Zacznijmy od końca… – To było wyjątkowe zebranie, ponieważ pozostało więcej osób niż zaczynaliśmy – podsumował żartobliwie krakowskie Walne Zgromadzenie Członków Polskiej Izby Książek, Grzegorz Majerowicz, członek Rady tej organizacji, który prowadził obrady. Zresztą nie był to jedyny pozytywny aspekt tego zebrania. I to mimo faktu, że na Walnym było reprezentowanych jedynie 68 spośród ponad 200 członków z prawem do głosowania. Jak zatem należy ocenić frekwencję? Jak mawia młodzież „bez szału”. Ale na pewno było to niezwykle merytoryczne spotkanie, z udziałem dawno nie widzianych przy takich okolicznościach członków Izby. Było to też najspokojniejsze walne od wielu lat, ponieważ – na szczęście – brakowało w jego trakcie bezprzedmiotowych sprzeczek, tak charakterystycznych dla kilku poprzednich zgromadzeń. Po pierwsze dzięki temu, że przyjmowane na nim zmiany były już wielokrotnie członkom Izby prezentowane i omawiane, a nawet – kilka miesięcy temu – podczas majowych Warszawskich Targów Książki przyjęte w głosowaniu. Po drugie dlatego, że dla wielu obecnych na sali członków Izby, fiasko działań podejmowanych przez członków obecnej Rady, prowadziłoby prawdopodobnie do rezygnacji z członkostwa wielu z nich, dalej pogłębienia marazmu w działaniach Izby, a w efekcie dość przewidywalnego rezultatu, jakim mógłby być ostateczny upadek PIK. Jeszcze przed rozpoczęciem serii zaplanowanych głosowań kilka ostatnich miesięcy działalności PIK podsumował prezes Piotr Marciszuk, który mówił m.in. o projekcie wyłączenia wydawców książek z pola oddziaływania Fundusz Martwej Ręki i zwolnienia ich z obowiązku łożenia na ten cel środków finansowych. Ustępujący tego dnia prezes PIK mówił także, że przy dużej aktywności wydawnictwa Bellona udało się w końcu przygotować ostateczne stanowisko wydawców wobec bezprawnej formy dodatkowego „quasi opodatkowania”, jakim jest przymus ponoszenia przez wydawców kosztów egzemplarza obowiązkowego. Już wkrótce oficjalne pismo w tej sprawie trafi do rzecznika praw …