środa, 22 marca 2017
WydawcaVesper
AutorMarek Fog
RecenzentJoanna Habiera
Miejsce publikacjiPoznań
Rok publikacji2008
Liczba stron488


„W Polskę idziemy drodzy panowie, w Polskę idziemy…”. To podróż
w lata 1918-39, w których czujemy się jak u siebie w domu. Dziś też
mamy antysemityzm, zamiłowanie do celebry, „niebywałe zastępy ludzi
odznaczonych za zasługę względem ojczyzny”, bójki i pyskówki w Sejmie.
Ale niestety nie mamy Józefa Piłsudskiego ani Jadwigi Smosarskiej.
Dojść za to możemy do wniosku, że dowcip: „Tato, co oznaczają litery
PKP na wagonach? Płać Kolosalne Pieniądze, synku” – nadal śmieszy,
a gospodarka jaka była, taka jest: bałagan, skandale, nadużycia.

Pośmiejemy się z dowcipów z wojny polsko-bolszewickiej, westchniemy
z nostalgią nad kinowymi repertuarami, pokręcimy nosem nad opisami nonsensów politycznych. Najśmieszniejsze są chyba ogłoszenia
mniej lub bardziej drobne z codziennej prasy. Ciekawe, czy był
odzew na anons: „Ożeni się biedny, lecz jurny” albo „Który dobry pan
zostając moim przyjacielem pożyczy 60 zł?”. Jedni chcieli sprzedać drut
kolczasty, inni bociany za 1,5 zł, byli też tacy, którzy za 3-6 tys. chcieli
zrobić wszystko.

Dowiemy się, jaką gafę popełnił w 1923 roku prezydent Poznania
i dlaczego krowa na Targowej przewróciła budkę aptekarską? Czy
Kornel Makuszyński przepowiedział telefon komórkowy, a Stefan Żeromski
wybił szybę w tramwaju i został aresztowany?

Czas pokazał jak bardzo mylił się autor artykułu w „Małym Dzienniku”,
pisząc w 1939 roku: „Świątynia Opatrzności Bożej będzie gotowa
na 25-lecie odzyskania niepodległości czyli w 1943 roku…”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ