasem zanotowała już sprzedaż wyższą niż na przykład „Dallas’ 63” z 2011 roku, przekraczając poziom 60 tys. egz. Co ciekawe, nie odnosimy zbyt często sukcesów na polu książki dziecięcej, tymczasem wprowadzona na rynek w lutym książka „Skąd się biorą dziury w serze?” osiągnęła już sprzedaż powyżej 25 tys. egz. Dostępna jest już także druga cześć zatytułowana „Dlaczego rekiny nie chodzą do dentysty?”, a w zanadrzu mamy prawa do dwóch kolejnych części tego cyklu. Po raz kolejny okazuje się, że w zalewie tej książkowej „chińszczyzny” dobrze wydana pozycja z ciekawym tekstem może przebić się do świadomości kupujących. A to jeszcze nie wszystko, bo wśród tegorocznych bestsellerów mamy przecież kolejną książkę Kinga „Doktor sen”, która do końca października sprzedała się w nakładzie ponad 75 tys. egz. Jej sprzedaż nie zwalnia tempa, dlatego przewidujemy, że może osiągnąć poziom nawet 100 tys. egz., co dla nas byłoby olbrzymim sukcesem, ponieważ grupę miłośników prozy tego autora szacujemy, przy tych najlepszych jakościowo książkach, na 60-70 tys. AD: Kolejny sukces wiąże się z popularnością „Dzienników” Agnieszki Osieckiej. To mądra i ważna książka, jednak ponieważ pierwszy tom zawiera zapiski dziewczynki, obawialiśmy się, czy docenią go na równi z nami czytelnicy, czy nie będą chcieli czekać na kolejne tomy, dokumentujące późniejsze lata jej życia. Na szczęście nie zawiedli i pierwszemu nakładowi w wysokości 15 tys. egz. niemal od razu towarzyszył dodruk tej samej wysokości, zrealizowany zresztą pod konkretne zamówienia rynku. Na tym nie koniec już zamówiliśmy kolejny dodruk tej pozycji. Jednak …