Piątek, 16 grudnia 2022
WydawcaNIAiU
AutorCzesław Bielecki
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2021
Liczba stron382
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 12/2022

Ja wiem – kończy się rok 2022, a ja podsuwam omówienie książki wydanej w 2021. Ale data wprowadza w błąd, bo publikacja, co bynajmniej nierzadkie, ukazała się z opóźnieniem. Nic dziwnego, jeśli sam autor podsumowanie datuje na listopad 2021 – to nie relacja z olimpiady, którą wydawca stara się przedstawić dzień po zakończeniu zawodów…

Przyznaję, że mam z architektami relacje złożone – znam wielu, wielu wybitnych, i ogólnie rzecz biorąc, nie potrafię z nimi dojść do ładu. Bo właśnie obecne porzucenie ładu przestrzennego im zarzucam, bałagan urbanistyczny, architektoniczną kakofonię – a to wszak oni powinni o to dbać. Ale jeśli szefowie warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich nie chcą usunąć knajpy szpecącej ich „posiadłość”, to rozmowy muszą być trudne.

Przykładów podobnych gargameli nie brakuje w całej Polsce, szkoda miejsca na ich wymienianie, zresztą wystarczy lektura codziennej prasy, by znaleźć zarzuty – w większości słuszne – kierowane pod adresem urbanistów i projektantów. Śledząc media, mam wrażenie, że nie są to dyskusje, te wiodłyby do jakichś wniosków, konkluzji, porozumień – my zaś mamy do czynienia z prezentacjami odmiennych poglądów. Mieszkańcom osiedla, którym na skrawku zieleni między blokami wyrasta nagle apartamentowiec, nie tłumaczy się ani spółdzielnia, ani wpuszczony za „odstępne” deweloper. Zaś projektant tym bardziej nie protestuje, on jest tylko wykonawcą, a przy okazji może zrealizować własny genialny projekt…

Czytałem „ArchiKod” Bieleckiego w poszukiwaniu odpowiedzi, dlaczego dochodzi do tego typu zachowań, ale to praca zajmująca się relacją architektury i sztuki, a bardziej jeszcze osadzeniem architektury w przestrzeni. „Dziś, gdy niemal każdy obiekt budowlany podpisuje architekt, coraz rzadziej dotykamy sztuki”, pisze autor już we wstępie. I dwie strony dalej pyta: „Dlaczego dawna tkanka miejska wprowadza nas w świat architektury przez wielkie A, natomiast dzisiejsza architektura tła – choć ma autorów – jest śmietnikiem form pozbawionych harmonii? Dlaczego w czasach, kiedy nikt nie mówił o planowaniu przestrzennym, powstawała przestrzeń publiczna?”. Pytania zasadne, a dla mnie szczególnie istotna jest ta krótka fraza o „autorach dzisiejszej architektury tła”. Pełno ich, a jakoby nikogo nie było? Skąd więc te wspomniane gargamele i knajpiane namioty?

„ArchiKod” to oczywiście książka dla każdego – Bielecki swoje cztery triady rozbił na krótkie rozdziały, wspaniale je ilustruje głównie własną ręką, opisuje i podsumowuje krótko i zwięźle, architekturę i urbanistykę przedstawia zrozumiale, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż książka ta powinna znaleźć się w kanonie lektur obowiązkowych… architektów i urbanistów. My, użytkownicy, możemy się zżymać lub zachwycać. Oni, praktycy, powinni wiedzieć, co robią. Nie każdy może iść śladami Palladia. Nawet jeśli namawia ślepy i głuchy na argumenty bogaty inwestor.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ