
Zaczęło się od „Italii do zjedzenia”, w której dziennikarz, podróżnik i fotograf, znany jako Krakowski Makaroniarz, po raz pierwszy zręcznie i zajmująco połączył funkcję książki kulinarnej z przewodnikiem po śródziemnomorskim stylu życia i gawędą o historii i sztuce odwiedzanego kraju. Dziś na koncie ma kilka cieszących oko książek podróżniczo- -kulinarnych, uznanie krytyków i smakoszy i markę specjalisty w zakresie kuchni śródziemnomorskiej.
Dzięki książkom z serii „do zjedzenia” możemy zwiedzać Hiszpanię, Jerozolimę, Ateny czy Istambuł poprzez smak właśnie. A teraz przyszła pora na Chorwację – destynację często wybieraną na rodzinne wczasy nad morzem. Wbrew podejrzeniom wielu naszych turystów, kraj ten nie składa się tylko z części nadmorskiej, czyli Dalmacji, ale też posiada niezwykle interesującą część lądową. Polacy dobrze znają nadmorską i wyspiarską wersję Chorwacji – pod kątem turystycznym, ale podobnie jest ze znajomością chorwackiej kuchni. A jeśli ktoś szuka nieoczywistego kulinarnie miejsca, to Chorwacja może się okazać fascynującą przygodą – przekonuje Bartek Kieżun. To dobrze wymieszany tygiel, unikalna mieszanka licznych naleciałości pochodzących od kolejnych mieszkańców basenu Morza Śródziemnego. Są tu ślady Rzymian, Greków, Turków, Słowian, Węgrów, Habsburgów. Chorwacja przez lata była częścią Jugosławii, więc odnajdziemy tu też inne smaki bałkańskie – serbskie, bośniackie czy słoweńskie. „Na wybrzeżu Chorwacji widać wyraźny wpływ Wenecji – jest ryż, są egzotyczne przyprawy. Tu kuchnia warunkowana jest historią morza. W Slawonii zaś rządzi wędzona papryka, są ryby słodkowodne łowione w Dunaju” – mówił autor w jednym z wywiadów. Innym przykładem są serwowane niemal w każdej chorwackiej restauracji ćevapi, grillowane kotleciki to bośniacka wersja tureckiego kebaba z mielonego mięsa.
Nie tylko sprawy ważne dla podniebienia są fachowo i ze znawstwem omówione, Kieżun łączy przepisy z opowieściami o historii i kulturze Chorwacji. Na niezwykle barwną publikację składają się również liczne fotografie autora.
Warto zanurzyć się w jego opowieściach, można w nich przepaść na bardzo długo. Na przykład: czy Plavac mali to to samo co Primitivo? gdzie zepsuł się Orient Express, gdy jechał nim Herkules Poirot? gdzie można rozkoszować się słonym sernikiem albo gdzie znajduje się najmniejsze miasto świata, w którym odbywa się festiwal rakiji (można tam spróbować rakiji z dodatkiem jemioły i ziół leczniczych)? A czy znane jest czytelnikom dalmatyńskie prawo dotyczące pływania ryby? Otóż w Dalmacji ryba musi pływać trzy razy: najpierw w wodzie, potem w oliwie, a na końcu w winie, już w żołądku.