Uda się jeszcze rozszyfrować personalia prekursorki rekomendującej medialnie nasz najpopularniejszy kurort zimowy? Szybko się poddałam. Wiemy tylko tyle, że podróżowała do Morskiego Oka w lipcu 1827 roku. Wyruszyła ze Lwowa, po kilku dniach zatrzymała się w Bukowinie. Oprócz Morskiego Oka, po którym pływała tratwą, zobaczyła też Dolinę Kościeliską. Oczywiście była w towarzystwie, kobiety jeszcze długo nie mogły podróżować bez opieki mężczyzn. Trzy lata później opisała tą wyprawę w lwowskich „Rozmaitościach”. A co wiemy o pionierskich pisarkach „zakopiańskich”? Niewiele o Annie Liberze, oprócz tego, że była samotną matką, kobietą walczącą o niezależność i poetką. Żyła w pierwszej połowie XIX wieku, więc ta sytuacja nie było dla niej łatwa z powodu społecznego wykluczenia. Pod Tatry pojechała po inspiracje, ale nie znamy okoliczności tego wyjazdu. Pozostawiła wiersze, które sugerują znajomość gór, to zapisy wrażeń i legend podhalańskich. Znacznie więcej wiadomo o Łucji Rautenstrauchowej, bo w swojej książce „Miasta, góry i doliny” dokładnie opisała swój pobyt, wplatając go w fabułę. Miała czterdzieści kilka lat, parę powieści na koncie, i towarzyszyła znajomej podczas kuracji w Szczawnicy. To stamtąd wyruszyła w podróż do Kuźnic i Morskiego Oka. „Miasta, góry i doliny” to tylko pozornie zwykła „relacja z podróży”, bardzo zresztą modna forma prozy w tamtym okresie, stosowana przez męskich autorów. Panie raczej się nią nie posługiwały. Tymczasem Łucja łamie te kulturowe ograniczenia i pisze powieść szkatułkową z kluczem, będącą pomieszaniem fikcji z prawdą. Pani książka odkurza prekursorkę mody na góralszczyznę. Kiedy pisałam książkę o Stanisławie Witkiewiczu, zaskoczył mnie fakt, że to nie on pierwszy zwrócił uwagę na piękno góralskich zdobień i pomysł zastosowania tej ornamentyki na przykład w meblarstwie. Przed nim uczyniły to kobiety. Magdalena Andrzejkowiczówna była malarką, o której z przekąsem pisał Maksymilian Gierymski, że przyjeżdża do Monachium „na serio” uczyć się malarstwa i odbierać chleb mężczyznom. To pokazuje, jaki był stosunek do kobiet malarek w połowie XIX stulecia. Przeszkadzała, bo zajmowała się malarstwem historycznym, które było zarezerwowane dla „prawdziwych artystów”, czyli panów. W Zakopanem kwaterowała u hrabiny. Róży Krasińskiej, która z powodu choroby dzieci kupiła dom przy drodze do Kuźnic (ówczesna „Adasiówka”, a dzisiejsza „Księżówka”) i zamieszkała w nim na stałe. Obie zainteresowały się podhalańską ornamentyką, odwiedzały chaty górali, Andrzejkowiczówna robiła szkice. Potem zaprojektowały meble do „Adasiówki” z wykorzystaniem tych motywów i zleciły zakopiańskiej Szkole Snycerskiej ich wykonanie. Dlaczego jedna z pierwszych popularyzatorek turystyki górskiej wstąpiła do zakonu? Zupełnie tego nie wiem, …