Poniedziałek, 26 lutego 2007
Rozmowa z Andrzejem Kosińskim, prezesem i Andrzejem Kaflikiem, dyrektorem programowym Klubu Dla Ciebie
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru189
I nie udało wam się kupić Domu Książki Warszawa… Andrzej Kosiński: Zacznijmy od tego, że nie jesteśmy upoważnieni, by mówić, że w ogóle były prowadzone rozmowy na ten temat. Ale i nie ma co robić z tego wielkiej tajemnicy. Zwłaszcza, że informację tę – na naszych zresztą łamach – upublicznił prawie pół roku temu Dom Książki, czego żadna ze stron nie dementowała.AKo: Nie szkodzi. My twardo trzymamy się przyjętych zasad. Poprzestańmy na stwierdzeniu, że byliśmy zainteresowani zakupem Domu Książki Warszawa, ale z różnych przyczyn ostatecznie nie złożyliśmy oferty. Cóż, transakcja już się dokonała i rozmowa na jej temat jest bezprzedmiotowa, aczkolwiek mielibyśmy pewnie dużo do powiedzenia na ten temat… Ale Dom Książki nie jest jedyny na rynku. Jesteś strasznie tajemniczy. Czy na temat planów waszej własnej sieci księgarń też nic nie powiesz? AKo: Od momentu naszego startu z katalogiem Klub Dla Ciebie nie ukrywaliśmy, że kiedyś przyjdzie właściwy czas również na otwarcie pierwszej księgarni klubowej. Cały czas bardzo intensywnie pracujemy nas rozwinięciem detalu. W tym roku otworzymy pierwsze własne placówki. Gdzie będą zlokalizowane?Andrzej Kaflik: Właściwie wszędzie – i w galerii handlowej, i na trakcie handlowym, i na rynku w niewielkim miasteczku. Chcemy przetestować różne modele. Macie już odpowiednią osobę do stworzenia takiej sieci? AKo: Tak. Jej nazwisko podamy niebawem. Jest to osoba mająca doświadczenie w rozwijaniu podobnych firm. Poza tym korzystamy z doświadczeń naszego niemieckiego współwłaściciela, czyli Weltbildu, który w Niemczech, Austrii i Szwajcarii posiada blisko trzysta księgarń. Doświadczenia niemieckie są adaptowalne? AKo: W przypadku klubu świetnie się sprawdziły.AKa: Oprócz poczucia humoru adaptowalne jest wszystko. [śmiech] Pewne rzeczy być może zaczynają funkcjonować u nas później, ale podstawowe szlaki są przetarte. Mam na myśli mechanizmy marketingowe, zachowania klientów itp. One są identyczne dla, nazwijmy to, przeciętnego Europejczyka. Polacy nie są tu żadną zamkniętą pod kloszem enklawą. Ile zamierzacie zainwestować w rozwój sieci? AKo: Wolałbym takich informacji nie podawać. Budżet mamy w każdym razie dość elastyczny. Nie chciałbym także mówić o sieci, a o kilku punktach testowych. Jeżeli pomysł wypali, jesteśmy w stanie zainwestować bardzo duże pieniądze w bardzo krótkim czasie. Księgarnie naszego właściciela powstały w ciągu dziesięciu lat. To jakiś punkt odniesienia? AKa: Nie. To tylko pokazuje, że to proces rozłożony na lata. Oczywiście, jeśli trafi się dokonanie jakiejś akwizycji, a będzie ona dla nas opłacalna, pewnie skorzystamy. AKo: Fakt, że Empik dysponuje ponad osiemdziesięcioma punktami, a Matras ma ich blisko 120, pokazuje, w jakich granicach możemy się poruszać. Czyli sto księgarń w dziesięć lat.AKa: Nadmiernie to chyba upraszczasz. AKo: Unikałbym porównań z niemieckim rynkiem księgarskim. Odpowiedzią na nasze zamiary i tak będą reakcje klientów. Być może w Polsce sprawdzi się otwarcie „tylko” pięćdziesięciu placówek. Zamierzacie korzystać z własnych środków czy pozyskać dofinansowanie właścicieli? AKo: W zależności od modelu i dynamiki rozwoju. AKa: Pięć księgarń sfinansujemy sobie sami, 150 już nie. W 2005 roku na książkach opublikowanych przez KDC uzyskaliście 35 mln zł przychodu. Jak pod tym względem wyglądał rok 2006? AKo: 45,5 mln zł. Przy ilu opublikowanych tytułach? AKa: Proponuję, żebyś sam policzył. Wejdziesz głębiej w naszą ofertę. [śmiech] Dlaczego tak chętnie upubliczniacie dane na temat własnego wydawnictwa, a te dotyczące sprzedaży pozostałych książek nie sposób od was wydusić. AKa: Tamte dane wchodzą do obrotów innych wydawców i jest ryzyko, że w różnych zestawieniach będą liczone podwójnie. Nie jest natomiast tak, jak często pisze się z nutką ironii w waszym czasopiśmie, że większa część naszych obrotów pochodzi z produktów nieksiążkowych. Książki to w dalszym ciągu dobry interes. Nawet gdyby było inaczej, to my nie mamy misji bycia klubem książki, instytucją wysokiej kultury czy salonem literackim. Tak próbuje się plasować Świat Książki, my nie. No tak… „Złoto do pinezek za 3,50 zł”… AKo: Tak brzmiał tytuł jednego z waszych artykułów. „Mydło-powidło”… AKo: To inny z cytatów. AKa: Zupełnie jakbyśmy się zaraz mieli przerzucić na pietruszkę. Na łamach branżowego periodyku takie słowa brzmią… Sam zresztą oceń, jak brzmią. A klienci i tak są zadowoleni. Przeprowadzając z wami inny wywiad, sam miałem problem z tym sklepikiem. AKo: Zaczynając rozmowę od uchwytu na papier toaletowy… Z radyjkiem!AKo: Tak. [śmiech] AKa: Ja ci powiem więcej. To, że w katalogach oferujemy wiele różnych rzeczy, paradoksalnie powoduje mechanizm napędzania sprzedaży właśnie książek. Ponieważ w naszej strategii mieści się proponowanie tych towarów po jak najniższych cenach, ludzie, kupując pojemnik na jajka albo szybkowar, dorzucają do paczki książkę. I tak tworzy się rynek na książkę – krok po kroku. Oczywiście upraszczam, ale być może dla części naszych klientów jest to pierwszy kontakt z książką. Gdybyśmy sprzedawali bieliznę, może by dorzucali bieliznę. Ale wtedy nie byłoby tej rozmowy. Przynajmniej ze mną. AKo: Żeby było jasne – my tutaj, w KDC, nie mamy z tym problemu. Natomiast fakt, że teksty te ukazały się w periodyku branżowym i opiniotwórczym, każe je uznać za krzywdzące, bo są po prostu niesprawiedliwe. AKa: Sprzedawane przez nas książki naprawdę nie są kwiatkiem do kożucha. 45,5 mln zł to chyba nie kwiatek do kożucha… Poza tym, publikowane na naszych łamach teksty stawiają was w korzystnym świetle. Choćby przez opinie wydawców, którzy są zadowoleni ze skali i dynamiki realizowanych obrotów. To samo w roczniku Łukasza Gołębiewskiego, „Rynek książki w Polsce”. Wierzę zatem, że sprawa nie jest już tak jednoznaczna jak kilka lat temu. A propos wydawców – czy są tacy, z którymi nie udaje wam się nawiązać współpracy? AKa: Po pierwsze, dziękuję, za to „korzystne światło”. Po drugie, przypominam, że kilka lat temu w naszym katalogu nie było w ogóle „sklepiku”. Pojawienie się – o zgrozo – parasolek obok książek wywołało poznawczy i aksjologiczny szok, z którego, jak widzę, pomału wychodzisz. [śmiech] Wracając jednak do twojego pytania, tak… są wydawcy, którym niełatwo jest zaakceptować warunki handlowe, jakie proponujemy. Trudne, ale uczciwe, bo wydawca wie, na czym stoi. A na czym stoi?AKa: Kupujemy na fakturę zamkniętą i płacimy po trzydziestu dniach. Uważam, że dla przeciętnego wydawcy jest to swego rodzaju avantage. Jeżeli kupujemy połowę nakładu, za który płacimy tak szybko, a wydawca może zapłacić drukarni po dwóch miesiącach, to on może te pieniądze zainwestować. My natomiast oczekujemy, że towar pojawi się u nas na czas i będzie zgodny z naszymi oczekiwaniami. W pewnym sensie korzystacie na ogólnej słabości rynku książki w Polsce, który wciąż boryka się z zatorami płatniczymi. AKa: My w każdym razie tej słabości nie generujemy. Pytanie, co zaproponujecie w sytuacji, gdy ryzyko handlowe spadnie u nas do zera. Wówczas nie będziecie tacy konkurencyjni. AKa: Doświadczenie pokazuje, że nie jesteśmy rynkiem konkurencyjnym, a raczej uzupełniającym. Wydawcy mogą dodawać do planowanego nakładu nasze zamówienie, co przekłada się na obniżkę kosztów jednostkowych. Gdzie tu widzisz ryzyko? Poza tym, wciąż będziemy oferować znakomite miejsce promocyjne w katalogu, który ukazuje się w nakładzie kilkuset tysięcy egzemplarzy. To jest ostateczna odpowiedź na pytanie o nakład poszczególnych numerów?AKa: Nakład zmienia się co miesiąc. Wiadomo, że w okresie żniw, czyli przed Gwiazdką, drukujemy więcej. Średnia to 650-700 tys. egz. Bywa, że drukujecie i milion? AKo: Bywa, że więcej. Co warto podkreślić, w ubiegłym roku katalog dwukrotnie miał dwieście stron. Oznacza to zwiększenie oferty do 1500 artykułów. Na dwustu stronach jesteście w stanie zaprezentować 1500 produktów? AKo: Tak. Ponoć część klubowych okładek konsultowana jest przez współpracujących z wami wydawców tutaj, w twoim gabinecie. AKa: Zdarza się, że książki z takimi okładkami trafiają także na rynek otwarty, bo wydawcy łatwiej drukować cały nakład z jedną okładką. Bywa, że zmieniamy także brzmienie tytułu, ponieważ dotychczasowy może wzbudzić u klubowicza pewną konfuzję. Nie rozumiem.AKa: Tytuł musi się czytać szybko, od razu przyswajać. Zanim klient rozszyfruje, jak może się wymawiać dany wyraz, jego oko zatrzyma się na jakiejś innej książce, której tytuł nie sprawi mu najmniejszych trudności, bo będzie krótki i zrozumiały. Od jednego z wydawców otrzymałem niedawno dziesięć propozycji tytułu, z których mogłem wybierać. Kto jest taki elastyczny? AKa: Elastyczny? Raczej gotowy do współpracy… [śmiech] i dbający o własne interesy. Cała rzecz polega na wyobraźni, przekonaniu, że te dwa rynki – klubowy i księgarski – mogą się wspomagać, zamiast ze sobą konkurować. Myślę, że coraz więcej wydawców ma do tego takie podejście. Czy, powiedzmy, „Mulholland Drive” to według twojej teorii zły tytuł? AKa: Niesprzedawalny. Podam ci inny przykład. Prószyński wydał „Cuda Jana Pawła II”. Tytuł ideał. Szybko się czyta, od razu wiadomo, o co chodzi. Jeszcze do tego papież na …
Wyświetlono 25% materiału - 1352 słów. Całość materiału zawiera 5408 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się