Piątek, 11 kwietnia 2014
(O eseistyce Adama Ważyka)
CzasopismoKwartalnik Wyspa
Tekst pochodzi z numeru28
Chyba każdy krytyczny czytelnik miał okazję zauważyć, że przestrzeń medialna i przestrzeń Biblioteki to często bardzo odrębne terytoria. Stanowczo za dużo mówi się o książkach głośnych z powodów pozaliterackich, często wręcz przypadkowych. A tymczasem prawdziwe perły pozostają w ukryciu, skazane na zapomnienie, niesłusznie lekceważone, pomijane przez czytelników, bibliotekarzy i recenzentów. Zaglądając na przykład do internetu, łatwo nabrać przekonania, że za polski stalinizm odpowiedzialni są nie Stalin i Bierut, lecz Adam Ważyk, z naganem w dłoni ścigający Ferdynanda Goetla. Możemy nawet uwierzyć, że najważniejszym utworem pisarza jest Marsz 1 Korpusu zaczynający się od słów „Spoza gór i rzek wyszliśmy na brzeg…”. Pieśni tej uczono mnie jeszcze w szkole i nie wiedziałem, że jest taka zabawna. Wątpię też, by śmieszna wydawała się tym wszystkim, którzy ją przed laty śpiewali… Przestrzeń internetowa pokazuje nam jeszcze Adama Ważyka, który wyszedł z socrealistycznego „domu wariatów”, przejrzał na oczy i napisał Poemat dla dorosłych, a potem dowiódł swej odwagi, składając podpis na rozmaitych petycjach i listach protestacyjnych do władz komunistycznych. O petycjach zapomniano, natomiast Poemat może nie zachwyca, ale jednak intryguje kolejne pokolenia badaczy – zwłaszcza tych wszystkich, którym literatura wydaje się sposobem uprawiania polityki. Ci, co mieli okazję zetknąć się z poetą osobiście, przypominają zwykle, że źle wyglądał i niewyraźnie mówił. Dostał również bardzo mało nagród literackich. To wszystko eliminuje właściwie Adama Ważyka z obszarów medialnych, gdzie dobra prezencja, płynna wymowa i szacunek jurorów gwarantują sukces. Na szczęście są jeszcze koneserzy współczesnej liryki zapewniający autorowi Semaforów pewien, dość skromny zresztą, rodzaj nieśmiertelności. Gdzież mu tam do Leśmiana, Herberta, Miłosza! A jednak ma swoich entuzjastów, którzy z ciemnej awangardowej mowy potrafią wydobyć jakieś autentyczne wartości. Mniej liczni przyglądają się ostatnim wierszom Ważyka – rozpaczliwym, ale chłodnym, prawie zimnym i mało zachęcającym z punktu widzenia miłośników Gałczyńskiego i Tuwima. Najcieplej, najsympatyczniej wypowiedział się na ten temat autor Hańby domowej, Jacek Trznadel: „Jego poezja sprawdza się, gdy myślimy o wielkich syntezach i związkach z epoką, ale i w zwykłej prostej lekturze. Jest jedną z najważniejszych prób poetyckich w polskiej poezji ostatniego półwiecza”. Na aukcjach internetowych trafiają się poszczególne wydania esejów Adama Ważyka, co może oznaczać, że te niegdyś głośne książki ciągle są czytane, chociaż już się o nich nie dyskutuje. Do jakich sporów i jakich wniosków mogłyby zresztą skłaniać po latach Dziwna historia awangardy, Cudowny kantorek albo Esej o wierszu? Wymieniłem trzy tytuły bodaj najczęściej przywoływane, lecz sam zdążyłem odkryć Ważyka dzięki innej książce. W zamierzchłych czasach wczesnej młodości, gdzieś w koszu z przecenami, wygrzebałem tomik, który mógłby dziś pretendować do miana najbardziej niedbale wydanej książki świata. Może zresztą przesadzam? Okładka wygląda rzeczywiście okropnie i przypomina sławne niegdyś „opakowanie zastępcze”. Jednak papier zżółkł stylowo, a czcionka jest ciągle ładna i czytelna. Wolałbym wówczas znaleźć wiersze, tom opowiadań albo powieść, choćby Mity rodzinne. Trafiłem na coś innego, lecz właściwie – na co? Opatrzona fioletowym stemplem książka miała nierozcięte strony, kosztowała niewiele i gdzieś przy końcu dostrzegłem nazwisko Czesława Miłosza. To chyba wystarczyło, bym stał się jej posiadaczem. Nosiła niespecjalnie zachęcający do lektury tytuł: Kwestia gustu. Nie wiedziałem jeszcze, że będzie to jedna z najważniejszych książek mojej młodości, genialny przewodnik po lekturach i osobliwe wprowadzenie do świata literatury. W 1966 roku Ważyk stworzył absolutnie nowatorski esej, który wymykał się wszelkim obowiązującym regułom pisarskim. Esej był wówczas – przynajmniej dla niektórych teoretyków – gatunkiem publicystycznym. Niepohamowany subiektywizm wywoływał krytyczne grymasy, manifestacja własnego „ja” stać się miała modna dopiero dziesięć czy piętnaście lat później. Autor Kwestii gustu sprawiał wrażenie do końca niezdecydowanego. Mieszał z całą swobodą miejsca i czasy, od wspomnień przechodził do krótkich szkiców krytycznych o pisarzach i książkach. Pisał jednym ciągiem, nie dzieląc tekstu na żadne części. Mogło się wydawać, że próbuje układać autobiografię, lecz jednocześnie co chwilę zapomina o swoim postanowieniu i tonie w dygresjach. Raz po raz gubił temat – bezpowrotnie i bez żalu. Narrator Kwestii gustu to dziecko, które z drżeniem serca odwiedza nieme kino i miejską czytelnię w poszukiwaniu powieści przygodowej, ale również awangardowy poeta, a nawet oficer polityczny wracający z wojennej tułaczki i zachwycający się Nocami i dniami Marii Dąbrowskiej. To młodziutki chłopiec, którego wzrusza jeszcze W piwnicznej izbie Konopnickiej i urzeka Smutno mi, Boże… Słowackiego. To równocześnie wnikliwy czytelnik i tłumacz Rimbauda, Apollinaire`a, Cendrarsa. Wszystko jest tu naraz, wszystko obok siebie – jak w awangardowej powieści. W mojej prywatnej biblioteczce umieściłem od razu Kwestię gustu obok Alchemii słowa Jana Parandowskiego. Książka o czytaniu obok wspaniałej książki o pisaniu stały się dla mnie katalogami pełnymi nazwisk i tytułów, które trzeba koniecznie przeczytać, a co najmniej wziąć do ręki. Minęło trzydzieści lat od śmierci Adama Ważyka i prawie pół wieku od chwili wydania Kwestii gustu, do której powracałem później kilkakrotnie. Pisząc ten esej, czytam jeszcze raz cienki tomik, a chociaż rozklekotany pociąg z Łodzi do Warszawy utrudnia notowanie, sięgam po długopis. Nie muszę już zapamiętywać trudnych nazwisk ani wpadać w kompleksy, podziwiając erudycję autora. Interesuje mnie coś innego: doświadczenie lektury, pokazywane tu w najrozmaitszych ujęciach, podniesione do rangi wielkiego przeżycia egzystencjalnego. I w naszej, i w innych literaturach nie brak oczywiście wspomnień pisarzy mówiących o pierwszych przeczytanych książkach, o lekturach kształtujących świadomość twórcy. Opowieści są serdeczne i ujmujące jak wspomnienie biblioteki rodzinnej u Mandelsztama czy Wańkowicza. Kwestia gustu ma zupełnie inne ambicje – chyba nawet większe niż tradycyjny pamiętnik intelektualny. Wyliczając własne lektury, dokumentując spotkania z autorami, Ważyk zmierza do osiągnięcia jakiejś niewyobrażalnej pełni. Próbuje zbadać, czym książka może stać się dla człowieka, …
Wyświetlono 25% materiału - 887 słów. Całość materiału zawiera 3548 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się