Czwartek, 15 kwietnia 2010
WydawcaRytm
AutorCyprian Kosiński
Recenzent(to-rt)
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2009
Liczba stron310


„Cesarz był wprawdzie bez korony na głowie, ale w długim płaszczu
z lamparciej skóry. W ręku trzymał inkrustowane diamentami berło długości
około 40 centymetrów. Dotykał nim maszyn, nie zadając żadnych
pytań. Maszyny w naszej fabryce pracowały bardzo szybko, wykonując
kilkadziesiąt obrotów na minutę. Nie śmiałem nawet pomyśleć, co by
się stało, gdyby jedna z nich chwyciła je i odrzuciła uderzając cesarza
w głowę. Oznaczałoby to pewne więzienie za zamach na Bokassę.
Nie mogłem też powiedzieć mu o grożącym niebezpieczeństwie, bo
zwrócenie uwagi Jego Ekscelencji groziło takim samym skutkiem” – tak
zapamiętał spotkanie z cesarzem Bokassą Cyprian Kosiński, chemik po
fachu, siatkarz z zamiłowania (wielokrotny reprezentant Polski), który
niemal trzy dekady spędził w Zairze i Gabonie (nie wspominając o wakacyjnych
wypadach do Maroka).

Autor przyjaźnił się m.in. z królem plemienia Bakuba, wszechwładnym
generałem Bumbą, „prawą ręką” prezydenta Mobutu,uważnie
obserwował miejscowe zwyczaje, obrzędy i przesądy. Rejestrował
wszystko w pamięci, a po latach przelewa to na papier z talentem narracyjnym
Mirosława Żuławskiego („Ucieczka do Afryki”) i soczystymi
dialogami niczym w prozie Wojciecha Albińskiego.

Odskocznię od Afryki stanowiła dla Kosińskiego wyprawa do Polinezji,
o której też w swych smakowitych wspomnieniach wzmiankuje:
„Z ciekawostek dotyczących Polinezyjczyków można przytoczyć fakt,
że nie leczą oni zębów. Ząb, który zaczyna boleć po prostu usuwają.
(…) Jedyne mięso, jakie spożywają tubylcy, to… psie: »Każdy mieszkaniec
Polinezji ma kilka lub kilkanaście psów, z tym,że nigdy nie je
własnych tylko psy sąsiadów. W tym miesiącu dajesz mi swojego psa,
w przyszłym bierzesz mojego«”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ