Zacznę od ogólnej konstatacji: formuła targów książki powoli się wyczerpuje. Przestają być one miejscem sprzedaży książek i zapoznawania się z ofertą wydawców, a stają się one de facto festiwalem literackim, gdzie można spotkać ze swoimi ulubionymi autorami (spora z nich część to celebryci). To znane nazwiska pompują frekwencję a nie książki. Nie jest to komfortowa sytuacja dla małych wydawców, ale i też dla wydawców książek dziecięcych, gdzie pozycja autora nie jest „mocna” jak w książkach dla dorosłych. Drugi aspekt, to ceny książek w internecie – coraz więcej osób tylko ogląda lub zbiera katalogi i ochoczo zamawia w internecie (co jest dobre) i sprawia, że targi to coraz częściej tylko promocja a nie impreza sprzedażowa. To, że frekwencja nie gwarantuje zainteresowania książką, mogłem na własnej skórze doświadczyć na Warsaw Book Show, pierwszej (i myślę, że ostatniej) imprezie organizowanej przez Ptak Warsaw Expo. Przeniesienie imprezy z końca lutego (gdzie …