środa, 22 marca 2017
WydawcaKsiążka i Wiedza
AutorKarol Mórawski
Recenzent(TO-RT)
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2003
Liczba stron276


Dowcip pojawił się w Warszawie zanim miasto zyskało status stolicy państwa – udowadnia ceniony varsavianista,
na co dzień dyrektor Muzeum
Woli, w zbiorku ukazującym dzieje żartów syreniego grodu. Zwraca
uwagę na odwrotnie proporcjonalny
stosunek humoru do czasów w jakich się pojawia. Przykładowo, najwięcej kawałów powstawało zawsze
w epokach szczególnie ponurych:
pod zaborami, w okresie hitlerowskiej
okupacji, w latach bierutowszczyzny.
Wtedy to właśnie Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego
ogłosić miało otwarty konkurs na najlepszy dowcip polityczny.
Przewidziano kilka znaczących
nagród: pierwsza – dziesięć
lat więzienia, druga – osiem lat więzienia, trzecia – pięć lat więzienia;
nagroda pocieszenia – trzy lata w obozie pracy o zaostrzonym rygorze.
Za Gomułki dworowanie z władzy
mogło zakończyć się za kratkami, o czym boleśnie przekonał się choćby
nieodżałowany Janusz Szpotański.
Mórawski nie kryje żalu z faktu, że Warszawa w III RP stała się miastem
mniej roześmianym. Albo inaczej.
Śmiech, a właściwie rechot, mieszkańców wzbudzają dziś głównie
dowcipy poniżej pasa. Autor sugeruje,
i pewnie ma rację, że wynika to z degrengolady obyczajowej narodu.
Afirmacja złego smaku w mediach,
zwłaszcza wszechwładnej telewizji,
oraz zanikanie międzyludzkich więzów (a przecież właśnie podczas spotkań towarzyskich rodziły się zazwyczaj
dowcipy uwiecznione potem np. w prozie przez Stefana Wiecheckiego)
sprawiają, że tradycja Warszawy
jako miasta uśmiechniętego upada.
A Wiech podobnie jak inny patron
żartów warszawskiej ulicy, legendarny
Franc Fiszer, przewraca się w grobie słuchając inkrustowanych
wulgaryzmami dowcipasów a la Kiepscy.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ