Rozumiem, że spór pomiędzy wydawnictwem Operon a Prezydium Sekcji Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki dotyczy listy podręczników, jaka miała być wysłana do szkół z prośbą o deklaracje w zakresie wyboru poszczególnych pozycji do nauczania w szkołach w sezonie 2007/2008. Państwo jednak obawiali się, że lista taka mogłaby nie zawierać książek dopuszczonych do użytku po tym terminie. Państwa wydawnictwa, oczywiście. Dokładnie. Wszystkie książki zatwierdzone do użytku po 10 maja, w którym to dniu lista miała zostać zatwierdzona przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, nie zostałyby w niej uwzględnione. Po naszym proteście resort wycofał się z tej inicjatywy. A podręczniki? Te nasze nie zostały dopuszczone do użytku. MEN ma w tym zakresie spore opóźnienia, niestety. Sygnalizowane było to zresztą na forum SWE. My też staramy się rozmawiać z resortem, ale są to ciężkie rozmowy. No, jak pan grozi ministrowi procesem… To nieprawda, dementowaliśmy tę plotkę. Wskazywaliśmy jedynie na możliwość wywołania kłopotów. Jakich kłopotów? Nie było umocowania prawnego do tworzenia takich list przez MEN. Stworzyć może ją PIK, ale nie ministerstwo. Proszę zauważyć, że obie listy – ta ogłoszona 31 maja na stronach internetowych MEN i ta z 10 maja – różniłyby się. Mogłyby się różnić. Szkoła nie może natomiast opierać się na niezgodnej ze stanem faktycznym liście. A mógłby pan streścić wykonany przez siebie telefon do ministerstwa? Akurat to nie ja dzwoniłem, a redaktor naczelny Operonu. Z jego relacji wynikało, że sprawę przedstawił neutralnie. Inne zachowanie zostało mu zresztą zabronione, a grożenie MEN w ogóle nie wchodziło w grę, byłoby to kompletne samobójstwo. W rozmowie z urzędnikiem nasz człowiek powiedział, że stworzenie listy uważa za niezgodne z prawem, pomijając oczywiście wątek konkurencji. Nie myśli pan, że państwa interwencja w MEN przyniosła skutek właśnie w postaci nie zatwierdzenia tych, a może i kilku innych tytułów? Sugeruje pan podejmowanie przez resort jakichś kroków odwetowych? Pytam. Skoro w łonie samych wydawców nie ma zgody… Nie wierzę w to. My z MEN nigdy nie mieliśmy problemów na gruncie nierównego traktowania oficyn. Wskazuje na to fakt, że ta „niepolityczna” część kadry ministerialnej była ostatnio niezmienna, bez względu na kolor władzy. Opóźnienia, o których mówię, trwały od dłuższego czasu, nim wybuchła afera z listą podręczników. A wracając do niej, nie myśli pan, że pomogłaby zorientować się w zapotrzebowaniu na konkretne podręczniki? To fikcja, co przyznał sam Piotr Marciszuk. Trudno na jej podstawie opierać jakiekolwiek szacunki, ponieważ – jak wyliczono – dodruk nowych podręczników pokrywa tylko jedną trzecią całego zapotrzebowania na książki. Co …