Pod koniec 1956 roku władze postanowiły wykorzystać moce produkcyjne zakładów lotniczo-motorowych w Mielcu i Rzeszowie i uruchomić w nich produkcję samochodów. Rok później zaprezentowano plon eksperymentów. Z racji gabarytów otrzymał nazwę Mikrus MR-300 (MR od Mielec, Rzeszów).
„Przy cenie, która nie powinna być wyższa niż 25-30 pro- cent powyżej ceny motocykla o podobnym litrażu, stanowić może bardzo popularny środek transportu dla szerokich rzeszy użytkowników” – pisała ówczesna prasa. Kosztował jednak aż 50 tys. zł, czyli około 50 średnich ówczesnych pensji! Nie pozwoliło to na realizację zamierzeń. Nadto wehikuł okazał się mocno awaryjny.
Po trzech latach, gdy produkcja dobiegała końca, w biurze konstrukcyjnym opracowano prototypy Mikrusa w wersji kabriolet i pick-up. Na tym się jednak skończyło.
Książka wieloletniego dziennikarza „Prawa i Życia” z humorem przypomina Peerel z punktu widzenia automobilistów.