
Jaka szkoda, że ta urocza i mądra książka nie trafiła w moje ręce we właściwym momencie, czyli w grudniu! Bohaterem tytułowym jest bowiem bombka choinkowa, prawdziwe artystyczne cacko. Można powiedzieć – cóż to za pomysł, aby skupiać uwagę na przedmiocie takim jak ozdoba choinkowa? Ale to właśnie drobiazgi potrafią otworzyć furtkę do naszych uczuć i przywodzić wspomnienia, pełne dobrych myśli.
Akcja książki rozpoczyna się w wigilię Bożego Narodzenia 1911 roku, tego dnia poznajemy rodzinę państwa Jacynów, którzy właśnie, dzięki awansowi ojca, urzędnika kolejowego, przeprowadzają się z Wrześni do Poznania. Pierwsi na kartach książki pojawiają się jednak nie oni, lecz Hans Neumann, prowadzący sklep z zabawkami przy placu zwanym wtedy Lazarusmarkt. To on znajduje w swoim sklepie dużą, lśniącą bombkę choinkową, której pochodzenia nie może dociec. Wiesza ją jednak na choince w swojej witrynie i tam dostrzegą ją zachwycone oczy małego Ambrożego Jacyny. Ta niezwykła ozdoba zagości w domu bohaterów książki przy ulicy Kanałowej na długie lata, a w jej szklanej powierzchni będą się odbijać szczęśliwe twarze i wydarzenia. „Oby tak było zawsze!” mówi ojciec Ambrożego, a jak to życzenie będzie się spełniać – tego czytelnik dowie się w kolejnych rozdziałach.
Jeszcze w tym pierwszym rozdziale autorka pokazuje piękne, patriotyczne postawy Polaków mieszkających w Poznaniu i okolicach. Kupowanie w polskich sklepach, pielęgnowanie obyczajów, kontakty towarzyskie przede wszystkim w gronie rodaków, przynależność do polonijnych organizacji i związana z tym praca u podstaw – taka jest właśnie rodzina Jacynów. Ich wielkie zaangażowanie przyniesie błogosławione owoce – następny rozdział to już rok 1918, wiemy dobrze, że przyniesie niepodległość, a Poznań, po zwycięskim powstaniu, wraca do Macierzy. Ten wigilijny wieczór również odbije się w srebrzystym szkle choinkowego cacka, które, choć nabyte w niemieckim sklepie, zapamiętuje teraz szczęśliwe chwile polskiej wolności.
Czas pędzi nieubłaganie, dopiero co odzyskana niepodległość, a już przyjdzie się z nią żegnać i uchodzić z pięknego Poznania na wieś, gdzie dzięki pomocy rodzinnej i sąsiedzkiej łatwiej będzie przetrwać ciężkie, wojenne czasy. Okazuje się, że szlachetne postawy i altruizm, cnoty wyniesione z domu zaowocują gotowością niesienia pomocy tym, którym jest jeszcze ciężej. Takim kimś jest m.in. młody żołnierz, którzy w wigilijny wieczór stanu wojennego (jak ten czas leci!) płacze z tęsknoty za rodzinnym domem. To jemu Jadwinia (ach, cóż znowu, to przecież pani Jadwiga, córka małego Ambrożego!) przynosi kubek gorącego barszczu i dzieli się opłatkiem, a tym prostym gestem sprawia, że moc truchleje.
W kolejnych rozdziałach (a każdy z nich stanowi cezurę czasową, poczynając od 1911 do 2014) widać, jak zmienia się sytuacja rodziny i jej kolejnych generacji, na przestrzeni lat metamorfozie ulega też wygląd samej choinki. Choć obyczaj ten przywędrował z terenów niemieckich, to zadomowił się w Polsce i przetrwał do dziś. Pojawiły się wprawdzie nowe, kupne i czasem dość tandetne ozdoby, ale na ich tle skromne i coraz bardziej zniszczone cacko nadal świeci i odbija to, co najważniejsze – miłość, która jest sercem domu. Okazuje się, że to, co kruche, jest paradoksalnie najmocniejsze. Tę kruchość widać na twarzach ludzi, zgromadzonych w 1918 roku przy świątecznym stole, widać ich radość i zadumę. Pełni nadziei śpiewali kolędy, czując, jak ważą się losy świata.
Wielokrotnie wzruszałam się do łez podczas lektury tej książki. Wynika to, jak sądzę, z tego, że i wśród moich ozdób choinkowych jest sporo takich, które są źródłem miłych wspomnień. Dobrze pamiętam, od kogo je dostałam lub w jakich okolicznościach zostały nabyte.
Książka Emilii Kiereś powinna znaleźć się we wszystkich wielkopolskich bibliotekach, nie tylko w samym Poznaniu. Wiem, że bibliotekarze sporządzają bibliografie okolicznościowe w oparciu o swoje księgozbiory, a temat Bożego Narodzenia jest jednym z ważnych tematów i wątków tych zestawień. Pamiętajmy o tym tytule, bo zaraz jest Wielkanoc, potem tuż-tuż wakacje, zaraz Adwent i oto Boże Narodzenie 2025! Niech ta książka cieszy kolejne pokolenia, tak jak to się stało w przypadku dzielnej rodziny Jacynów.