
Wyprawa jako temat książki – nic nowego, nawet jeśli rusza się przez Italię śladami Goethego, który swoją „podróż włoską” podjął w roku 1786. Zwykle jednak w podobne wojaże wybierają się historycy, badacze, zawodowi biografowie, tu zaś mamy do czynienia z innym przypadkiem – poetę śledzi poeta. Czy przygląda się podobnie jak jego bohater? Bynajmniej. Jacek Cygan, miłośnik Italii, zdaje sobie sprawę, że nawet teren tak starożytny i w starożytności się lubujący jak Półwysep Apeniński nie mógł oprzeć się zmianom, zatem przemierzanie kraju „step by step” szlakiem Jana Wilczychoda jest zupełnie nową podróżą, wymagającą nowego opisu.
Przewodnikiem dla autora była relacja niemieckiego twórcy, na polski przełożona przez Henryka Krzeczkowskiego, ukazująca marszrutę tej trwającej niemal dwa lata wyprawy. O ile jednak Goethe ruszył w drogę z błogosławieństwem swego chlebodawcy, księcia Weimaru Karola Augusta, który mu artystyczną pielgrzymkę ufundował, o tyle Cygan postanowił śledzić go etapami – jak sam pisze, „Nie spieszyłem się, czekałem, aż momenty włoskiej podróży (…) same do mnie przyjdą”. Miał oczywiście rację, podejrzewam bowiem, że peregrynacja Goethego byłaby dziś nie do powtórzenia – chyba że ktoś uparłby się na kolaskę i parszywe oberże. I jeszcze jedno bym dodał: Goethe, opuszczając Weimar (a w zasadzie Karlsbad), uciekał od swej przyjaciółki. Jacek Cygan w drogę jego śladami ruszył z żoną, której ten swój opis wspólnej podróży dedykował.
I była to podróż faktycznie niespieszna, poszczególne odcinki inaczej się układały niż w rajzie Goethego. Cygan nie trzyma się jego planu – gdy na przykład kusi go jakiś winiarz, to gotów jest oddać mu czas, długo posiedzi w restauracji, którą poznał przed laty, przespaceruje się do galerii czy kościoła, by umiejscowić wskazywane przez Niemca obiekty sztuki. I przy okazji wymienia to, co jemu się podoba, co pamięta z innych okazji, przez co podróż staje się znacznie bogatsza, zaczyna przypominać kulturalny podbój Italii. A i kulinarny, dodam marginesowo – zadziwiające, że Goethe włoskiej kuchni poświęca zaskakująco mało miejsca. Nasz autor nadrabia to z wyraźną satysfakcją.
Ale Jackowi Cyganowi wdzięczność czytelników należy się jeszcze za inną rzecz, mianowicie za prowadzoną równolegle do podróżniczej relacji zindywidualizowaną opowieść o samym Goethem – i to prowadzoną z sięganiem po dokumenty historyczne, korespondencję poety, anegdoty, własne wspomnienia i oceny, nawet odkrycia. „Chłodny, spiżowy mąż”, jakim chciał się przedstawić Goethe, jednak okazuje się człowiekiem szukającym wciąż miłosnych przygód. Z Karlsbadu uciekał, ale w Italii nieustannie gonił – za kimś, za czymś. A Jacek Cygan starał się odnaleźć wszystkie jego tropy.