– Czy pisarstwo twórcy „Pięknych dwudziestoletnich” czas zweryfikował pozytywnie? – Gwiazda pisarza przez lata przygasała i rozświetlała się na nowo. Od 2015 roku zainteresowanie nim, jak się wydaje, utrzymuje się na całkiem niezłym poziomie. Odkrycie „Wilka” i innych juweniliów przyciągnęło zupełnie nowe pokolenie czytelników. Okazało się, że ciekawi Hłaski są ludzie urodzeni w XXI wieku, można więc mówić o pewnej ponadczasowości jego twórczości. Wraz z wydawnictwem Iskry narobiliśmy nieco szumu, co przełożyło się na wznowienie kolejnych dzieł: najpierw opowiadań, później powieści. Ponadto Pracownia Studiów Miejskich IKP UW zorganizowała szereg działań powiązanych z topograficznymi aspektami spuścizny literackiej Hłaski, podsumowując je fantastycznym i bardzo wartościowym tomem pt. „Sto metrów asfaltu”. Jest więc zatem prozaikiem atrakcyjnym nie tylko dla czytelników, ale i dla naukowców. Sprawia to chyba uniwersalność jego utworów, osadzonych nie tylko wokół problematyki moralnej bohaterów, ale także kunsztownie i sugestywnie rozrysowanej przestrzeni akcji. – Są jeszcze jakieś niewiadome w życiorysie autora „Pętli”? – Zagadek jest przynajmniej kilka. Po pierwsze, istnienie potomka Hłaski, chłopca, którego miał spłodzić w czasie, gdy mieszkał u Andrzejewskich. Matka dziecka, Urszula, służąca w domu prominentnego literata, w połowie lat sześćdziesiątych, kiedy nic już nie zapowiadało powrotu Marka do Polski, rościła pewne pretensje do matki pisarza. Chodziło, zdaje się, o oficjalne potwierdzenie plotek i wyniesienie pewnych korzyści majątkowych. Hłasko, początkowo żywo zainteresowany sprawą, szybko się zniechęcił brakiem konkretnych decyzji ze strony Urszuli. Koniec końców chłopca usynowił Andrzejewski, potwierdzając tym samym utrzymywanie intymnych kontaktów ze służącą, a sprawa „syna” Marka Hłaski pozostaje materiałem raczej plotkarskim. Drugą zagadką jest scenariusz autorstwa Hłaski, opublikowany w tomie „Najlepsze lata naszego życia”. Na czyje zlecenie powstał? Czy miał szanse realizacji? Jeśli tak, dlaczego nie doszło nawet do rozpoczęcia prac nad filmem? Czy sposób pokazania działań służb był niewystarczająco gloryfikujący? Ten maszynopis jest przecież znakomity i z powodzeniem zadowoliłby cenzorów, jak i ówczesnego widza. Trzecią niewiadomą są utwory, które Hłasko zostawił po sobie w Stanach Zjednoczonych. Wiadomo, że były to maszynopisy przynajmniej jednej powieści i kilku opowiadań bądź wariantów opowiadań. Matka Hłaski przekazała je niemieckiemu wydawcy i słuch po nich zaginął. Podejmowane przez lata próby odzyskania materiałów, a przynajmniej zdobycia informacji o …