Jednym z problemów, na które natrafiają księgarze w swojej codziennej pracy, są kradzieże książek. Proceder ten przynosi straty, chociaż oszacowanie jego szkodliwości w skali całego kraju jest trudne, bo w różnych placówkach występuje w zróżnicowanym stopniu. Ułatwia go na pewno wolny dostęp do książek wystawionych na stołach i półkach, a rozmaite zabezpieczenia nie zawsze wystarczają. Zobaczmy, jak wygląda zjawisko kradzieży w różnych księgarniach w Polsce. – Książek w obu naszych księgarniach strzegą nasze oczy, przydaje się też intuicja. Ja wyczuwam klienta, który ma niecne zamiary. Zwykle udaje mi się udaremnić kradzież, zdarza nam się przyłapać złodzieja na gorącym uczynku. Zdumiewa mnie wtedy, że są to zwykle starsi ludzie. Mają za pazuchą pokaźnych rozmiarów atlas, album lub powieść. Najbardziej boli mnie to, że nie są w ogóle zawstydzeni… Nie wzywamy policji. Taki czyn nie ma kwalifikacji karnej, szybko jest umarzany. Zastanawiam się, czy kamery monitorujące zmieniłyby tę sytuację? – rozważa Krystyna Adamczak, właścicielka Księgarni Z Bajki w Poznaniu. Pani Krystyna reprezentuje placówki, w których kradzieże nie stanowią plagi, a więc tradycyjny sposób kontroli i interwencji okazuje się wystarczający, aby zjawisko opanować i ograniczyć do minimum. Jednak doświadczenia innych księgarzy są pod tym względem znacznie bardziej zróżnicowane. W „Książnicy Polskiej” w Olsztynie usłyszałem, że w zasadzie nie ma w ich firmie problemu kradzieży książek, mimo że wszystkie księgarnie tej sieci to placówki samoobsługowe – bezladowe. – Każda księgarnia dysponuje określonym limitem finansowym na tak zwane niedobory. Wysokość tego limitu uzależniona jest zarówno od warunków funkcjonowania księgarni, rodzaju asortymentu, jak i – przede wszystkim – od wskaźników sprzedaży. Wieloletnie doświadczenie podpowiada, że nie jest konieczne wprowadzenie jakichś szczególnych antykradzieżowych rozwiązań. Potwierdzają ten wniosek wyniki inwentaryzacji, które odbywają się wyłącznie po zamknięciu księgarni dla klientów, czyli w sobotnie popołudnia i niedziele. Kradzieże ujawniane są zwykle dopiero w trakcie inwentaryzacji, chociaż system komputerowy pozwala w każdej chwili dokładnie sprawdzić, który tytuł książkowy został skradziony. Straty inwentaryzowanych księgarń – niemal wszystkich – mieszczą się w limitach. Jakieś większe manko to zdarzenie incydentalne – jedno na kilka lat – powiedział Jerzy Okuniewski, prezes PHD „Książnica Polska” w Olsztynie. Ugryzł w rękę System komputerowy wymusza na pracownikach księgarni dyscyplinę, dokładność i terminowość w ewidencjonowaniu przepływu towarów oraz systematyczną, codzienną kontrolę zawartości kas. Ewentualny niedobór w kasie pokrywany jest natychmiast przez pracowników księgarni. Nie jest też tak idyllicznie, jak wynikałoby z powyższej wypowiedzi prezesa Okuniewskiego. Oczywiście, do kradzieży książek dochodzi i często trudno to od razu wykryć, ale prawda wychodzi na jaw w bardzo krótkim czasie. Personel w zasadzie unika konfrontacji ze złodziejem. Gdy pracownicy zauważą kradzież książki lub książek, po prostu odbierają je klientowi, a on sam zostaje wyproszony z placówki. Giną książki o różnej tematyce: od popularnego gatunku, którym jest powieść, po pozycje fachowe. Złodzieje swoim wyglądem z reguły wzbudzają zaufanie. Zdarzają się też bardzo dziwne przypadki kradzieży. W jednej z księgarń olsztyńskiego „Centrum Książki”, za klientem, który ukradł książkę i wybiegł na zewnątrz, rzucił się w pogoń jeden z pracowników. Po kilkuset metrach udało mu się dopaść złodzieja i odebrać zdobycz, ale ten w rewanżu ugryzł go w rękę i to tak skutecznie, że potrzebna była interwencja lekarza. W innym przypadku złodziej wyniósł z księgarni całą torbę książek. Sprawca został zatrzymany przez policjantów w mieście za inne przestępstwo. Książki wróciły do księgarni. Charakterystyczne było to, że wszystkie pozycje dotyczyły psychologii i socjologii. Cóż, albo sprawca postanowił dokształcić się z tych właśnie dziedzin, albo po prostu uznał, że książki mogą stanowić atrakcyjny towar do odsprzedania. Wydarzył się również taki przypadek, że klient napchał sobie pod kurtkę sporo książek o tematyce erotycznej. Było ich tyle, że miał trudności z poruszaniem się, bo książki zsuwały mu się w dół spodni i wypadały z nogawek. Personel księgarni poprosił go o wyjęcie tych pozycji, żeby już się nie męczył. Klient, a był nim dorosły mężczyzna, tłumaczył, że schował książki, gdyż nie chciał, żeby… …