
Latarnie morskie mają w sobie magię. Uwielbiam je oglądać, może też dlatego, że kojarzą się z dalekimi podróżami. Zacharowi, małemu bohaterowi książki „101 latarni”, kojarzą się z czymś przyjemnym. Chłopiec ma bujną wyobraźnię, gdy sen nie nadchodzi, wyobraża sobie Morze Kijowskie, nad którym był kiedyś z tatą, i wizualizuje z pomocą latarki, jak może działać latarnia.
Oniryczna opowieść ukraińsko-białoruskiego duetu Oksana Łuszczewska i Dzmitryj Bandarenka, przetłumaczona przez Ryszarda Kupidurę, świetnego tłumacza, wschodoznawcę, ukrainistę, adiunkta w Zakładzie Ukrainistyki Instytutu Filologii Rosyjskiej i Ukraińskiej na Wydziale Neofilologii UAM, doskonale nadaje się do czytania przed snem. Koi i wycisza. Zachwycają subtelne ilustracje Oksany Draczkowskiej.
Więc gdy ci smutno, gdy ci źle, gdy za czymś lub za kimś tęsknisz lub gdy nie możesz zasnąć – myśl o latarniach.