Zastanawiając się nad źródłami powodzenia niejednej poczytnej książki, odkrywam, że jednym z nich jest dobrze skonstruowane napięcie między prawdopodobieństwem a dziwnością. Podobieństwo to bliźniaczość, szansa na widzenie – także siebie – w lustrze prawdomównym. Dziwność to dreszcz, najczęściej podszyty lękiem, niespodzianką, niezgodą. Ale bywa, że zachwytem, bywa też, że zgorszeniem lub obrzydzeniem. Powstaje wtedy w nas dysonans poznawczy, który napędza myśli, każe przewracać kolejne kartki, wciąga w świat stworzony, jeśli nie skłania do ciśnięcia książką o ścianę (moja bratowa jedną z ostatnich, podrzuconych przeze mnie, chciała wrzucić po prostu do kuchennego wsiurskiego pieca). Tak, wsiurskiego, a słowo to pojawia się w nawiasie nieprzypadkowo. Słowo dziwne, samym dźwiękiem rozbawia. Przywędrowało z tekstu Łukasza Barysa „Jeśli przecięto cię na pół” 1, o którym – obok „Chołodu” 2 Szczepana Twardocha – będzie w tej gadce. Obaj autorzy sięgają po ten typ egzotyki, który zadziwia, bulwersuje i brzydzi. A czy na pewno są to rzeczywistości podobne? – zapytać może czytelnik, który wie z grubsza, o czym są te teksty. Topografie w nich są zgoła odmienne – Syberia i wieś w Łódzkiem. Przecież „Chołod” to opowieść o dziwnym, może nieistniejącym ludzie Chołodców, o wyprawie syberyjskiej Konrada Widucha (mającej wiele cech wypraw i tożsamości śląsko-polskiej samego Twardocha), o krwiożerczym okrutnym komunizmie, który znamy z dokumentalnej literatury łagrowej. To perspektywa kanibalizmu w warunkach głodu, obrazy seksualnego obcowania, ograniczonego do nagiego instynktu, w których kobieta (Ljubow, nie Sofię, mam na myśli) nie ma w sobie ani odrobiny współczucia i delikatności przypisywanych w kulturze tej płci. To wreszcie kholuty – stwory, nieskatalogowane przez zoologów, ni to yeti, ni słonie. Jakże taką rzeczywistość zestawić z naszą swojską i przaśną biedą środkowopolską – małomiasteczkową czy wiejską, sportretowaną przez Barysa? Bieda Sromutki, zamieszkującego ją chłopstwa i babstwa, a jeszcze bardziej Mierzączki, z której pochodzi matka narratora, nastoletniego Marcela, wyrasta z podstawy czysto materialnej, ale też z hodowanego od pokoleń braku nadziei na możliwość poprawy losu, oderwania się od miejsca urodzenia, od ziemi, szansy przekroczenia granicy między Polską A i Polską B. …